Weird West to gatunek przedstawiający fantastyczną wersję Dzikiego Zachodu. Mamy mieszankę tradycyjnych opowieści o kowbojach z elementami horroru, okultyzmem czy science fiction. W świecie gier nie jest to przesadnie popularny typ produkcji i przez lata najmocniejszym przykładem gry w klimatach Weird West było Darkwatch: Curse of the West. Obecnie jednak sytuacja tego typu gier jest znacznie lepsza i mamy całą gamę pozycji reprezentujących ten gatunek. Teraz premierę ma sequel jednej z najlepszych gier w klimatach Weird West. Czy Hard West 2 stanie się przykładem jak robić tego typu gry?
Kangurek Kao to jedna z polskich ikon branży gier wideo. Taka nasza mała maskotka i reprezentacja w niegdyś niezwykle popularnym gatunku gier platformowych. Teraz ten typ produkcji ma się średnio i ilość została zastąpiona przez jakość, którą gwarantuje Nintendo. Ostatnio przydarzyły się też powroty lubianych serii. Wrócił Crash, świat przypomniał sobie o Spyro i nawet Ratchet wyruszył na nową przygodę. Przyszła więc i pora na rodzimego kangura. Czy Kangurek Kao pokaże wszystkim jak skakać do góry?
Fani twórczości H.P. Lovecrafta mają się całkiem nieźle w ostatnich latach. Pojawiły się fajne wydania opowiadań Samotnika z Providence, komiksy i mangi na podstawie twórczości pisarza. Do tego masa filmów, gier planszowych i gier wideo zainspirowanych przez kosmiczny horror. Jest naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę, że mówimy o twórczości sprzed około 100 lat i tym jak z dzisiejszej perspektywy nieoprawnym politycznie pisarzem był Lovecraft. Teraz na rynku pojawia się Forgive Me Father, czyli strzelanka o zabijaniu kultystów i potworów. Czy ten tytuł sprawi, że oszalejemy na punkcie oślizgłych potworów z innego wymiaru?
W niedzielę nawiedziło mnie uczucie wypalenia związanego z grami. Na szczęście przyszedł mi z odsieczą Czarny Wilk. Zasugerował wyjście ze strefy komfortu i zagranie w coś, zupełnie nowego, co kompletnie nie wpisuje się w profil lubianych przeze mnie gatunków.
Uznałem to za świetny pomysł, więc zajrzałem na swoją listę życzeń, a tam znalazła się gra pod tytułem DevLife.
Nowa fala polskich gier przygodowych
Na dniach premierę w Polsce i na Świecie będzie miało Layers of Fears 2, kontynuacja ambitnej przygodówki z 2016 roku. Recenzje które ukazały się do tej pory nie mówią co prawda o cudzie, ale o produkcie który zapewni niezwykłe doznania estetyczne z ciekawą historią w stylu Davida Lincha. Jednak wydanie tej gry, i zapowiedzi kilku kolejnych na przestrzeni następnych miesięcy, zwraca uwagę na odrodzenie polskich gier przygodowych godnych XXI wieku.
Trzymanie w łapie Colta z pięcioma pociskami w bębenku musi być fajnym uczuciem. Jednak codzienne pojedynkowanie się i nieustanne wyzwania i strzelaniny na pewno są niezwykle męczące. Do tego poza napadami na banki, piciem, rozbojami i spaniem nie ma zbyt wiele do roboty. Dlatego bycie rewolwerowcem w gierkach jest na pewno przyjemniejsze od rzeczywistości Dzikiego Zachodu. Tylko czy na rynku są jakieś fajne gierki o kowbojach? Może warto sprawdzić Hard West?
Mniej więcej 20 lat temu zagrałem po raz pierwszy w Diablo. Zostałem oczarowany przez mroczny świat, pełen śmierci, rozkładu i potworów. "Ah... Fresh meat!" w wykonaniu Butchera było kultowym tekstem pośród moich kumpli ze szkoły podstawowej i każdy opowiadał historie o skarbach i przygodach jakie skrywały losowo generowane piętra lochów skrywających Diablo. Mam wrażenie, że nie tylko ja ciepło wspominam klasyka od Blizzard. Polska ekipa Thing Trunk też musi być lubić Diablo i dlatego postanowiła złożyć legendarnemu tytułowi hołd. Tylko czy Book of Demons jest produkcją godną naszej uwagi?
Rynek gier z gatunku grand strategy od lat jest zdominowany od lat przez Szwedów z Paradox Interactive. Kolejne odsłony Europy Universalis, Crusader Kings, Victoria, Stellaris czy pomniejsze tytuły zdają się nie mieć rywali na swoim polu. Jak na ich tle wypadło dzieło debiutującego w gatunku katowickiego studia Jujubee? Moim zdaniem całkiem nieźle.
Serca z Kamienia to pierwszy z dwóch pełnoprawnych rozszerzeń, jakie rodzime studio CD Projekt RED zaplanowało dla swojego najnowszego dziecka i niewątpliwie największego polskiego hitu, Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu. „Podstawka” ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko, dlatego z pewnością niełatwo było stworzyć zawartość, która nie powtarzałaby tego, czym już zdążyliśmy przesiąknąć. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że REDzi nie tylko podołali temu zadaniu, ale udało im się wyznaczyć przy tym wzór jakości, jaki mogą – a nawet powinni – naśladować inni deweloperzy gier segmentu AAA.
W grach o szeroko pojętej tematyce wojennej nie poczułem żadnego powiewu świeżości od dobrych kilku lat. Wojna to trudne zagadnienie, które w wirtualnej rozrywce przedstawiane jest wręcz w skrajnie przerysowanej, uproszczonej i „ugrzecznionej” formie. Wielkie koncerny zazwyczaj idą po linii najmniejszego oporu i bardzo ostrożnie podchodzą do tytułów wydawanych pod swoim sztandarem, stąd próżno szukać prawdziwego obrazu konfliktu zbrojnego w ich produkcjach – wystarczy sobie przypomnieć storpedowanie bardzo dobrze zapowiadającego się Six Days in Fallujah. Kiedy niemal całkiem straciłem nadzieję na powstanie ambitnej, bezkompromisowej pozycji wojennej, w Internecie pojawił się zwiastun rodzimego This War of Mine. Już wtedy czułem, że właśnie na tę grę czekałem te wszystkie lata.