Andy Weir - Marsjanin - Opinia o książce - qGard - 25 września 2015

Andy Weir - Marsjanin - Opinia o książce

     Czytanie książek s-f zawsze jest dla mnie trudne, nigdy nie mogę wczuć się w klimat takich tytułów. Jeszcze gorzej jest z książkami, które opowiadają o bardzo niedalekiej przyszłości, takie najzwyczajniej nie przypadają do gustu.
     Za Marsjanina zabrałem się, ponieważ gdzie nie bym nie zaglądał, to czytelnicy wychodzili z siebie opisując, jak dobry jest ten tytuł. Z książkami, wychwalanymi na prawo i lewo też mam problem i nie lubię takich czytać, albowiem często moje oczekiwania względem takiego tytułu są zwyczajnie zawyżone w stosunku do tego co dostaję w rzeczywistości. Jeżeli chodzi o książkę Andy'ego Weir'eya, to muszę przyznać, iż mnie kupiła. Kupiła po całości.

Źródło: https://literatour2.wordpress.com/

W niedalekiej przyszłości odwiedzić Marsa nie będzie aż tak ciężko, skoro tak, to czemu by nie wysłać ludzi by zbadali lepiej jego powierzchnię i przywieźli próbki. Nasz tytułowy Marsjanin, czyli Mark Watney, jeden z kosmonautów wysłany na trzecią już ekspedycję badawczą na Czerwoną Planetę. Mark był jednym z niewielu ludzi, którym udało się wylecieć w kosmos, był również w jeszcze mniejszej grupce, która miała okazję Marsa odwiedzić, oraz jako pierwszy człowiek tam umrze.
     Gdy coś ma pójść źle, to z reguły idzie źle. Pogram Ares 3 w skład którego wchodził nasz bohater, już na samym początku ekspedycji natrafia na najmocniejszą jak dotąd burze piaskową.  Jedyną możliwością jej przetrwania było przerwanie misji i ucieczka z Czerwonej Planety. Jednak nie wszystkim udało się dostać do statku, który miał ich wysłać na orbitę planety. Jak łatwo można się domyślić, to właśnie Mark był owym nieszczęśnikiem, któremu udało się jedynie złapać kawałek odłamanej anteny, która przez burzę piaskową rozpędziła się do takiej prędkości, że trafiła naszego bohatera w bok, przebijając skafander i posyłając go na kilka metrów dalej. Gdy ocknął się, nie było już burzy, nie było również statku, nie było nikogo. W taki o to sposób Mark został sam na Marsie, sam też musi sobie poradzić, bo przez burzę piaskową została połamana antena komunikacyjna z ziemią, ta sama, która zbiegiem okoliczności prawie zabiła protagonistę.
     W tym momencie zaczyna się tak na prawdę nasza książka.  Rozpoczynając cześć, która najbardziej przypadła mi do gustu. Od zawsze bardzo lubiłem motywy przetrwania, oczywiście, zazwyczaj toczyły się one na ziemi, gdzie człowiek może chociaż normalnie oddychać. Tu można mnie uznać za sadystę, ale przyjemnie czytało mi się jak bohater czy bohaterka radzą sobie w trudnych chwilach, próbując przetrwać. Dokładnie tym kupiła mnie właśnie ta książka, nie tyle mamy do czynienia z bohaterem próbującym przetrwać, co widzimy całkowicie inne niż do tej pory rozwiązania. Oczywiście nieco te problemy różnią się od tych już nam znanych, ale praprzyczyna jest ta sama - przetrwać. Książka napisana jest tak, by wyglądać jak pamiętnik. Każdy dzień swojego życia Mark zapisuje z nadzieją, że może ktoś kiedyś znajdzie jego zapiski. To fajny zabieg, który ułatwia czytanie ludziom przyzwyczajonym do czytania na przykład blogów.
    Ogólnie w moim odczuciu książka została napisana w taki sposób, by przypadła do gustu większej publice. Oczywiście przez całą historię, dostajemy bardzo dużą ilość zjawisk chemicznych i fizycznych, które są dokładnie opisane. Nie zmienia to faktu, że przez to książka zyskuje tylko nieco wiarygodności. Sam fakt starania się by przetrwać i przeżyć jest lepiej nakreślony. Dla przykładu, na początku książki nasz bohater zastanawia się w jaki sposób uzyskać wodę do momentu aż misja numer 4 przyleci na Marsa. Z jego obliczeń wyszło mu, że potrzebuje około 250 litrów wody. Jest jeden sposób by wodę uzyskać, czyli przeprowadzić spalanie wodoru wraz z tlenem. Teraz pytanie jak zdobyć tlen, można go uzyskać przy pomocy odzyskiwacza tlenu który NASA wysłało wraz z nimi na Marsa. Zdobycie wodoru nie jest łatwe, jedynym sposobem jest uzyskanie go z hydrazyny czyli z paliwa rakietowego. Co nie jest prostym zadaniem, ponieważ jeśli będzie się to wykonywać w atmosferze tlenowej to wodór, który właśnie w ten sposób się uzyskało, wybuchnie. W taki sposób autor nakreśla nam ten survival na obcej planecie jeszcze bardziej, bo z domieszką  realizmu.

Źródło: muza.com.pl

 

     Jeśli mowa o bohaterze, to jest on największym atutem tej książki. Został stworzony w taki sposób, że człowiek z wielkim zaciekawieniem obserwuje jak uda mu się poradzić z tymi trudnościami jakie napotkał. Mark jest jedną z zabawniejszych postaci, których przygody czytałem. Ma pozytywne podejście z sarkastycznym uśmieszkiem. I nawet w momencie, w którym każdy załamywałby się i nie wiedział co ze sobą zrobić, on nie tyle stara się z tym uporać, co żartuje sobie z własnych porażek i sukcesów. Przez to postać jest strasznie przyjemna i humorystyczna, ze względu choćby na ilość docinków jakie Mark serwuje nam co kilka stron wymierzone w siebie, w Czerwoną Planetę czy nawet Naila Armstronga. Tworzy to z książki również zbiór, całkiem przyjemnych można by było powiedzieć,  gagów. Fajnym zabiegiem który użył autor jest podstawianie czytelnikowi pod nos niepotrzebnych informacji. Często pisząc coś autorzy przez całą książkę podrzucają małe fakty dla czytającego by sam mógł się domyślić co się wydarzy, tu jest zgoła inaczej. Autor podkłada nam informację, które interpretujemy jako podpowiedzi do późniejszych wydarzeń a potem okazuje się, że jest to żart z czytelnika.
     Jeśli miałbym podsumować tytuł Marsjanin, to powiem, że Andy Weir wykonał kawał dobrej roboty, a jest to jego pierwsza książka. Mamy tutaj, ciekawą historię, która, choć prosta, jest bardzo wciągająca, fajnie stworzonego bohatera, dzięki któremu mamy syndrom kolejnego rozdziału. Występuje tu też niestety schematyczność opowieści, ale nie ma się czego dziwić przy tak utworzonej historii. W gruncie rzeczy ja polecam ten tytuł i oczekuje wersji kinowej, która ma się ukazać na dniach.
    Książka przeczytana, więc nic tylko iść do kina i marudzić jak to słabo zekranizowali.

qGard
25 września 2015 - 15:36