MMA - Część 1 - Rozgrzewka - yasiu - 7 stycznia 2011

MMA - Część 1 - Rozgrzewka

Żona wsiąka skutecznie w Braida, mam więc czas coś napisać. Z paru tematów które kotłują się pod kopułą, stanęło tym razem na MMA (ze szczególną fiksacją na organizację UFC). Temat raz ze szeroki, dwa, że o różnych sprawach z nim związanych można pisać. Nauczony doświadczeniem z wpisu o Farscape, nie zacznę od środka, tylko przedstawię pokrótce tło, co by czytelnik wpisu - planowanego - o Jensie Pulverze wiedział, gdzie w czasoprzestrzeni tego Pana osadzić.

Czasoprzestrzeń zostawmy - może kiedyś przyjdzie czas na analizę źródeł historycznych - na początek bowiem wypadało by rozjaśnić, co właściwie literki MMA oznaczają. W tym przypadku oczywiście nie chodzi o Mobile Marketing Association (co tematem w sumie jest ciekawym, ale nie na teraz) tylko o Mixed Martial Arts - mieszane sztuki walki, ewentualnie według nomenklatury stosowanej w wątku na forum, wszechstylową sztukę walki. Nie będę w tym tekście sięgał do wiedzy zawartej w Internecie, te parę słów będzie ode mnie, a jak temat się przyjmie, chętnie zrobię jakieś małe sieciowe grzebanko żeby jakąś kwestię rozwinąć.

Sztuki walki człowiek uprawia od bardzo dawna - o greckich zapaśnikach słyszeli chyba wszyscy - i od bardzo dawno sztuki te udoskonala. Można przyjąć nieśmiałe założenie, że rozwój dyscyplin takich jak boks, karate, judo czy zapasy postępuje w chwili obecnej bardzo powoli. Setki jeśli nie dziesiątki setek lat doskonalenia tych dyscyplin zostawiają bardzo mało miejsca dla nowości w kwestii tworzenia nowych, skutecznych technik. Tymczasem większość najbardziej znanych sztuk walki ma jedną dość poważną wadę, nie jest uniwersalna. Pomijając kompletnie aspekt rozwoju sztuk walki przez armie ciągle pracujące nad coraz bardziej zabójczymi systemami, sami zawodnicy zaczęli się po prostu nudzić, przestało im wystarczać to, co potrafili.

Judoka stwierdzi:ł "co z tego, że przewrócę każdego, na ziemi też sobie poradzę, skoro nie umiem z półobrotu zetrzeć uśmiechu z paskudnej gęby przeciwnika". Karatekę dobijała myśl brzmiąca mniej więcej tak: "Kopię naddźwiękowo, ciosy blokuję zawodowo i łamię deski jak zapałki. Wystarczy że pacjent sprowadzi mnie do parteru i już po mnie". Bokser, zapaśnik, kickbokser, oni wszyscy wiedzieli, że czegoś im brakuje. W starciu z uprawiającymi taką samą bądź podobną dyscyplinę czuli się dobrze, ale już fajter parający się całkiem innym rodzajem robienia krzywdy bliźniemu mógł im sprawić spory problem. 

Istotnym elementem który przyczynił się do rozwoju MMA były właśnie konfrontacje zawodników prezentujących różne - często całkiem odmienne - style i sposoby walki. Ludzie oglądali takie walki chętnie a z czasem okazało się, że nie tylko brutalna siła i wielkość pozwala wygrywać walki. Elementem dającym przewagę była wszechstronność. Tak więc ciekawość zawodników i sportowy duch sprawił, że zaczęli trenować inne dyscypliny niż ich własna. To pociągało za sobą zmianę reżimów treningowych - bo inaczej na siłowni pracuje bokser a inaczej zawodnik uprawiający BJJ (Brazylijskie Ju Jitsu). W sztabach trenerskich czołowych wojowników zaczęli pojawiać się trenerzy od zapasów, muay thai, boksu, BJJ i razem pracowali nad sposobem zwiększenia efektywności swojego zawodnika.

Takim sposobem zawodnikami MMA stali się powoli odchodzący na emeryturę wielcy uprawiający ten sport. W tej chwili coraz odważniej do głosu dochodzą zawodnicy młodzi, którzy od początku swojego kontaktu ze sportem uprawiają właśnie MMA. Można już spokojnie użyć takiego sformułowania. Lata praktyki, testów, tysiące walk i ich analiz pozwala na stworzenie sztuki walki będącej swoistym kociołkiem radości dla miłośników sztuk walk, łączy to, co najlepsze z wielu składowych. W parterze pełnymi garściami czerpie z zapasów oraz BJJ, w stójce zastosowanie mają wszelkie techniki kopnięć i uderzeń. W zbliżeniu i w klinczu za to najbardziej skuteczne okazuje się Muay Thai. Oczywiście są to tylko uogólnienia, każdy zawodnik, każda szkoła prezentuje trochę inne podejście do tematu a samo pojęcie MMA jest na tyle pojemne, że każdy korzystający z technik wybranych z różnych dyscyplin, może nazywać się zawodnikiem MMA.

Oczywiście gdzie jedni walczą tam inni pieniądze liczą, nawet w Senegalu gdzie narodowym sportem jest coś w rodzaju MMA (polecam świetny artykuł na bardzo fajnym blogu) walki przyciągają sponsorów a wraz z nimi pieniądze. Nie mam pojęcia ile jest na świecie federacji organizujących walki i promujących MMA, ale obstawiam że ilość idzie w setki. W Polsce najbardziej znaną jest KSW (Konfrontacja Sztuk Walki) która doskonale wykorzystuje znane nazwiska do promowania tego sportu. Na świecie organizacją dającą największe zarobki i przynoszącą chyba największe pieniądze jest prawdopodobnie UFC. Przeglądając zarobki zawodników na wikipedii nie opadnie nam szczęka - nie są to pieniądze tego rzędu co w zawodowym boksie - ale jest to kasa na tyle dobra, że wielu żyje tylko z walk i pieniędzy od sponsorów. O coraz większej popularności MMA może chyba świadczyć fakt, że coraz więcej twarzy znanych z ringów pojawia się w masowych mediach. Randy Couture wystąpił w Expendables, Chuck Lidell odegrał małą rolę w serialu Entourage, a to tylko dwa przykłady. 

Oglądając MMA po raz pierwszy można uznać, że są to walki bez zasad - nic bardziej mylnego. Pojedynki zazwyczaj toczone są z ochraniaczem na klejnoty (nie wiem jak jest w przypadku kobiecego MMA) oraz w rękawicach - ale nie takich jakie znamy z boksu, tu używa się rękawic znacznie mniejszych i lżejszych. Zasady są bardzo proste - wygrywa ten, który zmusi przeciwnika do poddania się (submission) - znokautuje go (KO), doprowadzi do przerwania walki przez sędziego (TKO). To te sposoby które najchętniej oglądam. Poza tym możemy zobaczyć biały ręcznik, walkę może przerwać lekarz uznający krwawienie zawodnika za zbyt obfite i nie pozwalające dobrze widzieć. Oczywiście, możliwe jest również dotrwanie obu zawodników do końca walki, wtedy werdykt wydają sędziowie. W UFC które zazwyczaj oglądam, zabronione są ciosy głową, kopanie leżącego, dźwignie na małe stawy, wydłubywanie oczu, wsadzanie palców do ust, nosa itp. W zasadzie można powiedzieć, że jedyne ograniczenia mają na celu jedynie bezpieczeństwo zawodników. Bo - trzeba o tym powiedzieć - mimo ewidentnej brutalności, ofiar śmiertelnych walk MMA (przynajmniej według oficjalnych statystyk) jest tylko kilka.

Forrest Griffin i Stephan Bonnar po jednej z najpiękniejszych walk jakie widziałem.

Co przyciąga do oglądania? Efektowne nokauty, ogromna wytrzymałość zawodników i to co tygrysy lubią najbardziej, czyli krew (moja żona galę na której nie ma krwi uznaje za nieciekawą). Oglądając walki często na prawdę można wpaść w podziw, jak dużo człowiek jest w stanie znieść, jak dużo może dać z siebie napędzany wolą zwycięstwa. Czasem walki kończą się błyskawicznie, nokautem czy poddaniem. Czasem przez piętnaście czy dwadzieścia pięć minut trwa totalna wojna którą kończy decyzja sędziów. Czasem bywa tak, że zawodnik obijany przez cztery rundy w połowie piątej jednym sprytnym zagraniem kończy walkę rozstrzygając ją na swoją korzyść. Z czasem zaczyna doceniać się nie tylko kokauty i efektowne ciosy, walka w parterze też dostarcza emocji, podobnie jak klincz który z pozoru polega jedynie na staniu. Emocji podczas gal nie brakuje, każdy kto lubi oglądać sporty walki, znajdzie coś dla siebie.

Mogłem pisząc ten tekst skrobnąć trochę o historii MMA - choćby na podstawie artykułu w wikipedii - ale chyba nie ma takiej potrzeby. Jeśli kogoś temat zainteresuje, google chętnie odpowie, a ja sam chociaż za żadnego znawcę się nie uważam, chętnie podzielę się posiadaną lub wyszukaną wiedzą w komentarzach. Chciałbym o MMA napisać jeszcze co najmniej kilka tekstów - jednym z nich na pewno będzie przegląd ulubionych zawodników, a tych paru się znajdzie, drugim recenzja UFC Undisputed 2010, który wolicie na początek?

yasiu
7 stycznia 2011 - 14:30