Spielberg w 1993 spełnił dziecięce marzenia. Przeniósł świat gumowych dinozaurów na wielki kinowy ekran i zrobił to ze wrodzonym sobie kunsztem, dzięki czemu pierwsze smakowanie filmu, było ekscytującym przeżyciem, które jako dzieciak zapamiętałem i wspominam do dnia dzisiejszego. Wówczas wszyscy moi znajomi z podwórka bawili się chińskimi podróbkami Tyranozaurów i Triceratopsów, nosili tornistry z Pterodaktylem i chłonęli książki encyklopedyczne o niezliczonych rasach ziemno-morskich potworków. W 1993, gdy film wchodził na ekrany kin, wybrzmiewały błagalne jęki w kierunku rodziców, by zabrali nas ze sobą na seans. Wybrańcy którzy tego dopięli, stanowczo negowali natomiast "plotki" jakoby trzęśli się przez większość seansu ze strachu.
Po kilku latach, do filmu wracałem znowu i znowu i znowu (...), zajechałem dwie taśmy VHS, a reklamy z Polsatu które przypadkiem nagrały się razem z filmem znałem równie dobrze jak finałowe sceny i ścieżkę dźwiękową (swoją droga chapeau bas John Williams). Krótko mówiąc jeden z tych filmów, do których prędzej czy później się wraca. Następna odsłona „Parku”, przez pewne grono uważana była za film lepszy od poprzednika. Osobiście uważam, że jak z każdymi sequelami, był to stopień w dół, tak jak i kolejne stopnie, dla następnych odsłon. Czy więc odrodzenie serii może wskrzesić dawną iskrę i czy obecne społeczeństwo filmowe i popkultura jest jeszcze zainteresowana "gumowymi dinozaurami"?
Po obejrzeniu pierwszego oficjalnego zwiastuna i przyswojeniu komentarzy na jego temat, stwierdzam - niestety nie. Przykro stwierdzić to jako osoba, która na podobnym filmie się wychowała, ale świat się nam trochę zmienił. Dziś nikomu nie imponują już wielkie jaszczury biegające po ekranie. Widzimy je wszędzie tam gdzie da się je wcisnąć: w każdej grze, filmie Sci-Fi, na konwentach fantastyki itp. Nie są niczym niezwykłym. Idę także o zakład, że film przyciągnie głównie widownie w średnim wieku. Ta zaś zabierze ze sobą swoje pociechy, które nieswojo będą się przyglądać jak ich staruszkowie przypominają sobie młodość.
Jurrasic World ma zadatki na bycie kolejnym, niepotrzebnym odgrzewanym, kotletem. Nie wyrywam się z oceną fabuły filmu, ponieważ sam trailer zdradza jej niewiele, aczkolwiek i tu nie liczyłbym na nic specjalnego. Ot typowe standardy survivalu i nijakiego końca z płytkimi jak kałuża, wątkami emocjonalnymi, przewijającymi się w tle. Zdaję sobie sprawę, że na pierwowzór, patrzę zaślepiony sentymentem, aczkolwiek nawet chłodno kalkulując - Jurrasic Park po tylu latach broni się sam. Efekty specjalne nadal są wykonane na takim poziomie, że ze spokojem mieszczą się w standardach, a to przede wszystkim ze względu na fakt, realnego występowania makiet dinozaurów na ekranie a nie Affter Efects'a. Zresztą reżyserem tego filmu był Steven Spielberg w szczytowej formie (w tym samym roku na ekrany zawitała Lista Schindlera). 3 minutowa zapowiedź świeżaka to masa cyfrowej grafiki, beznadziejnie dobrana muzyka i trochę efekciarstwa. Aczkolwiek urzekło mnie jedno – niedosyt i fakt, że twórcy, nie wyłożyli wszystkich kart na stół. To rzadkie w czasach, gdzie finałowe potyczki bohaterów można obejrzeć już w pierwszych zwiastunach. Tutaj do końca nie wiemy co wydarzy się na wyspie (no dobra - wiemy! tak jakby...). Może to podobnie jak komar w bursztynie, ukłon w stronę Spielberga i jego kunsztu suspensu.
Gamingowo porównałbym ten film do pierwszego Far Cry, trochę śmierdzi naftą, ale przecież nadal świetnie się broni i przede wszystkim budzi niezapomniane wspomnienia oraz historie z nimi związane (ekhm… np. o odpalaniu na leciwych złomexach).
Czy warto więc czekać i wybrać się na Jurassic World do kina? Moim zdaniem – tak. Mimo wszystko, jeśli tak, jak ja, odczuwacie sentyment do starej wersji, coś zaciągnie Was do kas kinowych. Nieważne czy będzie to sentyment, ciekawość czy zwykła nadzieja na dobre widowisko. Choć cały wpis opiera się na charakterystyce porównawczej, to przyznaje że nie ocenia się książki po okładce. Ja po prostu na zbyt wielu obecnych filmach już się zawiodłem i często obiecuję sobie zbyt dużo. W tym wypadku oczekuje tylko dobrego filmu, który obudzi trochę dziecka z lat 90, tego i sobie i Wam, zainteresowanym, życzę.