Banoi Blog - notka piąta: Ta z naprawdę prostymi facetami... i papugą - Jakub Ćwiek - 6 września 2011

Banoi Blog - notka piąta: Ta z naprawdę prostymi facetami... i papugą

Zawziąłem się. Bo wiecie, jak mi kto wjedzie na ambicję, to gnam po całości, nie bacząc na koszta, czas i własne zdrowie. Ani cudze, jeśli mam być szczery i dokładny.
No więc po akcji z Jin kupiłem papugę. A właściwie cztery, ale to tylko dlatego, że jedna z nich uczyła się bardzo szybko nowych słów, a pozostałe nadawały się tylko do robienia jej chórku, więc z konieczności stanowiły pakiet. No to sobie pomyślałem, ty mnie laska jedną papugą, to ja cię z masowego rażenia ptasich BeeGees i tak zostałem menago ptasiego boysbandu. Jean Baptiste pośredniczył w transakcji, ogarnął nawet płatność kartą, ale przed wyrażeniem pełnej wdzięczności dla jego zaradności powstrzymuje mnie fakt, że wziął za te pozbawione piór papuzie wywłoki równowartość nowego Ipoda. No, ale to są te no... things I do for love. Czy raczej leczenia zranionej dumy.

Potem cały wieczór siedziałem na plaży i uczyłem je śpiewać. Robiłem to długo i zawzięcie, ku uciesze coraz liczniejszego grona turystów, pracowników hotelu i nawet kilku wioskowych autochtonów. Aż wreszcie przyszedł Luigi.
„Co robisz?” zapytał.
„Męczę ptaka” odpowiedziałem bez zastanowienia.
Ktoś tam z tłumku parsknął śmiechem, ale Luigi uciszył go swym „zabiję cię, a z twojej gęby zrobię sobie abażur, żeby ilekroć włączę światło widzieć przed oczami twój uroczy uśmiech” spojrzeniem. Potem znowu skupił się na mnie. Jego głos był nawet... miły?
„Jin odwaliła swój skecz z papugą?” zapytał.
Rozdziawiłem gębę.
„Ciebie też tak załatwiła?”
„Tak, ale ze mną było jeszcze na luzie. Żebyś ty wiedział jak kiwnęła Antona”
„Kucharza?”
Luigi pokiwał głową, po czym przykucnął i szepnął mi do ucha:

„Nigdy, ale to nigdy nie proś go o nic z kawiorem. Ani przepiórczymi jajkami.”
Westchnąłem ciężko. Cóż, po tej uwadze można się było domyślić w jaki sposób Jin dopiekła wielkiemu kucharzowi.

Wepchnąłem papugę do klatki, a w tym samym czasie Luigi zajął się rozganianiem gapiów.
„Idę po Antona!” stwierdził w końcu.
I poszedł.

***
A teraz wracają. Antona wolę chyba jednak w stroju służbowym, nieważne czym ubrudzonym, bo w cywilu ma na sobie pasiastą koszulkę Specnazu, co w połączeniu z jego gębą jak bochen krasnoludzkiego chleba i dłońmi jak młoty do wbijania mostowych pali daje raczej mało sympatyczne połączenie. A ja właśnie szykowałem się do poderwania dziewczyny, w której ten olbrzym się kocha. Czy też może już nienawidzi... Kto wie.
Lugi idzie obok, w jednej ręce niesie gitarowy futerał, w ręce flaszkę bez etykiety. To jak nic oznacza, że ta notka nie pojawi się o czasie.
Siadają i bez słowa otwierają butelkę. A potem zaczynamy pić. Za zdrowie Jin i jej przeklętej papugi. Za zranioną dumę. Za to, że po pijaku tak trudno wymówić słowo Mozambik...
Gdzieś tak po pół godziny stwierdzam, że flaszek przed nami zrobiło się cztery albo pięć nawet i zastanawiam się skąd się wzięły.
„W futerale było miejsce” tłumaczy Luigi.
„Aha”
A potem gramy. Drzemy się jak gwiazdy rocka - na czoło wysuwa się „Poison” Coopera. Ciekawe, kurde, czemu. Potem leci „Alone” Alice in chains, „Whole lotta Rosie” AC/DC, aż robi się płaczliwie, gdy dochodzimy do „Simple man” Lynard Skynard.
Kenneth, który zjawia się tylko na chwilę patrzy po nas i pyta tylko:
„Jin?”
A gdy kiwamy głowami drąc się właśnie „be a simple kind of meeeen” pociąga z gwinta ostatniej butelki i wraca do siebie.
I wtedy właśnie zauważam na jednej z małych wysepek w oddali, że na plaży pali się ognisko, a wkoło niego tańczą ludzie. Pokazuje to Antonowi, ale ten tylko żegna się niewprawnie i mówi, żebym nie patrzył.
„To Voodooiści i ta ich nowa Mambo” mówi, mając na myśli żeńską kapłankę, odpowiednik męskiego Hunguna. „To rada...rakyda... no ci, radykalni, co modlą się, żebyśmy opuścili wyspy”
„Jak to opuścili?!” obrusza się nagle Luigi. „Wiesz co oni nam mogą? Ja cziii poowieeem, co nam mogą”
„Powiedz to papudze” doradzam. „A potem ją do nich wyślemy, niech powtórzy”
I rzeczywiście, tak właśnie robimy. A potem wywalamy papugę z klatki i każemy jej lecieć na wyspę.
„Jak powtórzy, możemy mieć z deczka przejebane” stwierdzam, ale Anton macha ręką.
„Zna ktoś cały tekst VooDoo child?” Chce z kolei wiedzieć Luigi.
I tak do świtu...

Od redakcji:  Zwycięzcą konkursu z wczoraj zostaje jasminowaa za tekst: "Zawładnęłaś mną bez trudu, nie wiem czy z pomocą voodoo // Czy nadzwyczaj pięknym ciałem - jak kukiełka oniemiałem // Zniewoliłaś myśli moje - i, choć papug się nie boję // Głos Twej Wangi wzbudził dreszcze, krzyczę: JESZCZE! Moje dziewczę!"

Jakub Ćwiek
6 września 2011 - 14:59