Konspekt scenariusza do 99% komedii romantycznych wygląda mniej więcej tak:
„To tylko seks” nie odbiega za daleko od tego schematu. Ale to wielką wadą nie jest, bo twórcy są pełni autoironii i choć bohaterowie nabijają się, oglądając komedie romantyczne, to za chwilę sami robią to samo. Dodają do tego dużo seksu, ale…
Ale nie liczcie na frywolne połączenie komedii romantycznej z filmem erotycznym. Seks, choć wielokrotnie widoczny na ekranie, to jednak wiele nagości w filmie nie ma. Za to jest całkiem sporo odważnych rozmów o seksie. Nie jest to co prawda poziom Kevina Smitha, ale jak na komedię romantyczną, to jest naprawdę odważnie.
Krótko o samej fabule. Ona jest łowca głów i ściąga do NY Jego, który jest dziennikarzem. Szybko ze sobą się dogadują. Pewnego wieczoru po kilku piwach, dochodzą do wniosku, że po co komu związki – seks bez zobowiązań to jest to. Sami już się domyślacie jak to się skończy.
Ona to Mila Kunis, On to Justin Timberlake. Co ważne dla każdej komedii romantycznej, czuć chemię między dwójką bohaterów, tak więc zamiast ziewać w trakcie seansu i powtarzać: „no tak, jasne, już widzę jak się w sobie zakochują”, to po prostu można się skupić na dobrej zabawie. Bo film stoi na całkiem wysokim poziomie. Ma wszystko czego komedia romantyczna potrzebuje. Poza chemią między kochankami, są tez fajne i żywe dialogi oraz drugi plan, na którym spotykają się ze sobą ekscentrycy (Harrelson grający geja podróżującego do pracy motorówką i matka Jej – hipiska, która „z nie jednego pieca chleb jadła”) i postacie nieco bardziej poważne, ale tez niepozbawione humoru (Jenkins jako chory na Alzheimera ojciec Jego).
Kilka miesięcy temu w kinach leciał „Sex Story”, bliźniaczo podobny do tego tutaj. Ciekawe, kto od kogo ściągnął scenariusz;) Obydwa filmy o tzw. fuck buddies wyszły całkiem nieźle. Liczę na kolejne kopie;)