Wydaje mi się, że większosć z nas czuje pociąg do przygody, podróżowania, bycia w drodze. Niestety nie zawsze możemy sobie pozwolić na dalekie wycieczki - a to kasy mało, a to dużo pracy, egzaminów itp. Kiedyś można było siedzieć z nosem w atlasie i marzyć o odwiedzeniu najdalszych zakątków globu. Dziś technologia umożliwia więcej. Google Street View pozwala nam przechadzać się po ulicach sfotografowanych już miast. Są też ludzie, którzy robią niesamowite, olbrzymie, niezwykle szczegółowe, panoramiczne zdjecia wybranych lokalizacji i pozwalają na generalnie nic nie wnoszącą do naszego życia zabawę w zoom in, zoom out. I dziś właśnie na taką wycieczkę się wybieram. Idziemy razem?
Londyn
Najświeższa panorama na tej liście. Powstawała w 2012 roku, światło dzienne ujrzała w lutym tego roku. W Londynie byłam raz, bardzo krótko i nie czuję związku emocjonalnego. Jednak ostrość i szczegółowość zdjęcia robi olbrzymie wrażenie. W końcu 320 gigapikseli robi swoje. Mimo zróżnicowanej zabudowy i obecności zwykłych betonowych bloków na takiej fotce Londyn wygląda naprawdę ślicznie. Proponuję zapuścić się w zielone tereny i podziwiać jesienne ubarwienie drzew. Można też przyglądać się przypadkowym przechodniom i snuć przypuszczenia skąd idą, dokąd zmierzają...
Vancouver
W Vancouver nigdy nie byłam. Pierwszy raz zapuściłam się w fotograficzną podróż dzięki autorowi 12 gigapikselowej panoramy, którym jest Ronnie Miranda. Fantastycznie wyglądają wysokie budynki, a zza nich pokazująca się fragmentami kręta rzeka. Myślę też, że ładny widok muszą mieć mieszkańcy wieżowców w okolicach portów. Z jednej strony miasto, z drugiej woda i olbrzymie statki. Zdjęcia robiono wiosną. Drzewa budzą się do życia - różowe kwiatki, żywo zielone liście królują. Ronnie Miranda jest również autorem zdjęcia północnego wybrzeża Vancouver. Powiem tylko, że na fotce można odnaleźć panią, która opala się topless.
Wiedeń
Panorama stolicy Austrii w 50 gigapikselach powstała w 2010 roku. W związku z tym, iż najbardziej zapamiętanym słówkiem z lekcji niemieckiego jest dla mnie die Müllverbrennungsanlage - od razu skierowałam się w stronę spalarni śmieci. Co w niej interesującego? Budowla kojarząca się z brudem i odpadkami, wyglądem przypomina minaret w baśniowej reżyserii. Wszystko dzięki wspaniałej przeróbce, której dokonał Friedrich Hundertwasser (to postać na osobny wpis!). Patrząc na Prater, widze kolejkę, która poobijała mi biodra i dała poczucie, że zrobiłam coś niebywale niebezpiecznego. W pierwszym wagoniku. Brrr.
Budapeszt
Pod wdzięczną nazwą 70 Billion Pixels Budapest możemy zwiedzać stolicę Węgier zarejestrowaną trzy lata temu. Panorama została wykonana z jakiegoś pobliskiego wznisienia. Zanim za pomocą zooma dotrze się do centrum, ma się wrażenie, że oglądane miasto wybudowane zostało w środku lasu. Dachy domstw wychylają się nieśmiało spomiędzy gęstego zadrzewienia. Po kilku ruchach myszką docieramy do betonowego centrum. Nigdy nie byłam w Budapeszcie, ale panorama ta zupełnie nie robi na mnie wrażenia. Nie znalazłam niczego interesującego, choć domyślam się, że Budapeszt sam w sobie musi być wart uwagi.
Sewilla
Jose Manuel Domínguez Pablo Pompa sfotografował Sewillę. To moja kolejna wędrówka po obcym mieście. Zachwyca stopień nasłonecznienia, żywe kolory. Zastanawiam się co to za wielka budowa zaraz po prawej stronie. Zieloność zauważyć można tylko wokół rzeki, dalej rosną tylko budynki. I ten brak zieleni powoduje sprawia, że myślę o Sewilli jak o bardzo upalnym mieście... nieprzyjaznym, gdy tylko słońce mocniej przygrzeje - co pewnie znów jest tylko wrażeniem.
Cannes
Zielone wzgórza Cannes, rezydencje, ville oraz piękny port Lazurowego Wybrzeża prezentuje się bardzo przyjemnie. Można przejść się zatłoczoną plażą, poprzyglądać się wypoczywającym, obejrzeć przy głównej promenadzie słynny hotel Carlton - InterContinental. Gdy popatrzymy w kierunku morza, ujrzymy wyspę św. Małgorzaty, gdzie więziony był Człowiek w Żelaznej Masce.
Z zupełnie innej beczki...
Wielkich panoramicznych zdjęć do przybliżania i oddalania doczekała się również Droga Mleczna oraz... embrion ryby o wdzięcznej nazwie - danio pręgowany.
A teraz... rusz się sprzed kompa i idź na spacer (ale może poczekaj do rana, bo teraz to same łobuzy się kręcą po ulicach :P). Tyle przecież możesz zrobić. Tak do Ciebie mówię. Idź. Ja też idę (ale dopiero jutro).
PS A gdzie jest Wally?