Niedzielne gotowanie - pizza całkiem nie jak ze sklepu - yasiu - 25 września 2011

Niedzielne gotowanie - pizza całkiem nie jak ze sklepu

Sobota i niedziela to jedne z niewielu dni, kiedy można sobie spokojnie w kuchni poszaleć. Dogodzić własnemu i rodziny podniebieniu. W naszym domu jest tak, że co bym nie zrobił, zjedzą to wszyscy, pod warunkiem, że będzie to pizza albo frytki. Dziś padło na pizzę, danie proste ale pozwalające każdemu na zjedzenie tego co lubi, nawet jeśli ma to być same ciasto. Tak więc po kolei.

Jak zwykle, smakuje lepiej niż wygląda :)

Sprawę wypada zacząć od zrobienia ciasta. Nie ma nic prostszego i jednocześnie, nic trudniejszego. Wbrew oczekiwaniom niektórych czytelników, nie podam przepisu mówiącego ile czego należy dać, mi osobiście ciasto drożdżowe robione w ten sposób nigdy nie wyszło. Dlatego robię na oko. Zaczynamy od przygotowania miłych warunków do kopulacji dla drożdży. Jurne, dobrze pracujące grzybki to podstawa ciasta. Ja wlałem do kubka mleko, podgrzałem je – nie może być za gorące – dodałem trochę cukru (tak jak ludziom ułatwia pewne sprawy alkohol, tak drożdżom to sami robi cukier) i wkruszyłem pół kostki drożdży. Powstały płyn wylałem do dołka wykopanego paluchami w górce usypanej z mąki.

Po chwili drożdże zaczynają wesoło pracować. Można je zostawić na parę chwil, można zagniatać ciasto od razu. Wybrałem drugą opcję, wyszło trochę za suche i kruszące się. Zostawiłem je na jakieś piętnaście minut żeby trochę wyrosło. Nadal było kruche więc dolałem odrobinę ciepłego mleka, zagniotłem jeszcze raz i znów zostawiłem na parę chwil owinięte w pieluchę. Powrót pokazał, że ilość dodanego mleka była idealna. Ciasto było elastyczne, łatwo się urabiało i było trochę ciągnące.

Ach, mieć większą blachę :) A tak, małe ilości salami, oliwek, papryki, sosu pomidorowego, sera camembert i goudy.

I tyle filozofii. Zapewniam Was, nawet jeśli ciasto nie wyjdzie, rodzince i tak będzie smakować, a następnym razem pójdzie Wam lepiej. Dalej pozostaje odrywać kawałki ciasta, wałkować je na wymaganą grubość i kształt, położenie na blachę i obłożenie czym tylko chcemy. Na samo ciasto warto dać sos – tu droga wolna do eksperymentów – ja dałem dziś pomidorowy. Na sos co tylko nam do głowy przyjdzie i co damy radę zjeść. Gotową pizzę wkładamy do solidnie rozgrzanego piekarnika i po paru dosłownie minutach wyciągamy, sprawdzając czy aby nie jest surowa. Jeśli ciasto jest cienkie, pieczenie jest naprawdę szybkie. Warto przy tym nie przesadzić z ilością składników, nie udało mi się jeszcze zrobić pizzy z grubą warstwą dodatków która upiekła by się tak, jakbym chciał, ale to wszystko kwestia eksperymentów.

Powodzenia i smacznego, ja zaraz wyciągam pierwszy kawałek. 

P.S. Nie wiem, czy to ważne, ale do ciasta dodaję odrobinę oleju lub oliwy z oliwek. Dlaczego? Nie mam pojęcia.

P.S.S. Nie bójcie się zrobić za dużej ilości ciasta, można je zamrozić.

yasiu
25 września 2011 - 16:56