Chris Hemsworth: Naparzanie - recenzja filmu Tyler Rake: Ocalenie
Wchodzi McConaughey do baru... Recenzja filmu Dżentelmeni
Recenzja filmu Atomic Blonde. Styl, styl i jeszcze raz przemoc
Przegląd Kina Azjatyckiego. Korea #2
10 znanych filmów i postaci z gier w Ghost Recon Wildlands
1,15 trupa na minutę. Recenzja filmu John Wick 2
Rok 1992. Do kin wchodzi film Pasikowskiego – „Psy”. Z czasem dołączy do grona produkcji, z których cytaty wielokrotnie będą przytaczane - wiele lat później. W obsadzie Bogusław Linda, Cezary Pazura, Marek Kondrat. Każdy ma już na swoim koncie kilka ról, wyjątkiem jest tylko najmłodszy Pazura. To oni mają stanowić aktorski trzon polskiego przemysłu filmowego na następne lata. Pasikowski określił się już „Krollem” – będzie robił filmy sensacyjne w amerykańskim stylu.
Nicolas Winding Refn w ciągu 3 lat zrobił 2 filmy, które mógłbym ustawić na przeciwległych biegunach. Pierwszy z nich, Valhalla Rising - nudny, europejski do potęgi, grafomański fresk o wikingach płynących w łódce. Trwający półtorej godziny rzyg, który oglądałem na 4 raty i byłem bliski załamania nerwowego. Po drugiej stronie stoi zaś Drive - jankeskie kino sensacyjne, które czerpie z klasyki gatunku pełnymi garściami, hipnotyzuje widza i trzęsie nim od pierwszej do ostatniej sekundy seansu. Refnowi wycieczka za Ocean wyszła chyba na zdrowie, bo jego pierwszy film zrodzony z hollywoodzkiej ziemi to niemalże ideał.
Bohaterem Drive jest Kierowca. Kierowca pracuje na codzień jako kaskader samochodowy - wykonuje za kasę niebezpieczne ewolucje, bierze udział w pościgach etc. W wolnym czasie dorabia sobie jako mechanik samochodowy w warsztacie swojego podstarzałego przyjaciela Shannona. W nocy Kierowca zmienia się w szofera lokalnych przestępców rabujących sklepy, magazyny i mniej wysublimowane obiekty handlowe. Kieruje się przy tym kilkoma zasadami, którym jest wierny. Po pierwsze - daje rzezimieszkom jedynie 5 minut na załatwienie spraw. Co dzieje się przed i po, bohatera nie interesuje, tylko zwyczajnie wciska gaz do dechy i znika z miejsca przestępstwa. Po drugie, nie używa broni. To musi kryminalistom wystarczyć, w zamian otrzymują 100% pewność, że Kierowca wyciągnie ich z tarapatów i dowiezie do domu. Stary wyga Shannon ma pomysł, aby zdolnego chłopaka włączyć do ekipy walczącej w wyścigach samochodowych. Bierze w tym celu pożyczkę od mafiosa Berniego, kupuje wóz i...wtedy Kierowca poznaje swoją sąsiadkę, która wraz z synkiem delikatnie przewraca bohaterowi w głowie.
Kino sensacyjne umiera, a przynajmniej znajduje się w stanie agonii. Czasy, kiedy Bulita przerywało się Francuskim Łącznikiem, a na deser serwowało Brudnego Harrego minęły bezpowrotnie. Ten zacny, jankeski gatunek od jakiegoś czasu nie jest wyraźnie po drodze z hollywoodzkimi macherami, dlatego każde, nawet średnio udane podejście do tematu gliny vs mafia vs męskie reguły vs strzelaniny traktuję jak wymarzony prezent dla dziecka. Cieszy mnie to, że od kilku lat smykałkę do tworzenia wywalających na drugą stronę zwojów mózgowych pełnokrwistych historii policyjnych pokazali Azjaci, aczkolwiek nawet oni - pomimo zaskakującej jakości swoich filmów - nie są w stanie mnie, miłośnika starej dobrej, amerykańskiej szkoły filmowej zadowolić.