Archive - niepoliczalny kolektyw muzyczny - Klaudyna - 25 sierpnia 2012

Archive - niepoliczalny kolektyw muzyczny

Zaczęło się w czasach, gdy nie każdy miał w domu Internet. Ja nie miałam, kolega studiujący wówczas w Krakowie miał. W związku z tym, że miał – ściągał to i owo. A że dobrym kolegą był (i nadal jest!) przesyłał mi płytki z różnymi swoimi odkryciami. Tak właśnie trafił do mnie folder zatytułowany You All Look the Same To Me. Nie będzie zaskoczeniem, gdy napiszę, że był tam kawałek, który rozkładał mnie na łopatki. Za każdym razem. Nikogo również nie zdziwi, gdy napiszę, że był to utwór Again.

Archive – ponoć nie zespół, a kolektyw. Archive – ponoć dzieli fanów na zwolenników starego zes... kolektywu i nowego.  Archive – nazwa, która dla różnych wyszukiwarek wcale oczywista nie jest. Archive – fajne dziewczyny, kochani chłopcy, którzy bez wątpienia znają się na swojej robocie i... już w poniedziałek, 27 sierpnia, będzie można zakupić ich najnowszy album With Us Until You're Dead. Zatem jest to świetna okazja, by przedstawić dotychczasowy dorobek grupy.

W związku z tym, iż jest to kolektyw, przez Archive przewinęło się wielu artystów. Niezmienny od samego początku (1994) trzon grupy stanowią dwaj muzycy – Darius Keeler oraz Danny Griffiths. Ich szeregi jako pierwsi zasilili Roya Arab oraz Rosko John. Wspólnie nagrali płytę, zatytułowaną Londinium. Porównywano wówczas dokonania grupy do dorobku Massive Attack, zaś Roya Arab wokalnie kojarzyła się z Portishead. Muzycy stworzyli ciekawą mieszankę trip-hopu, elektroniki, wzbogaconą o smyczki. Można rzec, iż muzyczne składowe pozostają od tego albumu niezmienne, jednak ich interpretacja za każdym razem jest inna, co powoduje, że każdą z ich płyt coś wyróżnia. Po nagraniu Londinium Keeler i Griffiths zostali zmuszeni do poszukiwania nowych członków. Nawiązali współpracę z wokalistką Suzanne Wooder, co zaowocowało nową płytą pod tytułem Take My Head (1999). Z tej płyty pochodzi chyba pierwszy charakterystyczny, rozpoznawalny utwór – You Make Me Feel (piosenka ta została wykorzystana w zeszłym roku w reklamie Ekstraklasy). Obecnie na koncertach również można usłyszeć ten utwór w wykonaniu Marii Q. Keeler i Griffiths jednak najchłodniej wypowiadają się o płycie nagranej z Suzanne. Twierdzą oni, że brakuje jej spójności, co jest wynikiem rozbieżności zainteresowań muzycznych twórców. Przygoda z nową wokalistką również długo nie potrwała.

W 2000 roku twórcy Archive ponownie rozpoczęli poszukiwania nowego głosu. Trafili na Craiga Walkera, wedle niektórych – mistrza nad mistrzów, jedyny słuszny głos w karierze Archive. Moje zdanie w tej kwestii? Bez przesady... W 2002 roku panowie nagrali album, wspomniany na początku tego tekstu – You All Look The Same To Me. Domyślać się tylko mogę, że Again zawładnęło wieloma duszami. Ponad szesnastominutowy utwór, w którym dzieją się rzeczy niesamowite. Początkowo zdaje się, że będzie to smutna piosenka o miłości, rzecz jasna, o bólu, cierpieniu. Jednak konstrukcja Again jest o wiele bardziej złożona. Poczujemy smutek, poczujemy ból, cierpienie, ale także i jakąś złość, gniew, wybuch, rozpacz. W 2002 roku miałam lat szesnaście i wzruszało mnie to dziełko do granic możliwości. W tym przypadku muszę przyznać – Again ma takie działanie tylko z głosem Craiga Walkera. To co daje nam na koncertach Dave Pen jest ułamkiem tej całej emocjonalności.

W 2003 roku Archive stworzyło bardzo przyjemną ścieżkę dźwiękową do filmu Michel Vaillant (polski tytuł to standardowy przykład inwencji tłumaczy – Najlepsi z najlepszych). Zdecydowanie inaczej musi się pracować nad ścieżką do obrazu niż nad albumem. Mimo to panowie nie porzucili swego stylu i wyraźnie czuć tu Archive. Szorstkie dźwięki, elektronicznie wygenerowany chaos, melodyjne pianino, delikatna gitara odpowiednio budują napięcie. Współpraca Keelera, Griffithsa i Walkera przebiegała bardzo płodnie. Rok później został wydany album Noise, z którego pochodzi sławetny Fuck U (och, fantastyczny, fantastyczny!). Panowie postanowili wyruszyć w trasę koncertową, promującą album, jednak Walker został zmuszony do odejścia z Archive z powodów osobistych. Trasa nie została odwołana. Wokalistę zastąpił nowy głos – Dave Pen. W trakcie koncertowania w Wiedniu spotkali się z chłopaczkiem, który sprezentował grupie swoje nagrania demo. Tego samego roku chłopiec znalazł się w kolektywie, a był nim Pollard Berrier. Pollard jest samotnym Amerykaninem w brytyjskim Archive. Nie wiem skąd, ale pojawiła się również kobieta w składzie – Maria Q. Grupa wzbogacona o świeżą krew spłodziła kolejny album w 2006 roku – Lights. Utwór tytułowy uważam za najlepszy z tej płyty, idealnie nadający się na otwieranie nim koncertów. To kolejny utwór-tasiemiec – tym razem  ponad osiemnaście minut sukcesywnie budowanego nastroju, napięcia i ciekawości – co będzie dalej. Niewątpliwie pierwsze skrzypce w albumie gra Berrier, którego głos dominuje w większości kompozycji. 

Czas, by wyznać prawdę. Napisałam, że w moim życiu Archive zaistniało wraz z albumem All You Look The Same To Me. Nie oznacza to jednak, że śledziłam poczynania chłopaków z zapartym tchem. Wedle moich wyliczeń – nie śledziłam tak z osiem lat (nie ma to jak wierna fanka). Pewnego pięknego dnia zapukała do mnie informacja, że chłopaki będą w Poznaniu, a ja koncertami nie gardzę (zwłaszcza tymi w mieście, które zamieszkuję). Chwilę wcześniej wydali dwie płyty. Najpierw Controlling Crowds Part I-III, a następnie brakującą Part IV. Poszłam zobaczyć ich na żywo i wróciłam zaczarowana (nie oczarowana, zaczarowana – urok nie opuszcza do dziś). Okazało się, że można pójść na koncert zespołu, który dobrze zna się właściwie z jednego utworu i zakochać się na tyle, by przez kolejne tygodnie nie odrywać się od całej dyskografii i pragnąć więcej, i więcej. Do ustalonego przy Lights składu przy okazji Controlling Crowds dołączył gość-niespodzianka. Przy pierwszym albumie wspomniałam o gościu – Rosko John. 13 lat później ponownie można usłyszeć jego fantastyczny rap. Płyta doczekała się również singla, który pobił popularność poprzednich. Bullets – utwór z ciekawym teledyskiem.

W trakcie koncertowania w 2010 roku, perkusista grupy, Smiley, prowadził ciekawą dokumentację życia Archive między występami. Okazuje się, że chłopcy są zabawni i psoty ich nie opuszczają. Po długim rozważaniu, jaki filmik wybrać za ten reprezentacyjny – proszę bardzo:

W 2011 pani i panowie wybrali się w nietypową trasę koncertową. Mimo obecności w wielu albumach instrumentów smyczkowych, koncerty zawsze odbywały się z istną rockową energią. Tym razem wyruszyli w podróż z orkiestrą L'Autunno. Miałam okazję zobaczyć to na własne oczy – nie jestem zawiedziona, lecz wolę zdecydowanie tą rockową moc niż takie tam symfoniczne pitu pitu.

 

Lada dzień – nowy album. Miałam okazję już przesłuchać całość, nie łamiąc prawa :) Jednak moje wrażenia dopiero w poniedziałek, wraz z premierą.

 

PS. News z ostatniej chwili! Archive stworzy ścieżkę dźwiękową do polskiego filmu Sęp, który zobaczymy na ekranach 11 stycznia 2013 roku!

Klaudyna
25 sierpnia 2012 - 22:35