Duża część widzów może uznać Family Guy za prostacki i wręcz pozbawiony dobrego smaku i wyczucia. Ja należę do części która myśli inaczej. Głowa rodziny bawi mnie swoimi dowcipami na każdym poziomie - beknięcia, pierdnięcia są tak samo zabawne jak nawiązania do kultury masowej i mniej lub bardziej znanych wydarzeń.
Obejrzany dziś odcinek sprawił, że brak mocy do poczynienia jakiegokolwiek wpisu nieco opadła. Wszak dopiero co wrzucałem filmik z czołówką Drużyny A, a tu Peter Griffin z kumplami raczą mnie takim czymś:
Kolejna świętość z którą Family Guy rozprawił się w ciągu dwudziestu kilku minut, przy okazji oberwało się oczywiście wielu innym. Tym razem - o dziwo - nietknięty został zespół Kiss.
Wpisy na które nie mam siły pojawią się prawdopodobnie jutro i pojutrze. Będzie mowa o tym, jak zwiedzić Manchester w pół godziny oraz rzucę kilka słów opinii na temat wirtualnych walk w klatce.