Recenzja Risen - od zera do bohatera - Materdea - 2 marca 2016

Recenzja Risen - od zera do bohatera

Materdea ocenia: Risen
80

Risena miałem sprawdzić już naprawdę dawno – i zrobiłem to! Duchowego następcę Gothika skończyłem bodaj z pół roku temu. Skąd zatem pomysł na recenzję po tam długim okresie? Ten czas wykorzystałem na dogłębne przeanalizowanie wszelkich czynników stojących za sukcesem gry studia Piranha Bytes. No dobra, wcale tak nie było. Właśnie miałem usuwać ją z dysku, więc pomyślałem, że może warto przelać kilka słów na serwer Gameplaya.

Należę do jakichś 5% polskiego społeczeństwa, które kompletnie nie zrozumiało fenomenu serii Gothic. Kolejne odsłony tego kultowego cRPG-a nie wciągały mnie ani klimatem, ani fabułą. Celowo nie wspominam o oprawie graficznej, ponieważ – dla dobra marki – o tej sprawie się nie mówi. Niemniej odradzam publicznie wspominać o tych kwestiach, ponieważ po godzinie tłum uzbrojony w pochodnie oraz widły zaczyna szturmować twoje mieszkanie.

Risen co prawda naszprycowany jest drewnianą, „gothikową” mechaniką – o księżycowych skokach nie zapominając – aczkolwiek jest jednocześnie o wiele przystępniejszy. Mimo wszystko ewidentnie czuć, że producenci chcieli stworzyć „swojego Gothika”, co po prostu im się udało! Scenariusz osadzony został w klimacie fantasy, zaimplementowany najprostszy model walki, niemal 1:1 przeniesiono nauczycieli czy element rozdawania punktów doświadczenia (i ogólnie nauki nowych umiejętności). Naturalnie, tak samo jak legendarny prekursor, również w tej grze brak jest solidniejszego samouczka lub jakichkolwiek instrukcji przybliżających działanie dość skomplikowanych zasad gameplayu.

store.steampowered.com

Historia opowiada o pradawnych bogach, które w wyniku niefortunnego splotu wydarzeń zostały przebudzone i realnie zagrażają Ziemi. Akcja rozgrywa się na Wyspie Faranga, która jest odizolowana od pozostałych terenów bezkresnym oceanem. Wyraźnie widać, że Piranha Bytes wzorowała się na swoich poprzednich dziełach. Pomijam już brak imienia protagonisty (oraz – co zadziwiające – własnego głosu, patrząc przez pryzmat udanego dubbingu do Gothika), lecz identyczna jest niemal konstrukcja scenariusza – od zera do bohatera. Wraz z dotarciem na wyspę jesteśmy tylko szarakiem podróżującym na gapę. Wraz z kolejnymi zleceniami, ubijaniem coraz większych i liczniejszych poczwar, zbieraniem większych ilości pieniędzy, ekwipunku i doświadczenia, stajemy przed możliwością dołączenia do jednej z trzech frakcji – bandytów, inkwizycji lub magów.

store.steampowered.com

Wymienione przeze mnie cechy mają swoje niezaprzeczalne zalety, ale też i wady. Zadowoleni są na pewno fani niemieckiego studia, ponieważ Risen to istny hołd. Niezadowoleni są na pewno fani, którym nie podoba się taka koncepcja cRPG-a – maksymalnie oldschoolowa (zwłaszcza, że wtedy na rynku był już pierwszy Dragon Age od BioWare), pozbawiona finezji niczym z początków XXI wieku. I już nie mówię o samej fabule, lecz mam na myśli po prostu toporny i drewniany sznyt tej produkcji.

store.steampowered.com

Paradoksalnie, jako gość niezbyt pałający miłością do Gothika, Risen przypadł mi do gustu. Choć nadal nie przywykłem do takiego stylu, to tutaj – takie odnoszę wrażenie – wszystko skonstruowano nieco lepiej. A może ja dorosłem, by móc bawić się, a nie tylko frustrować, w tytułach od „Piranii”? W każdym razie uważam, że pierwsza część z trylogii (jeszcze nie doczekaliśmy się zapowiedzi „czwórki”) wykreowanej przez Niemców to kawał porządnej gry! Warstwa RPG-owa – mocne 9. Warstwa gameplayowa – mierne 6. Spotykamy się na środku i otrzymujemy 7. Ale daję 8!

Materdea
2 marca 2016 - 17:08