Jeszcze w 2009 roku, podróżujący wzdłuż tajwańskiego wybrzeża mogli natknąć się na dziwaczne zbiorowisko kompletnie opuszczonych bloków, które wyglądały jakby były elementem scenografii dla filmu science-fiction. Stojącym tuż przy plaży i pomalowanym w jaskrawe kolory budynkom, przypominającym leżące na sobie dyski, towarzyszyła rozwinięta i nigdy nieużywana infrastruktura, której najlepiej widocznymi oznakami były ogromne baseny ze zjeżdżalnią. Okoliczni mieszkańcy unikali tego miejsca, uznawali je za nawiedzone i przeklęte, nie potrafili też dokładnie wyjaśnić odkrywającym je zdziwionym podróżnikom i turystom, kiedy zbudowano przedziwną wioskę oraz dlaczego porzucono ją niedokończoną.
Opisywane miejsce zyskało sławę pod koniec ubiegłej dekady, kiedy jego zdjęcia trafiły do blogów podróżniczych i na przeróżne fora miłośników współczesnych ruin i opuszczonych miast. Początkowo skrywała je mgła tajemnicy, bo rzeczywiście trudno było znaleźć informacje w jakim celu i kiedy zbudowano wioskę. Tajwańczycy specjalnie nie interesowali się porzuconymi budynkami, tak więc poszukiwania jakiś konkretów na ich temat spadły na karb zainteresowanych gości z zagranicy.
Budynki tworzące zapomniany przez lata kompleks nazywany miasteczkiem Sanzhi zaprojektowano i zbudowano w futurystycznym stylu, popularnym na przełomie lat 60. i 70. Odzwierciedlał on optymistycznego ducha całej epoki i wiarę w świetlaną przyszłość, wspomaganą fantastycznymi osiągnięciami naukowymi. Dziś wizje wizje snute przez ówczesnych i tworzących w tym stylu architektów wzbudzają jedynie uśmiech i zdziwienie, lecz wówczas wydawało się, że przyszłe pokolenia będą pałały niezmąconą miłością do plastiku, jaskrawych barw, obłych kształty oraz aluminium. Forma i styl w jakim wziesiono osiedle, były pierwszymi oraz najbardziej oczywistymi wskazówkami dla osób pragnących dowiedzieć się więcej o jego historii i genezie.
Odwiedzający wioskę ciekawscy, mogli przyjrzeć się jak po kilkudziesięciu latach od zbudowania Sanzhi, marzenia o futurystycznym miasteczku powoli zamieniły się w kompletną ruinę. Pozostawione same sobie jednopiętrowe bloki, których konstrukcja opierała się na idei domu kapsułowego, znajdowały się w opłakanym stanie. Na ceglano-betonowych podstawach z klatką schodową zawieszone były dyski zrobione z włókna szklanego, mieszczące w sobie kompletne pokoje z balkonami. Oczywiście morski i wilgotny klimat Tajwanu nie obszedł się łagodnie z konstrukcjami. Jaskrawe kolory wyblakły, a nieosłonięte wnętrza dysków pokrył mech, trawa i chwasty. Ponieważ nie wszystkie bloki ukończono, niektóre pozostały jedynie ponurymi i powoli rozpadającymi się szkieletami. Inne były jednak prawie w pełni wykończone, a w ich środku zobaczyć można było zniszczone meble, rozprute ściany i wnętrza pokryte drogą drewnianą boazerią. Turyści oglądający ruiny donosili, że w niektórych mieszkaniach, w których wiatr nie wybił okien, można było znaleźć ślady ludzi, którzy pomimo trudnych warunków i niebezpieczeństwa katastrofy budowlanej pomieszkiwali w nich korzystając z darmowego dachu nad głową. W centrum kompleksu wykopano spore baseny oraz postawiono zjeżdżalnie, a także betonowy kielich, który miał być zapewne widowiskową fontanną. Z najwyższych pięter niektórych bloków nadal rozciągała się przepiękna panorama na morze i wybrzeże, która mogła być główną atrakcją tego miejsca.
Po długich dociekaniach, informacje zdobyte przez miłośników ruin potwierdziły, że budowę kosmicznego kompleksu kapsułowych domów rozpoczęto w 1978 roku, na polecenie tajwańskich władz i lokalnych przedsiębiorców, którzy liczyli na to, że futurystyczny zespół apratementowo-hotelowy przyciągnie turystów na niezbyt atrakcyjne wybrzeże północnej części wyspy. Ponieważ projekt powstawał na zlecenie rządu przez co część danych na jego temat jest niemozliwa do zdobycia, architekt lub architekci Sanzhi nadal pozostają anonimowi. Kurort wznoszono przede wszystkim z myślą o zagranicznych turystach, a zwłaszcza o stacjonujących we wschodniej Azji amerykańskich oficerach wojskowych, którzy wraz z rodzinami poszukiwali ciekawych miejsc na wakacje i wypoczynek. Budowa przeciągała się przez dwa lata. Ostatecznie w 1980 roku prace całkowicie wstrzymano. Głównym powodem tej decyzji były problemy ze znalezieniem funduszy niezbędnych dla jej kontynuowania, do czego przyczyniły się przesądy oraz niewytłumaczalne wypadki, które przydarzały się pracującym tam osobom. Nagłośniły je lokalne gazety, które wówczas mocno interesowały się tym tematem i na bieżąco opisywały wiele dziwnych wydarzeń z placu budowy, z których część zakończyła się śmiercią kilku robotników.
Wraz z kolejnymi doniesieniami o rannych rosła panika i strach, nie tylko wśród mieszkańców okolicy, ale co oczywiste także wśród pracowników firm budowlanych oraz inwestorów. Wkrótce ludzie uznali Sanzhi za przeklęte. Według jednej z ukutych przez nich teorii, za klątwę odpowiadały duchy obrażone przez budowlańców, którzy przenieśli i przecięli stary pomnik smoka, by poszerzyć drogę dojazdową do osiedla. Rozwścieczone bóstwa miały więc mścić się bezlitośnie za zbezczeszczenie figury. Z kolei, inni twierdzili, że to nie bóstwa, a dusze zmarłych holenderskich żołnierzy, pochowanych kilkaset lat temu na terenie kompleksu, są przyczyną tak wielu nieszczęść. Budowa zakłóciła ich sen i nie mogli ponownie spocząć dopóki jej nie przerwą.
Bez względu na to za, którą z tych historii opowiadali się ludzie, do Sanzhi przykleiła się łatka nawiedzonego i złego miejsca. W kulturze przykładającej ogromną wagę do tego typu uprzedzeń postawiło to pod znakiem zapytania losy inwestycji, przez co dotychczasowi i dobrze kalkulujący sponsorzy w obliczu kompletnego fiaska finansowego i wizerunkowego osiedla, szybko zaczęli się wycofywać i rezygnować z projektu, który wkrótce potem zamknięto. Oczywiście strach, w przeciąg trzech dekad, w części wyparował, ale nawet kilka lat temu, niektórzy Tajwańczycy na wszelki wypadek omijali nieskończony kompleks szerokim łukiem. Wyjaśnia to też może, dlaczego tak wiele pytanych o miejsce osób nie było w stanie powiedzieć o nim niczego konkretnego. Po prostu, nie dzielili się swoją wiedzą z nieznajomymi zgodnie z poglądem, że im mniej mówimy o czymś złym lub nieczystym tym lepiej dla nas i dla innych.
W przeciwieństwie do wielu innych opuszczonych miejsc, w Sanzhi nie można było znaleźć żadnych artefaktów z przeszłości, takich jak gazety, narzędzia, zabawki itd. ale sama historia, architektura i osobliwość wioski czyniły ją jedyną w swoim rodzaju. Używam czasu przeszłego, ponieważ niestety pomimo propozycji zachowania ruin i oficjalnego udostępnienia ich zwiedzającym, w 2009 roku w całości je wyburzono. Na szczęście pozostały nam zdjęcia.