Kojarzycie może twórcę serii Zero Punctuation, Yahtzeego Croshawa? Oprócz bardzo krytycznych „recenzji” gier ma on na swoim koncie również książkę. W poniższym wpisie postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy warto się nią zainteresować.
Głównym bohaterem powieści, z perspektywy którego obserwujemy większość wydarzeń, jest Jim, wskrzeszony wbrew swojej woli nieumarły mag, pragnący ponownie umrzeć. Niech nie zwiodą Was jednak pozory, Mogworld nie jest zwykłą powieścią fantasy, jakich mamy obecnie na rynku zatrzęsienie. Świat, w którym dzieje się akcja to bowiem… gra MMORPG w trakcie testów. Spokojnie, to nie spoiler, informacja ta widnieje w opisie książki i w żaden sposób nie wpływa negatywnie na jej odbiór.
Pierwsze skrzypce w powieści gra humor. Często budzi skojarzenia z Pratchettowym, co jest jednak bardziej zaletą niż wadą. Poza tym warto zaznaczyć, że pozycja ta jest skierowana głównie dla graczy, gdyż to oni będą w stanie wychwycić całą masę smaczków, związanych z rozwiązaniami typowymi dla sieciowych RPG. Na szczęście zostały one bardzo sprawnie wplecione w fabułę i nie sprawiają wrażenie wciśniętych na siłę.
Nie mamy oczywiście do czynienia książką idealną. Zdarzają się dłużyzny, ale na szczęście nie są zbyt częste. Część z bohaterów pobocznych po jakimś czasie staje się przez swój charakter trochę irytująca, ale mógł to być zamierzony przez autora zabieg. Osobiście nie przepadam za narracją pierwszoosobową, lecz to już wyłącznie kwestia gustu.
Podsumowując, Mogworld uważam za debiut bardzo udany i mam nadzieję, że Yahtzee nie zakończy na nim swojej kariery pisarskiej. Lekturę polecam nie tylko graczom, ale też wszystkim lubiącym dobre fantasy „z jajem”, gdyż tego nigdy za wiele. Niestety nie ma obecnie planów wydania tej pozycji po polsku, a z dostępnością angielskiej wersji również jest u nas krucho. Na szczęście książkę zamówić można za grosze na opisywanym swego czasu przez omadahę The Book Depository.