Recenzja gry Transformers: Devastation - Danteveli - 12 października 2015

Recenzja gry Transformers: Devastation

Danteveli ocenia: Transformers: Devastation
70

Należę do pokolenia wychowanego na Transformersach. Wszyscy znajomi oglądali bajkę ( do dzisiaj mam kilka kaset VHS z odcinkami kreskówki) i każdy chciał mieć zabawki z robotami. Z tego też powodu moje zmrożone serce rozgrzewa się na ułamek sekundy kiedy pomyślę o Autobotach i Decepticonach. Ten sentyment został wielokrotnie nadużyty. Tym razem Transformers: Devastation ma jednak przywrócić magię dziecięcych lat. Czy ekipie z Platinum Games się to udało czy też dostajemy kolejny szrot na miarę filmów Michaela Baya?

Fabuła Devastation przypomina odcinki serialu. Megatron wraz ze swoją ekipą Decepticonów mają kolejny niecny plan. Tym razem Autoboty muszą zapobiec przeobrażeniu się w ziemi w planetę w stylu Cybertron. Uczynić to może statek Proudstar odnaleziony przez tych złych. Mamy więc walkę pomiędzy siłami dwóch frakcji Transformersów. Fabuła może wydawać się trochę standardowa ale daje okazję do zaprezentowania wielu elementów charakterystycznych dla sagi o kosmicznych robotach. Całość to 7 rozdziałów kampanii, która powinna starczyć na jakieś 6 godzin gry.

 

W nasze ręce oddanych zostaje 5 Autobotów, którzy stawią czoła siłom Megatorna. Mamy więc Optimusa Prime, Bumbleebee, Wheeljacka, Sideswipe i Grimlocka. Mamy więc popularne postacie, które powinny zadowolić większość fanów. Na początku każdego z rozdziałów wybieramy, w którą postać chcemy się wcielić ale w trakcie trwania misji możemy zamienić naszego robota w specjalnych punktach. Nie widzę większego sensu takiego zachowania bo po pierwsze w trakcie gry polepszamy statystyki naszego robota. Po drugie w gameplayu maszyny są do siebie bardzo podobne. Jedynie Grimlock z racji tego że jest Dinobotem nie zamienia się w samochód. Efektem tego jest minimalne inne sterowanie nim. Niezbyt wielka różnorodność pomiędzy postaciami nie jest jakąś wielką wadą. Po prostu trochę brakuje mi zróżnicowanych Transformersów do jakich przyzwyczaił mnie cykl Wojny o Cybertron od High Moon Studios.

 

Gdy już wybierzemy naszego robota to wyruszamy do akcji. Całość sprowadza się do walki ze znienawidzonymi Decepticonami. Siepanie przeciwników uzupełnione jest także sekcjami „jeżdżonymi” i fragmentami gry gdzie robimy coś innego. Jest na przykład sekwencja ostrzeliwania wrogów z działa, część gry gdzie oglądamy naszą postać z „oczu ptaka” czy scena na walącym się moście. Dzięki temu monotonia nie wkrada się zbyt szybko do rozgrywki. Co kilkanaście minut przez chwilę robimy coś innego niż zwykłe siepanie wrogów. Ważnym elementem gry są pojedynki jeden na jeden. Te starcia z „bossami” zdarzają się dość często i potrafią być całkiem emocjonujące.

 

Wspomnieć należy o samym systemie walki. Na pierwszy rzut oka wydaje się ona dość prosty. Mamy strzelanie i dwa ataki wręcz, unik i zdolność specjalną naszego Autobota. Platinum Games gwarantuje jednak masę niuansów sprawiających że starcia są interesujące a nasze mozliwości bardzo rozbudowane. Jasne że nie jest to poziom Devil May Cry czy Bayonetty ale i tak byłem zaskoczony głębiom systemu walki zaprezentowaną w najnowszych Transformersach. Gra w przeciwieństwie do poprzednich tytułów o Robotach w Ukryciu nie jest strzelanką. W moim przypadku używanie broni palnej ograniczało się do sytuacji gdy nie mogłem dosięgnąć latających wrogów. W większości przypadków posługujemy się bronią białą lub pięściami. W skutecznej walce przydatne są uniki. Po ich udanym wykonaniu dostajemy kilka sekund spowolnionego czasu, które pozwalają nam bez przeszkód władować w przeciwnika kombinację ataków. Uniki u umiejętne korzystanie ze zdolności specjalnych naszego Autobota są kluczem do sukcesu.

 

Gra ma dość rozbudowany system ulepszania uzbrojenia. Nasze bronie mają klasy, poziomy i specjalne właściwości w stylu lodowych czy ogniowych obrażeń. Przedmioty możemy łączyć ze sobą w celu utworzenia silniejszych sprzętów. Podczas samej gry z przeciwników i skrzyń wypada cała masa różnego rodzaju uzbrojenia. Rożne miecze, granatniki, wyrzutnie rakiet, snajperki, karabiny i pistolety. My nosimy ze sobą 4 narzędzia zagłady. Pozwala to przygotować się na różne typy wrogów. Poza tym elementem możemy także w prosty sposób wytwarzać pasywne ulepszenia naszego bohatera. Dzięki nim możemy liczyć na bajery w stylu regeneracji amunicji, większej odporności czy zdobywania większej ilości punktów doświadczenia. Obok tego wszystkiego jest także sklepik pozwalający nam zakupić nowe ruchy dla naszych postaci a także pomocne przedmioty w stylu apteczek czy chwilowych boosterów dla zdrowia, finansów itp. Systemy te wydają się być trochę zbędne. Podczas samej gry nie odczuwałem wielkiej różnicy pomiędzy moim Optimusem z siekierą na poziomie 1 a 4. Może elementy te nabierają większego znaczenia przy kolejnych podejściach do trybu kampanii?

 

Jednym z ważniejszych elementów wpływających na taki a nie inny odbiór tej gry jest oprawa audiowizualna. Charakterystyczna stylistyka jest tym co przykuło oczy graczy podczas pierwszej prezentacji. Transformers Devastation wygląda dokładnie tak jak pamiętam kultowy serial animowany o Robotach w Ukryciu. Mamy design postaci wywodzący się z lat 80. Fani wyglądu robotów z pierwszej generacji Transformersów będą po prostu w niebo wzięci. Gra ma przepiękny cell shadingowy styl, dzięki któremu podczas gry ma się wrażenie oglądania kreskówki. Nieraz przecierałem oczy ze zdumienia jak dobrze ta gra wygląda. Genialna oprawa graficzna została uzupełniona przez podobne audio. Aktorzy udzielający głos Optimusowi Prime'owi, Bumblebee czy Megatronowi w klasycznej kreskówce powracają by jeszcze bardziej wprowadzić nas w nastrój. Obok tego mamy całkiem solidny soundtrack za którym stoi Vince DiCola - człowiek odpowiedzialny za muzykę z filmu animowanego Transformers. Dzięki temu podczas całej przygody słyszymy melodie utrzymujące nas w nastroju dawno minionych lat.

 

O lekko sentymentalny nastrój tej produkcji nie dba tylko i wyłącznie grafika i dźwięk produkcji. W grze mamy masę rzeczy dla fanów Transformersów. Jednym z pierwszych przeciwników jest Devastator. Później mamy jeszcze Starscreama, Soundwave'a, Shockwave'a czy samego Megatrona. Ważne jest to, że pojedynki z rozpoznawalnymi Decepticonami są dość częste. Jest to genialne rozwiązanie bo rozwalanie byle jakich stworków nie jest nawet w połowie tak klimatyczny jak staniecie naprzeciw komuś kogo zna się z kreskówki/komiksu. Naszymi wrogami są zarówno większe jak i mniejsze roboty. Są one dość różnorodne bo mamy zarówno jeżdżące roboty jak i samoloty. Nie wymusza to od nas jednak zbytniego zmieniania naszego stylu walki.

 

Oczywiście obok wszystkich świetnych rzeczy mamy także kilka elementów trochę słabszych. Pierwszym problemem jaki mam jest zbyt mała różnorodność lokacji. Niby jest kilka miejscówek ale w trakcie gry ma się wrażenie jakbyśmy bez przerwy przemierzali jedno miasto. Jest też kwestia braku kampanii dla Decepticonów. Aż chciałoby się pograć tymi złymi robotami. Niestety by to uczynić będziemy musieli poczekać na kontynuację gry lub jakieś DLC. Mogę się także przyczepić do braku uczucia rozwoju naszej postaci. Niby polepszają się statystyki naszej postaci i zdobywamy lepsze bronie. Brakuje mi jednak jakiegoś poważniejszego poszerzenia wachlarza umiejętności ( jest 5 czy 6 które możemy kupić), które sprawiłoby że czułbym zdecydowaną przewagę nad wrogami. W końcu gdy gram jako Grimlock lub Optimus Prime powinienem przechodzić przez większość przeciwników jak nóż przez masło. Może to być czepialstwo ale nigdy nie czułem tego że jestem zdecydowanie silniejszy od przeciętnego Decepticona. Trochę szkoda bo właśnie dlatego cały element ulepszania uzbrojenia i levelowania statystyk naszego robota wydaje mi się zwykłą zapchajdziurą. Szkoda bo gdyby te elementy zostały porządnie wprowadzone to gierka mogłyby nieźle pozamiatać jako coś pomiędzy grą akcji a tytułami napędzanymi zbieraniem złomu jak Diablo, Borderlands czy Destiny. Wady te nie są jednak na tyle poważne by odebrały nam radość z rozwałki wrogich robotów.

 

Gra Platinum Games jest naprawdę solidnym tytułem, który udowadnia że pod nieobecność High Moon Studios da się zrobić dobra grę o Robotach w Ukryciu. Produkcja ta wiele rzeczy robi bardzo dobrze. Pod koniec ma się ochotę na więcej co teoretycznie można zaspokoić przejściem kampanii na kolejnym poziomie trudności. Mamy wtedy trochę inne rozłożenie przeciwników. Jest też tryb wyzwań i możliwość wykonania zadań pobocznych. Wszystko to jednak nie zastąpi mi braku kampanii dl Decepticonów. Nie rozwiąże to też problemu małej ilości i różnorodności lokacji jakie przyjdzie nam przemierzać. Niestety między innymi z tych powodów ta bardzo dobra gra o Transformersach nie jest w stanie zdetronizować ani Wojny o Cybertron ani jej sequela.

 

Transformers Devastation to świetny przykład gry wykorzystującej nostalgię w dobry sposób. Elementy kojarzące się z minionymi już czasami przykuwają uwagę i zachęcają do gry. Obok nich mamy jednak także solidny gameplay, który zachęca na pozostanie przy produkcji na dłużej niż tylko pierwsze kilkanaście minut. Osoby lubujące się w tematyce Robotów w Ukryciu powinny być z tej pozycji bardzo zadowolone. Pozostali dostają solidną grę akcji od Platinum Games, która pokazuje że Activision jest jeszcze w stanie pozytywne nas zaskoczyć.

Danteveli
12 października 2015 - 14:07