Pierwsze wrażenia z Guild Wars 2 - Keii - 29 sierpnia 2012

Pierwsze wrażenia z Guild Wars 2

Premiera najbardziej oczekiwanej gry MMORPG tego roku już za nami. Co prawda miała miejsce dopiero wczoraj, ale osoby, które dokonały zakupu przedpremierowego, bawić mogły się już od soboty.
Jako, że jestem jednym z tych graczy, poniżej przedstawię Wam moje pierwsze wrażenia z dłuższego niż beta weekend obcowania z tym tytułem. Dotyczyć one będą gry oraz tego jak przebiegł start, gdyż w przypadku MMORPG praktycznie zawsze przez pierwsze dni/tygodnie problemów jest dość sporo.

Ważne: Większość screenshotów w tekście jest moja, a ponieważ gram na laptopie, ustawieniom grafiki daleko do najwyższych.

Od head startu do wieloryba

 Zaczynając od tematu numer 2, przyjrzyjmy się pierwszym chwilom od rozpoczęcia sobotniego head startu. ArenaNet zapowiedziało, że serwery mogą ruszyć nawet trzy godziny wcześniej niż oficjalny start. Tak też się stało i już o 6 rano czasu polskiego serwery zostały otwarte.
Przyzwyczajony do problematycznych premier MMO, nie łudziłem się, że szybko zobaczę ekran tworzenia postaci. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy bez najmniejszego problemu zalogowałem się i rozpocząłem grę.

 Po wejściu do strefy startowej pojawił się jednak pierwszy „zgrzyt” - overflow. W dużym skrócie, jeśli obszar, który odwiedzamy jest pełny, zostajemy automatycznie wysłani na jego odpowiednik na osobnym serwerze, czekając, aż na naszym zwolni się miejsce. Nie przeszkadza to w żaden sposób w questowaniu, ale problemy pojawiają się gdy chcemy pograć z osobą znajdującą się na innym overflow serwerze lub w prawdziwej wersji lokacji. Docelowo gra ma umożliwiać dołączanie do overflowa osób z party, ale o ile się nie mylę funkcja ta dalej nie działa prawidłowo.
Czemu „zgrzyt” umieściłem w cudzysłowie? Pamiętając parogodzinne kolejki nawet tydzień po starcie Aiona, zdecydowanie wolę takie rozwiązanie niż niemożność grania w ogóle.

 Dołączanie do członków drużyny to niestety nie jedyny problem, z którym boryka się obecnie Guild Wars 2. Graczom najbardziej dają się we znaki niedziałające poprawnie gildie, którym losowo zdarza się wykopywać członków, uniemożliwiać wysyłanie zaproszeń oraz blokować dostęp do czatu. W związku z takim stanem rzeczy, ktoś zasugerował nawet, że w obecnej postaci gra powinna nazywać się „Wars 2”.

 Kolejną rzeczą, która za nic nie chce działać poprawnie jest Trading Post, czyli dom aukcyjny. Ciągnące się dość długo koszmarne opóźnienia w wystawianiu przedmiotów skończyły się na trwającym parę dni całkowitym wyłączeniu. Kiedy wychodziłem dziś z gry w dalszym ciągu nie działał poprawnie, ale widać było, że zmiany idą ku lepszemu.
Co ciekawe, ArenaNet ogłosiło wczoraj, że wszystkie powyższe problemy mają wspólną przyczynę i trwają właśnie prace nad jej wyeliminowaniem.

Wspomniany wieloryb - przepraszamy za usterki.

 Żeby było zabawniej, pomimo wszystkich tych zgrzytów, muszę powiedzieć, że start Guild Wars 2 jest jednym z najlepszych, jakie widziałem, jeśli chodzi o MMORPG. Oprócz kilkugodzinnych problemów z zalogowaniem podczas premiery grać da się bez większych problemów i o ile pojawiające się co jakiś czas błędy irytują, daleko im do tragedii.
Pozostaje jedynie trzymać kciuki, że wszystkie niedociągnięcia zostaną naprawione dość szybko.

 Puzzle i widoki, czyli piękny jest ten świat

Po sprawdzeniu dziś mojego czasu gry komendą /age, dowiedziałem się, że od soboty poświęciłem GW2 około 40 godzin. Nie jest to tak dużo jak w przypadku niektórych członków mojej gildii, ale wydaje mi się, że wystarczy aby podzielić się bardzo wstępnymi wrażeniami z gry.

Wydaje mi się, że na początku warto przybliżyć mój typowy styl gry w MMORPG. Zwykle moim jedynym celem jest najwyższy poziom, a po zdobyciu go, co niestety ma miejsce dość rzadko, rzucam dany tytuł w kąt i biorę na warsztat inny. Możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy już po parunastu godzinach gry Guild Wars 2 wywróciło ten modus operandi do góry nogami.

Stolica Charrów.

Poziomy? Co mnie obchodzą poziomy, kiedy widzę tak pięknie zaprojektowane lokacje. Twórcy wiedzą jednak, że ludzie lubią dostawać za swe wysiłki coś namacalnego.  Dlatego by praca ich grafików i designerów nie poszła na marne, po zwiedzeniu 100% danego obszaru otrzymujemy kilka dobrych przedmiotów, doświadczenie, pieniądze i materiały do craftingu.

Przyznam jednak szczerze, że nawet bez tej dodatkowej motywacji z czystą przyjemnością zajrzałbym do każdego zakamarka mapy. Tym bardziej, że dostanie się do niektórych, szczególnie tych zawierających możliwe do odkrycia „widoki”, zdecydowanie do rzeczy prostych nie należy. Osoby stroniące od platformówek chcące odkryć wszystko w grze pewnie nie raz kląć będą we frustracji.

 Pal licho jednak drogę do widoków, gdyż to ukryte w lokacjach „jumping puzzles” doprowadzą Was czasem do furii. Pułapki, szukanie drogi dalej, która często nie jest tak oczywista jak może wydawać się na pierwszy rzut oka oraz naprawdę trudne do wykonania skoki, oto skrótowy opis tych „zagadek”. Na końcu zawsze jednak czeka skrzynia ze skarbem, także jest o co walczyć, a wysoki poziom trudności jest moim zdaniem bardziej zaletą, niż wadą. Osobiście jestem nimi po prostu zauroczony i już wiem, że to ich odkrywanie będzie dla mnie największą przyjemnością.

Questy, walka i crafting, czyli systemy wszelakie

 Bardzo cieszy mnie to, co Guild Wars 2 zrobiło z questowaniem. Zamiast brania X questów od NPCów w hubie, wystarczy, że w ich pobliżu wykonywać będziemy określone zadania, a z każdym zapełni się kawałek widocznego w prawym-górnym rogu ekranu paska. Kiedy dojdzie do końca, pocztą otrzymujemy nagrodę i możemy ruszać dalej. Chyba, że gdzieś w pobliżu zobaczymy dynamiczny event, w którym aż szkoda nie brać udziału – jest ich od groma, a niektóre po ukończeniu rozpoczynają kolejne. Oprócz dobrej zabawy, dają bardzo dużo doświadczenia, więc nie warto ich ignorować.
W grze znajdują się także instancjonowane dungeony, ale ponieważ dopiero niedawno stuknął mi 30 poziom, nie dane było mi jeszcze żadnej odwiedzić.

 Samej walce daleko do action combatu, którym chwali się TERA, ale mimo to postanowiono tchnąć trochę życia w skostniały system, towarzyszący nam od lat. Wprowadzono na przykład uniki, ale wymagają to regenerującej się stale wytrzymałości oraz odpowiedniego timingu. Ogólnie pozycja na polu walki jest rzeczą bardzo istotną i zwykle decyduje o wyniku starcia.
Dzieje się tak nawet w startowych strefach odwiedzanych po zdobyciu wysokiego poziomu, gdyż gra obniża wtedy nasz „effective level” tak, byśmy nie zmiatali przeciwników jednym atakiem.

Z jednej strony jest to rozwiązanie o tyle dobrze, że w dalszym ciągu za zadania z lokacji przeznaczonych na dużo niższy od naszego poziom możemy otrzymywać całkiem niezłe ilości doświadczenia. Niestety, wadą tego systemu jest to, że praktycznie nigdy nie czujemy się naprawdę „potężni”, chociaż zależy to od obszaru – ilość poziomów „nadwyżki” nie jest bowiem zawsze taka sama.

 Potwory potworami, ale co, jeśli ktoś chce bić innych graczy? Do wyboru ma grupowe PvP, przypominające battlegroudy z WoWa, gdzie naprzeciw siebie stają dwie drużyny po 8 osób i mają za zadanie wypełnianie różnych celów. Żeby było sprawiedliwie, na tego typu PvP wszyscy mają 80 poziom, odblokowane umiejętności oraz odpowiedni ekwipunek. Same starcia wymagają bardzo dobrej koordynacji w drużynie, gdyż po obniżeniu hp przeciwnika do 0 walka wcale się nie kończy. „Zabita” osoba, wchodzi w tzw. „downed state”, gdzie leżąc na ziemi dostaje nową pulę umiejętności, a po zabiciu kogoś lub uleczeniu się/byciu uleczonym przez kogoś wstaje i walczy dalej.

 Tego typu PvP można jednak spotkać w praktycznie każdym MMORPG. Zainteresowani czymś na większą skalę - WvWvW jest trybem dla Was. Odbywające się na osobnej mapie walki reprezentantów różnych serwerów o panowanie nad wieżami i zamkami potrafią być bardzo chaotyczne, ale mimo to, nie mając dobrej strategii można przegrać z ogarniętą grupą przeciwników. Niestety, o ile tryb ten jest moim zdaniem najciekawszym elementem gry, wydajność podczas niego bardzo kuleje. Nie dziwi to jakoś strasznie biorąc pod uwagę to, co dzieje się na ekranie, ale i tak boli.

Serwer na którym gram radzi sobie całkiem nieźle.

 Nie samą walką żyje człowiek, więc co z craftingiem? Ten różni się w dość znaczący sposób od obecnego w innych MMORPGach. Po pierwsze, bardzo ważne jest wykorzystywanie Salvage Kitów, aby zdobywać materiały z posiadanych przedmiotów. O ile wszelkiego rodzaju rudy możemy wydobyć, kawałki materiału pozyskujemy głównie z niepotrzebnych zbroi.

 Druga istotna zmiana, to konieczność eksperymentowania. Zapomnijcie o tworzeniu dziesiątek takich samych przedmiotów aby podnieść poziom profesji – to się po prostu nie opłaca.

Poprawny sposób na levelowanie craftu to otwarcie zakładki „discovery” i takie dobieranie posiadanych przedmiotów, by utworzyć recepty. Jest to na pewno dużo ciekawsze niż wycieczki do trenera po nowe przepisy i tworzenie dziesiątek takich samych koszul, żeby uzyskać możliwość szycia czegoś lepszego.

 Warto?

 Zdecydowanie tak. Gra ma oczywiście swoje wady, takie jak obecne problemy czy kulejąca na  wydajność (ponoć dobrze spisują się najnowsze beta sterowniki Nvidii), ale wynagradza to pięknym terenem do eksploracji, doskonałą muzyką i ciekawym systemem walki. Gdyby tego było mało, PvP, WvWvW oraz crafting wystarczą na wiele godzin zabawy, więc grę mogę z czystym sercem polecić wszystkim fanom MMORPG oraz wszystkim lubiącym zwiedzać wirtualne światy. Poza tym gra nie ma abonamentu, więc nawet jeśli na jakiś czas się znudzi, anulowanie subskrypcji nie będzie konieczne.

Keii
29 sierpnia 2012 - 15:39