Sniper: Ghost Warrior 3, film Nieśmiertelny i Radom - co mają wspólnego?
Snajperskie strzały na 1 kilometr i dalej w Ghost Recon Wildlands - poradnik
Niezwykła broń #2 - samonaprowadzający pocisk snajpera EXACTO
Przed premierą „American Sniper” - współczesny snajper w grach i filmach
Sniper Elite III: Afrika – snajper całkiem nieelitarny
Recenzja Sniper Elite V2, pogromcy Ghost Warriorów
CI Games zamiast uderzyć się w pierś, skupia się na dość absurdalnej polityce uświadamiania całemu światu, jak bardzo się on myli nie doceniając ich najnowszej gry Sniper: Ghost Warrior 3 (choć wszyscy gromkim chórem wskazali te same niedociągnięcia). Przez to wszystko, pomiędzy jedną zaskakującą nowiną, a drugą gdzieś zagubiła się bardzo miła wiadomość o tym, że w końcu pojawił się w grze prawdziwy! karabin snajperski McMillan TAC-338A. Karabin, który jest małą namiastką tego, jak dobra mogłaby być to gra - bo to wcale nie glicze i problemy techniczne są jej największą bolączką. Te kryją się u samych podstaw, w jej założeniach, co przypomina historię filmu Nieśmiertelny…
Premiera Ghost Recon Wildlands odbyła się pomiędzy dwiema produkcjami o snajperach: Sniper Elite 4 i Sniper Ghost Warrior 3. Wszystko wskazuje jednak na to, że najwięcej wrażeń dla wirtualnego strzelca wyborowego oferuje jak narazie właśnie nowy tytuł Ubisoftu, dając nie tylko możliwość dowolnego wyboru zajęcia pozycji strzeleckiej, ale i oddawania strzałów na odległość ponad 1 kilometra! Gracze szybko zaczęli prześcigać się w rekordach zabójstw na dystans, w czym trochę przeszkadzają techniczne blokady nałożone na grę. Jak je obejść?
„Niezwykła broń na polu bitwy” to nowy cykl artykułów, w których będę przybliżał wam uzbrojenie, gadżety wojskowe - trochę bardziej oryginalne niż MP5 lub M4, a znane z różnych gier. W drugim odcinku sprawdzamy, czy nabój wystrzelony z karabinu może sam skręcić w stronę celu niczym w filmie Wanted (“Ścigani”), i czy narzekanie na autoaim i aimboty nadal ma sens.
Widzisz swój cel, palec spoczywa na spuście, czujesz trochę bardziej przyspieszony oddech - na tą chwilę czekałeś od paru ostatnich dni, a moment strzału nadejdzie już za… trzy… dwa… jeden…
Przekraść się pomiędzy przeciwnikami. Łatwizna. Pozostając niezauważonym zająć odpowiednią pozycję strzelecką. Pestka. Zlokalizować przeciwnika. Nic prostszego. Wstrzymać oddech i przymierzyć. Banał. Oddać strzał i nie trafić? Cóż, zdarza się. Niestety, tym razem zdarzyło się to studiu Rebellion – nowy Sniper Elite jest grą co najwyżej dobrą.
Tak się zastanawiam, czy CI Games podczas tworzenia swoich ostatnich strzelanin, tj. Ghost Warriorów i Enemy Front miało na stanowisku każdego pracownika odpalonego Sniper Elite V2, bo zwłaszcza w ostatnim dziele czuć naleciałości produkcji Rebellionu. Nie żeby to był ultrarealistyczny symulator wyborowego strzelania, albowiem stawia przede wszystkim na satysfakcję płynąca z potęgi celnie posyłanych kul. To plus kilka innych rzeczy wystarczy, by zrobić kompletną, dobrą grę. Uczcie się, rodacy!
Sniper Elite V2 był dobrą grą. Wprawdzie nie pozbawioną wad, ale w wystarczającym stopniu grywalną, a jego bullet-time fundował nam niezdrową, wręcz chorą satysfakcję, bo jak inaczej można było reagować na roztrzaskującą się czaszkę nazisty, który jeszcze przed sekundą palił sobie własnej roboty papierosa strzegąc rogu ulicy? Nadeszła więc i pora na kontynuację tej serii, a zapowiada się ona wyśmienicie.
Pierwsza część strzelaniny o tematyce snajperskiej, jaką zafundowało nam City Interactive w 2010 roku, była swego rodzaju fenomenem - mimo niewielkiego budżetu, jaki przeznaczył na nią deweloper, a także raczej średnich ocen - sprzedawała się niemalże wyśmienicie. Sniper: Ghost Warrior 2 to już inny budżet, inny silnik i inny szyld producenta (CI), które złożyć się miały na grę AAA z prawdziwego zdarzenia? Czy to się udało? Zapraszam do recenzji.
Od premiery Snipera: Ghost Warrior 2 minął ponad tydzień. Zdążyliśmy już poznać finalną jakość reklamowanego jako hit produktu, opartego na kosztującym majątek silniku, który miał zagwarantować niepowtarzalne doznania. Tymczasem znów wyszło co najwyżej przeciętnie, bez własnej ikry i pomysłu, zaś Piotr Tymiński zamiast grzecznie pogodzić się z faktem, że recenzenci to nie głupie owce i skrupulatnie zestawią stan faktyczny z obiecankami, wolał nas* zaatakować wietrząc teorie spiskowe, by jakoś poprawić swoje notowania u inwestorów. Prawda jest jednak taka, że gdyby twórcy choć raz zagrali w mające już prawie 8 lat na karku Sniper Elite: Berlin 1945, spaliliby się ze wstydu.