Zawsze ciągnęło mnie do kosmicznych symulatorów. Lubię sobie polatać w kosmosie, poczuć się jak Han Solo, postrzelać do przeciwników, poskakać między systemami gwiezdnymi i podziwiać kosmicznie piękne widoki. Nie przepadam przy tym za wątkami handlowymi które w kosmicznych symulacjach pojawiają się dość często. Zapewne dlatego moim ulubionym kosmicznym symulatorem jest gra wydana dwanaście lat temu – popularna do dziś, dostępna np. w serwisie GOG za niewielkie pieniądze, a dzięki prężnej społeczności, cały czas żywa. Chodzi oczywiście o Freespace 2.
I na wstępie prośba, niech się nikt nie czepia, że nazywam Freespace symulatorem, oczywiście, jest to spore nadużycie, bo akurat w tej grze kosmiczną fizykę potraktowano z przymrużeniem oka i lot myśliwcem przypomina raczej pilotowanie zwykłego samolotu w atmosferze. Ale to nie ma najmniejszego znaczenia, bo mamy piękny kosmos, mamy epickie bitwy i genialną – dosłownie – kampanię która nie tylko mnie wbiła w fotel swoim zakończeniem.
O co w tym wszystkim chodzi? Najlepiej oczywiście dowiedzieć się samemu instalując i grając, i jeśli macie taki zamiar, nie czytajcie zbyt dokładnie tego akapitu. Freespace 2 smakuje najlepiej kiedy nie wiemy czego się spodziewać – chociaż z doświadczenia wiem, że nawet wiedząc co się wydarzy można się doskonale przy tej grze bawić. Wydarzenia opowiedziane w grze toczą się ponad trzydzieści lat po historii opowiedzianej w poprzednim Freespace. Ludzkość straciła kontakt z Ziemią, ale przymierze z Vasudanami pozwala jakoś się w tym wszystkim odnaleźć. Opozycja w postaci Admirała Boscha miesza trochę w szeregach zjednoczenia i to właśnie z ludźmi admirała ścieramy się w początkowych etapach kampanii. Szybko jednak okazuje się, że istnieje – a raczej wraca – problem znacznie poważniejszy czyli znani z poprzedniej części Shivanie którzy raczej miłością do ludzi czy Vasudan nie pałają. Wspólny wróg staje się głównym tematem kampanii, pojawienie się ogromnego statku flagowego przymierza wydaje się być przewagą która pozwoli zwyciężyć w tej wojnie. Role się jednak odwracają, Shivanie mają znacznie potężniejsze siły niż to początkowo zakładano. Dopiero finalna – naprawdę epicka – bitwa podczas której dochodzi do wybuchu gwiazdy kończy konflikt. Dlaczego to zwycięstwo można opisać jako pyrrusowe – dowiedzcie się sami.
Kampania w Freespace 2 jest liniowa, żadne nasze wybory nie powodują rozwidleń historii. Wszystkiego dowiadujemy się w trakcie misji lub z filmików przerywnikowych. Co ciekawe, pilot w którego się wcielamy nie jest nikim wybitnym, w ogóle w całej grze nie pojawiają się praktycznie żadne postacie z którymi można się zżyć. To zabieg celowy – z tego co czytałem i z czym się zgadzam, dzięki temu odnosimy słuszne wrażenie, że jesteśmy jedynie małym trybikiem w ogromnej maszynie. Wrażenie to potwierdzają kosmiczne bitwy, o ile na początku skala potyczek nie jest wielka i przeciwko naszym myśliwcom stają maszyny podobnej wielkości i w podobnej ilości, to pod koniec kampanii pojawiają się nie tylko gigantyczne okręty flagowe, ale też ilość jednostek walczących jednocześnie jest ogromna.
Wrażenia wizualne z bitew są niesamowite, mimo, że Freespace 2 już swoje lata ma, nadal wygląda całkiem przyzwoicie, a dzięki upublicznieniu kodu źródłowego i pracy moderów, gra naprawdę nie wymaga wielkiego samozaparcia, odbiera się ją z przyjemnością. Samo latanie i strzelanie zrealizowano w taki sposób, że nie trzeba mieć ogromnych umiejętności, żeby sobie w ogniu walki poradzić. Sterujemy myszką (lub joystickiem) i jeśli chcemy to oprócz broni podstawowej (różnego typu działka i lasery), uzupełniającej (rakiety, torpedy) oraz środków obronnych, możemy też pobawić się regulacją mocy kierowanej do trzech podstawowych systemów – napędu, osłon i broni. Daje to trochę możliwości taktycznych a jednocześnie jest banalnie proste w obsłudze. Sama walka nie jest szczególnie trudna, chociaż trafiają się misje do których trzeba przyłożyć się mocniej. Szczególnie pierwsze starcia z okrętami wielokrotnie większymi od naszego myśliwca bywają trudne. Do takich przeciwników nie strzelamy jak popadnie, wybieramy konkretne systemy które musimy niszczyć, a dzięki naszym działaniom inne jednostki mogą takiego delikwenta dokończyć. W żadnej innej grze nie bawiłem się tak doskonale latając w kosmosie i walcząc z przeciwnikami różnej wielkości. Nawet stare i wciąż jare tytuły z uniwersum Gwiezdnych Wojen nie dają moim zdaniem tyle radochy. Nie brakuje tu niczego co ważne, różnorodnych celów misji, często zmieniających się w miarę zmiany sytuacji, skrzydłowych którzy realizują nasze polecenia całkiem sprawnie i paru innych drobiazgów czyniących grę kompletną.
Gra w swoim czasie była doskonała graficznie a i warstwa dźwiękowa trzymała wysoki poziom. Dziś, mimo że grafika w wersji niezmodowanej wyraźnie się zestarzała, Freespace 2 nadal pokazuje, jak projektować statki kosmiczne w podobnych grach, żeby podobały się graczom. Udźwiękowienie oczywiście się nie zestarzało, a kampania jak już wcześniej wspominałem warta jest przymknięcia oka na oprawę graficzną niezbyt bliską dzisiejszym standardom.
Co ciekawe, jeśli sposoba wam się podstawowy Freespace 2, szybko i łatwo znajdziecie mnóstwo modyfikacji dających nowe kampanie, nowe misje – nawet takie których autorzy osadzili wydarzenia w znanych i lubianych światach rodem z seriali jak Babylon 5 czy Battlestar Gallactica. Dla mnie osobiście sam podstawowy Freespace 2 jest jedną z najlepszych gier jakie kiedykolwiek stworzono i prawie za każdym razem kiedy przeglądam swoje stare płyty i trafiam na 3CD z logo Interplay, odpalam grę i spędzam przy niech chociaż kilka godzin.