Oceniam zakończenie sezonu "The Walking Dead"
Prima Aprilis 2016 w Internecie
"Lobster", czyli koszmar singli. Recenzja filmu
Relacja z rozdania Oscarów 2016 - DiCaprio ze statuetką, Spotlight najlepszym filmem
Oscary 2016 - moje typy i przewidywania
"Spotlight", czyli o pedofilskim skandalu w Kościele
Jest prawie najgorszy. Ciągle nie mogę się nadziwić, że powstają takie twory jak „Wyjazd integracyjny”. Ktoś daje na to pieniądze, zdolni aktorzy decydują się w tym zagrać. Co jest nie tak z Fryczem?! Rozumiem, że hajs musi się zgadzać, ale by to osiągnąć trzeba grać w 5 filmach rocznie, z czego 4 to kompletne kaszany? Co jest nie tak z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, który dorzuca się do filmów, które już na papierze są nieporozumieniem? Co jest nie tak z ludźmi, którzy idą na to do kina? W ten sposób dochodzimy do mnie. Na wstępie krótko wytłumaczę się, dlaczego spędziłem wieczór z „Wyjazdem integracyjnym”.
Na pewnym forum przeczytałem, że książki takie jak „Prawdziwy gangster” nie powinny w ogóle powstawać. To gloryfikowanie przestępców, stawianie pomników ludziom, którzy w przeszłości mordowali innych, robili sobie żarty z prawa, siali wokół siebie postrach, a na koniec rośli do rangi idoli. Jak pokazuje historia Jona (bez „h” w imieniu) Robertsa wiele w tym prawdy. Problem w tym, że nikt nie chce czytać o pilnych studentach, którzy podejście do egzaminu bez przygotowania traktują jak jazdę na krawędzi – wielką przygodę. Chętnie za to przeczytają o dręczycielach tych kujonów. Roberts jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego „Kokainowi kowboje”. Wkrótce powstanie biograficzna fabuła z Markiem Wahlbergiem w roli głównej. Została napisana także książka, o której tu mowa. Dręczenie kujonów to jedna z wielu złych rzeczy jakie Roberts zrobił w swoim życiu i to jedna z mniej bulwersujących.