Robert Foryś przy tworzeniu "Sztejera" wziął sobie do serca słowa klasyka "jak ściągać to od najlepszych", jednak zaczynam się zastanawiać czy nie za bardzo. Polskich twórców fantastyki lubię i to dość mocno, sięgam nawet po nich częściej niż po zagranicznych. W wypadku tego autora sądzę, że przeceniłem jego umiejętności. "Sztejer" to książka z gatunku fantastyki, czas akcji to postapokaliptyczna przyszłość, miejsce? Nie mam zielonego pojęcia. Została wydana w 2011 roku przez Fabrykę Słów.
Głównym bohaterem jest tytułowy Vincent Sztejer. Jest on(i tutaj pojawia się właśnie pierwszy moment, w którym nasz drogi autor ściągał) Wiedźminem przyszłości, zabija zmutowane stwory za pieniądze. Przyznam, że pierwsze strony książki są naprawdę bardzo zachęcające, bohater walczy z topielcem(przypadek?). Opis pojedynku jest co najmniej dobry, widać, że autor się postarał. Powiedziałbym nawet, że dzięki tym kilku stronom zachęcił mnie mocno do zakupienia swojej książki. Bo jeżeli rozpoczęcie przygody tak wygląda to potem nie może być gorzej, jednak nieco go przeceniłem. Im dalej w las tym gorzej, oczywiście nie chcę tutaj wypisywać, że ta książka to gniot, to nie prawda, jest to przeciętny tytuł, ale do oceny końcowej jeszcze kawałek. Gdy Sztejer postanawia przestać naśladować Geralta zamienia się w głównego bohatera z jednego dość dobrego filmu pod tytułem "Jestem Legendą", bo dalsza część pierwszego rozdziału to mocna zrzynka właśnie z tej produkcji. Przez pierwszy rozdział autor stara się utrzymywać stosunkowo wysoki poziom, choć spada on względem początkowych kilku stron, jednak czytało się gładko i przyjemnie. Nienajgorsze postapo zawsze w cenie.Przejdę teraz jednak do smutnej części. Forysia w drugiej połowie książki poniosło, bo wykorzystał nieco pomysłów z 300(tak, dokładnie z tego filmu), jak również z produkcji Johna Woo, nawet gołębie. Nie chcę tutaj streszczać całej książki, więc czas na moją ocenę. Tytuł jest napisany fajnie, czyta się go lekko, co prawda kilka rzeczy jest mocno zapożyczonych z różnych tytułów, jednak to nie przeszkadza w miłym delektowaniu się lekturą. Same zapożyczenia można przeboleć, w pewnym momencie(zwłaszcza przy czytaniu drugiej części "Sztejera") nie byłem pewny, czy autor nie robi sobie żartów i całość nie jest przypadkiem mocnym ukazaniem tych zrzynek w krzywym zwierciadle. Książka starała się utrzymać poważny temat i nastrój, jednak to w jaki sposób niektóre rzeczy z "naszych czasów" zostały ukazane, bawiło. Prócz problemu ze ściąganiem "Sztejer" ma również problem z sensem, czasem w historie wkradają się takie małe problemy z trafnością danego zachowania. Chodzi mi tutaj o fakt, że autor sam sobie zaprzeczył, bądź główny bohater uczynił coś, co nie miało żadnego sensu. Posłużę się tutaj przykładem nieco przeze mnie zredagowanym: "Użyję super mocy dzięki której przez całą noc mogą czuwać, lecz po użyciu tej super mocy będę bardzo zmęczony i muszę udać się na długi sen. A nie możesz po prostu normalnie czuwać bez super mocy tak jak normalny człowiek? Nie. Czemu? Bo to nie będzie widowiskowe”.Na szczęście przez całą książkę są może dwa takie wypadki. Mnie osobiście to strasznie raziło po oczach, lecz być może zdarza mi się doszukiwać problemów na siłę.
Sama fabuła w tej książce nie stoi na wysokim poziomie, mamy bohatera który zabija umarlaków za pieniądze i w sumie to tyle, co prawda w drugim rozdziale dochodzą inne bodźce napędzającego naszego protagonistę, co nie zmienia faktu, że w całości nie jest to coś, co mogło by powalić fabularnymi zwrotami akcji czy głębokim sensem opowieści. Tytuł sam w sobie ma sporo błędów, jest nie najwyższych lotów, jednak opowieść jest lekka, nie wymusza na czytelniku ciężkich przemyśleń, bohater bardzo szybko daje się polubić, nie jest on jakoś mocno charyzmatyczny ale wtrąca co jakiś czas zabawne teksty. Innym ważnym elementem jest fakt, że autor nie uczynił Sztejera niezwyciężonym człowiekiem, który potrafi zabić wszystko co znajduje się na jego drodze. Jest zwykłym śmiertelnym bohaterem, co również się podoba. Ja nie oceniam tej książki wysoko, jest to tytuł do poczytania sobie tak dla przyjemności. W całokształcie jestem przekonany, że jest to dobry średniak, bo nie urywa głowy ani nie wywołuje wymiotów. A dla początkującego czytelnika jest odpowiednią pozycją.