Risena miałem sprawdzić już naprawdę dawno – i zrobiłem to! Duchowego następcę Gothika skończyłem bodaj z pół roku temu. Skąd zatem pomysł na recenzję po tam długim okresie? Ten czas wykorzystałem na dogłębne przeanalizowanie wszelkich czynników stojących za sukcesem gry studia Piranha Bytes. No dobra, wcale tak nie było. Właśnie miałem usuwać ją z dysku, więc pomyślałem, że może warto przelać kilka słów na serwer Gameplaya.
Pierwszy komputer, na którym udało mi się uruchomić jakąkolwiek grę, ma już dobre dwanaście lat. Przesiadka z PlayStation nie była komfortowa – nie mogłem przyzwyczaić się do korzystania z klawiatury i myszki, do instalacji gier, do grania bez płyty i do wielu innych nowości, które dziś wydają się śmieszne. Z biegiem czasu zrozumiałem, że po prostu byłem wtedy „młody i głupi”, a pecety wcale nie są taką straszną maszyną i można się z nimi bawić tak, jak z konsolą. W trakcie tych dwunastu lat nieustannie towarzyszyło mi jednak kilka produkcji, z którymi styczność miałem na samym początku mojej „kariery” i które za każdym razem całkowicie mnie pochłaniały. Jedną z nich z pewnością jest legendarny Gothic II.
Wielu graczy uważa serię Gothic za jeden z najlepszych erpegów akcji w historii. Zwłaszcza w Polsce i Niemczech seria ta urosła już do miana kultowej. Rozbrat studia Piranha Bytes i wydawcy (JoWooD) niejako rozmienił Gothica na dobre, jednak wszystko wskazuje na to, że dane nam będzie powrócić do Khorinis. Dlaczego? Otóż zapowiedziany niedawno Risen 3: Władcy tytanów wygląda jak prawdziwy Gothic 5!
Każdy z nas ma jakieś swoje wspomnienia związane z grami. Przeważnie dotyczą one starszych gier, w które graliśmy ładnych kilka(naście) lat temu. W większości przypadków z tymi grami wiążemy miłe dla nas chwile i wspomnienia. Wtosięgrało to cykl felietonów, który przywodzi starsze produkcje, pojedyncze misje czy momenty, które przeszły do historii elektronicznej rozgrywki. Wtosięgrało to sentymentalny powrót do przeszłości i gier, które lata świetności mają już za sobą, ale o których wciąż pamiętamy. W dzisiejszym odcinku chciałbym powrócić do jednego z najpopularniejszych (o ile nie najpopularniejszego, sorry Wiesiek) action-erpega w Polsce oraz wędrówek po jego krainie. Panie, Panowie: Khorninis w Gothic II.
Seria Risen to obecnie jedyna alternatywa dla graczy, którzy z łzami w oczach spoglądają na leżące na półce pierwsze części serii Gothic. O ile co do pierwszego Risena można było mieć mieszane uczucia (było czuć, że to gra twórców Gothica, ale to jednak nie do końca było to), to już część druga jest grą kompletną, tworzącą spójną całość, a do tego naszpikowaną świetnymi pomysłami, wciągającą i angażującą fabułą, pozbawioną poważniejszych błędów i, co najważniejsze, nadal w tym samym "piranhowym" stylu.
Do premiery gry Risen 2: Dark Waters zostały nieco ponad dwa miesiące. Warto w tym miejscu przypomnieć sobie czym była pierwsza część serii. A była świetnym, długim, satysfakcjonującym erpegiem. Z odpowiednią dozą interaktywności i sycącym systemem walki. To i kilka innych czynników sprawiło, że produkcja ta była godnym duchowym następcą serii Gothic. Przy okazji (i niejako w konsekwencji) sprawiło także to, że (poza Mass Effect 3) jej sequel - Risen 2: Dark Waters - jest przeze mnie najbardziej oczekiwaną grą tego roku.
Niewiele jest gier, które w kraju nad Wisłą cieszyłyby się takim kultem, jak pierwszy Gothic. Tytuł, który nie podbił rynków całego świata, na naszej ziemi zaskarbił sobie serca niezliczonych rzesz fanów. Zdobył i moje. To co było nietypowe, inne od tego, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić w grach cRPG, to odejście od schematu „tylko Ty możesz ocalić cały świat”. Przynajmniej na początku. Gracz miał uratować samego siebie, los innych współwięźniów - a tym bardziej świata - niespecjalnie go interesował. Wiedzieliśmy tyle, że zostaliśmy wrzuceni do kolonii karnej, z magiczną barierą nad naszymi głowami. Trzeba było znaleźć wyjście. Taki cel był naturalny i bliski każdemu, kto znalazłby się w podobnej sytuacji. Zbliżało to nas do głównego bohatera, do wczucia się w niego, mieliśmy przecież zbieżne cele. To jedna z większych zalet gry.
Przypadające jutro dziesiąte urodziny serii Gothic nie będą niestety należeć do udanych. Choć pierwsze rozszerzenie do wydanej w ubiegłym roku Arcanii ma (podobno) pojawić się w przyszłym tygodniu, to jednak przyszłość cyklu rysuje się w ciemnych barwach. Studio Piranha Bytes po mariażu z firmą Deep Silver skupia całą swoją uwagę na kontynuacji gry Risen i nic nie wskazuje na to, żeby zamierzało powrócić na stare śmieci, a z kolei JoWooD jedną nogą sięgnął już dna. Kiepska kondycja Gothica odczuwalna jest również nad Wisłą. CD Projekt wciąż nie określił się czy zamierza wydać dodatek Fall of Setarrif, co oznacza, że na pewno nie zobaczymy go w naszych sklepach równo ze światową premierą, o ile w ogóle trafi na rynek.
W Internecie pojawiły się pierwsze informacje na temat drugiej gry z cyklu Risen, która będzie nosić podtytuł Dark Waters. Kolejny, długo oczekiwany produkt studia Piranha Bytes znów pozwoli wcielić się w rolę bezimiennego herosa, ale tym razem przygoda nie będzie toczyć się na Farandze. Stylistycznie gra zostanie utrzymana w pirackiej konwencji, a w jej trakcie zwiedzimy kilka malowniczo położonych wysepek. W rozwinięciu artykułu pierwsze obrazki oraz bardzo interesujące informacje na temat rozgrywki i platform docelowych.
Mimo ogromnych problemów finansowych, o których głośno zrobiło się na początku bieżącego roku, JoWooD Entertainment nie zamierza poddać się bez walki. Austriacki wydawca złożył co prawda wniosek o ogłoszenie upadłości, ale wciąż liczy na zdobycie sporej sumki od firmy Deep Silver, z którą się aktualnie procesuje. Co ciekawe, fatalna kondycja koncernu raczej nie odbije się negatywnie na zapowiedzianym już jakiś czas temu dodatku do gry Arcania: Gothic 4. Redaktorzy niemieckiego serwisu Gamestar skontaktowali się ostatnio z przedstawicielami firmy JoWooD i usłyszeli zapewnienie, że wspomniane rozszerzenie na pewno się ukaże. Nie wiadomo tylko kiedy.