Tajemnicze chińskie konstrukcje - Ender - 7 grudnia 2011

Tajemnicze chińskie konstrukcje

Na obrazach satelitarnych udostępnionych przez Google maps, w pustynnym rejonie północnych Chin internauci znaleźli niezidentyfikowane struktury oraz towarzyszące im ogromne, wyraźnie widoczne z orbity, wyrysowane na powierzchni ziemi białe proste linie, które przecinając się tworzą dziwne wzory i siatki, przywodzące na myśl to co możemy zobaczyć na płaskowyżu Nazca. Czym mogą być te dziwaczne konstrukcje i rysunki oraz w jakim celu zostały stworzone?

Zdjęcia satelitarne zapisane na serwerach Google`a były już nie raz przyczyną wielu niespodzianek czy i zaskakujących odkryć. Pomagały archeologom i biologom w prowadzeniu badań oraz wielu innym specjalistom, którzy po raz pierwszy dostali do rąk narzędzia dostępne wcześniej jedynie nielicznym. Większość z google`owych rewelacji została dostrzeżona przypadkiem, często przez zwykłych użytkowników sieci, którzy z uwagą studiowali ujęcia interesujących ich miejsc. I to właśnie oni w niezamieszkałym regionie północnych Chin znaleźli opisywane tutaj ogromne rysunki i dziwne instalacje, które określone zostały już mianem chińskiej Strefy 51.

Pierwszy obiekt, który możecie zobaczyć sami w tym miejscu, to prostokątny obszar wypełniony białymi liniami, przecinającymi się pod różnym kątem. Żeby oddać skalę tego rysunku można dodać, że dłuższy bok prostokąta ma prawie dwa kilometry długości, a same linie kilkanaście metrów szerokości. Nawet przy największym zbliżeniu trudno powiedzieć jaką techniką zostały wykonane. Czy to farba czy też odbijająca światło ziemia lub żwir? Zapewne podobny efekt można byłoby również osiągnąć np. mechanicznie usuwając wierzchnią warstwę gleby. W wielu miejscach linie są już przysypane nawianym pyłem, ale na zdjęciu są nadal doskonale widoczne. Wszystkie są wykonane z dużą precyzją i tworzą dość dziwaczny wzór, który na pierwszy (i drugi) rzut oka nic nie znaczy. 

Dwa kolejne obiekty znajdują się jakieś kilkadziesiąt kilometrów na zachód od pierwszego (zobacz w google maps). Pierwszym jest jasny kwadrat o prawie kilometrowych bokach. Przy zbliżeniu widać, że aby osiągnąć widoczny efekt ktoś musiał usunąć na jego całej powierzchni warstwę piasku, która w zależności od miejsca mogła mieć nawet kilka metrów grubości. Towarzyszy mu drugi, klika razy większy rysunek, będący obramowaną siatką przecinających się linii, tworzących skomplikowany ornament, przypominający ozdobny witraż. Warto zwrócić jeszcze uwagę na fakt, iż teren na którym je wyznaczono jest nierówny, a mimo to linie wydają się całkowicie proste, tak więc w ich przygotowanie włożono dużo pracy. Fakt ten wskazuje też na to, że stworzono je tak by można było je obserwować z dużych wysokości.

Następny obiekt, leżący nieopodal, przypomina ogromną koncentryczną tarczę strzelniczą (google maps). Promień dziwnego okręgu wynosi jakieś 120 metrów. Zaskakujące jest to że, w samym jego środku znajdziemy trzy samoloty, najprawdopodobniej wojskowe myśliwce. Z centrum wychodzą też wyraźnie widoczne linie i kręgi, dzielące „tarczę” na równe części.

W połowie drogi pomiędzy oboma opisanymi miejscami, znajduje się kolejna konstrukcja, którą tworzą rozmieszone w równych odstępach pomarańczowe kwadraty, najpewniej złożone z wielu metalowych(?) bloków (google maps). Część z kwadratów jest zniszczona, a wokół nich dostrzeżemy też samochody śmieci oraz złom. Co ciekawe, do placu prowadzi długa asfaltowa lub żwirowa droga, wokół pełno jest śladów kół, a w pobliżu i na zupełnym pustkowiu znajdziemy też coś co wygląda na stację transformatorową.

Największe wrażenie robią jednak gigantyczne siatki tysięcy prostych linii, rozciągające się na długości kilkudziesięciu kilometrów na północ od nieco ponad stutysięcznego miasta Barkol (google maps). Przyglądając się im z bliska od razu możemy stwierdzić, że musiały być wykonane przy pomocy ciężkiego sprzętu, lecz nie są tak dokładne jak pozostałe rysunki co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę ich ilość, długość oraz niegościnny teren jaki pokrywają. Linie wytyczono w niezamieszkałym obszarze Autonomicznego Region Sinciang, który pomimo niespełna 21 milionowej rzeszy mieszkańców jest ponad 5 razy większy od Polski.

Obecność w pobliżu opisywanych miejsc sprzętu wojskowego, dróg, pasów startowych czy innych elementów infrastruktury bez wątpienia świadczy, że za intrygującymi konstrukcjami stoi ponad dwumilionowa Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza. Zresztą bezludny region, w którym się znajdują pozostaje w jej władaniu już od przeszło kilkudziesięciu lat. W obrębie kilkuset kilometrów znajdziemy Lob-nor, praktycznie wyschnięte słone jezioro gdzie pomiędzy 1964, a 1996 rokiem przeprowadzono przeszło 45 prób nuklearnych (do tej grupy zalicza się też detonacja pierwszej chińskiej głowicy atomowej). W pobliżu wzniesiono także centrum kosmiczne oraz wyrzutnie rakiet, którymi podróżują astronauci z Państwa środka. Podobnie jak amerykańskie wojsko od dziesiątek lat korzysta z ogromnych przestrzeni zachodnich pustynnych regionów USA, w tym z sławnej Strefy 51, tak i Chińczycy wszelkiego rodzaju próby i testy nowej broni przeprowadzają na niegościnnych piaskach pustyni Gobi i otaczających ją pasmach górskich i bezdrożach.

Wiele osób zwraca uwagę na to, że tajemnicze siatki przypominają układ ulic w amerykańskich miastach. Niektórzy zwolennicy teorii spiskowych twierdzą na przykład, że opisywany jako pierwszy malunek jest niczym innym jak modelem wycinka Waszyngtonu. Natomiast inni widzą w nim zakodowaną informacje zawierającą koordynaty potencjalnych celów chińskich ataków, które rozmieszczone są na całym świecie. O jeszcze bardziej nieprawdopodobne interpretacje też nie jest trudno. Eksperci wskazują na to, że obiekty były najpewniej wykorzystywane do testów różnego rodzaju rakiet. Widoczne z powietrza linie ułatwiają ocenienie skuteczności i celności tego rodzaju broni i są ponoć często, choć może nie na tak dużą skalę, wykorzystywane przez armie innych państw. Jak jest jednak naprawdę? Czy linie oraz konstrukcje rzeczywiście służyły tylko testom, a jeśli tak to czy rzeczywiście były to jedynie rakiety? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy.

Ender
7 grudnia 2011 - 01:02