Bezimienny z Karaibów - recenzja Risen 2: Mroczne wody - barth89 - 29 sierpnia 2012

Bezimienny z Karaibów - recenzja Risen 2: Mroczne wody

barth89 ocenia: Risen 2: Dark Waters
80

Seria Risen to obecnie jedyna alternatywa dla graczy, którzy z łzami w oczach spoglądają na leżące na półce pierwsze części serii Gothic. O ile co do pierwszego Risena można było mieć mieszane uczucia (było czuć, że to gra twórców Gothica, ale to jednak nie do końca było to), to już część druga jest grą kompletną, tworzącą spójną całość, a do tego naszpikowaną świetnymi pomysłami, wciągającą i angażującą fabułą, pozbawioną poważniejszych błędów i, co najważniejsze, nadal w tym samym "piranhowym" stylu.

PLUSY

  • Piracki, a zarazem gothickowy klimat. Jeśli podobała się Wam Noc Kruka to Mroczne wody są wprost stworzone dla Was. Piranie co prawda zboczyły nieco z klimatu, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale chyba była to dobra decyzja. O ile akcja pierwszego Risena toczyła się na wyspie (mniej pirackiej i bardziej typowo gothicowej), o tyle pierwsze Gothicki to było coś zupełnie innego. Najważniejsze jest jednak to, że podróżowanie z wyspy na wyspę i wszechobecni piraci to nadal to, co kochamy w grach Piranha Bytes, tyle że w nieco bardziej tropikalnym klimacie.
  • Wciągająca fabuła. Risen 2 to w dalszym ciągu historia Bezimiennego (innego niż w pierwszych częściach serii Githic, ale tego samego co w pierwszej części Risena), który niejako z przymusu zasila szeregi piratów i dąży do odnalezienia artefaktów, które są mu niezbędne do pokonania Mary (kobiecej, wkurzonej wersji Posejdona). Przez cały czas towarzyszy nam też (a może my jemu?) Stalowobrody, o którym tyle nasłuchaliśmy się w pierwszym Risenie, oraz jego córka, doskonale nam znana Patty. O ile główny wątek jest raczej banalny, o tyle towarzyszące mu wątki poboczne są już bardziej ambitne. Dla osiągnięcia pewnego celu możemy opowiedzieć się po jednej ze stron  (Inkwizycji lub plemienia, zamieszkującego dżunglę), ktoś podszywa się pod kogoś, musimy przyzwać ducha jednej z postaci, by dowiedzieć się czegoś istotnego, przejmujemy kontrolę nad czyimś ciałem i mieszamy... Takich zadań jest tu cała masa, więc nie sposób się nudzić (i to aż przez około 35 godzin - tyle zajęło mi przejście Risena 2).
  • Podróżowanie między wyspami. Co prawda wyspy nie są jakieś olbrzymie i piesze przejście z jednego ich końca na drugi nie zajmuje bardzo dużo czasu (zwłaszcza na wyższych poziomach doświadczenia), ale sam pomysł na podzielenie świata gry na wyspy uważam za świetny (zresztą czy mogło być inaczej w pirackiej grze?). Mamy wyspę specjalizującą się w handlu cukrem, wyspę piratów, wyspę, na której przesiaduje cała elita Inkwizycji... Więcej nie zdradzę, ale bądźcie pewni, że każda wyspa ma swój charakter i swoją historię.
  • Ciekawy system rozwoju postaci. Kiedy pierwszy raz słyszałem jak ma wyglądać system rozwoju postaci, przeraziłem się. Nie wiedziałem kompletnie o co chodzi i jak to zadziała w praktyce. Okazało się jednak, że nie było ku temu powodów, bowiem system ten jest nieco bardziej złożony, niż w innych produkcjach, ale da się do niego przyzwyczaić. Najważniejsze są punkty Chwały, a więc najzwyklejsze w świecie punkty doświadczenia. Możemy je rozdzielić między pięć podstawowych wartości: broń biała, broń palna, wytrzymałość, cwaniactwo, vodoo i... to wszystko. Kiedy rozwijamy jeden z atrybutów rosną zdolności jemu podporządkowane (na przykład rozwijając broń białą rozwijamy broń sieczną, broń kłującą i broń rzucaną, rozwijając broń palną rozwijamy pistolety, muszkiety, strzelby i tak dalej). Są też umiejętności (jak dezorientacja papugą, blok, większa wytrzymałość na różnego rodzaju obrażenia et cetera), których uczymy się u nauczycieli za pieniądze, jak za starych dobrych czasów. System ciekawy i na swój sposób innowacyjny. Mnie do siebie przekonał.
  • Istotne nowinki w serii. Risen 2 jest naszpikowany nowościami i pomysłowymi rozwiązaniami. Umiejscowienie akcji gry w klimatach pirackich umożliwiło deweloperom wprowadzenie takich różności, jak: możliwość sypnięcia przeciwnika piaskiem (lub solą), rzucenia w niego kokosem, wytresowania małpki - złodziejaszka lub papugi, która zdezorientuje przeciwników i wyłączy ich z walki na dosyć długo... Piraci to oczywiście muszkiety i pistolety - nowość w serii. Zastąpiły 'klasyczne' bronie dystansowe i o ile muszkiety działają podobnie, o tyle pistolety to broń podręczna z prawdziwego zdarzenia, dzięki której, podczas walki w zwarciu, możemy oddać szybki strzał do przeciwnika i znacznie zmniejszyć jego pasek życia. Piraci to oczywiście statki, a statki to załoga. Co więcej - zawsze możemy wybrać jednego z członków załogi, który będzie nam towarzyszył na lądzie, pomagał w walce i czasem szepnął słówko lub dwa. No i voodoo - nowy rodzaj magii, którego najważniejszym atutem jest możliwość tworzenia laleczek, dzięki którym przejmiemy kontrolę nad ciałem i umysłem konkretnej postaci. Jak dla mnie bomba!
  • Audiowizualia na poziomie. Rewolucji w oprawie audiowizualnej nie ma, ale to co widzimy i słyszymy jest przyjemne dla oka (wersja PC) i ucha. Jeśli lubicie podziwiać zachody Słońca to Risen 2 nie zawiedzie Was - nie raz zatrzymacie się choć na chwilę na pagórku/plaży, by podziwiać to piękne zjawisko (no, chyba że preferujecie burze i deszcz - tego też jest tu pod dostatkiem). A do tego ta muzyka w tle... No i twórcy dotrzymali słowa - postacie nie są aż tak karykaturalne jak wcześniej, a kobiety poruszają się inaczej niż mężczyźni. Tylko te animacje skoku... Ale to już znak rozpoznawczy Piranii.
  • Solidna wersja PL. Fani serii mają to, czego chcieli. Cenega postarała się o pełną polską wersją językową i... faktycznie. Jakoś inaczej, lepiej to smakuje.

MINUSY

  • Wyspy takie same. Pochwaliłem drugiego Risena za możliwość podróżowania między wyspami. Problem w tym, że wszystkie wyspy są takie same (wyjątkiem są, jak dla mnie, dwie wyspy). Każda jedna na dzień dobry wygląda niemal tak samo, a kiedy wejdziemy w głąb dżungli... nic się nie zmienia. Oczywiście przytrafią się charakterystyczne lokacje, ale poza osadami i wioskami wszystko wygląda bardzo podobnie. Nie liczyłem na różnorodność rodem z Gothica 3, ale już w Gothic 2 lokacje były bardziej zróżnicowane.
  • A gdzie gildie? Risen 2 niejako narzuca nam sposób postępowania. Jesteśmy w Inkwizycji, by za chwilę stać się piratem. Jedyne rozgałęzienie to możliwość wsparcia Inkwizycji lub dzikiego plemienia na jednej z wysp (co przekłada się jedynie na umiejętnośc, które w dalszej części gry będziemy mogli rozwijać, a więc muszkiety lub voodoo). To wszystko. Żadnych strażników, łowców smoków, magów, buntowników... A szkoda, bo zniechęca to do ponownego przejścia gry. Jak dla mnie to poważny minus.
  • Mała ilość broni i strojów. Jestem typem gracza, który uwielbia lootować. Nowe zbroje i oręż są tym, co sprawia że chce mi się dalej grać, że do czegoś dążę. Co prawda Risen 2 daje nam możliwość przywdziania kilku(nastu?) rodzajów koszul, spodni, płaszczy, butów czy kapeluszy, oraz uzbrojenia się w przeróżne rodzaje broni, ale to wszystko jest do siebie podobne i nie ma tego na tyle dużo, byśmy czuli, iż nasza postać jest zupełnie inna, czy wyposażona w coś wyjątkowego.

Czy Risen 2: Mroczne wody jest tytułem, który można z czystym sumieniem polecić każdemu fanowi action-RPG? Nie można tego było powiedzieć o pierwszym Risenie, ale Mroczne wody to tytuł, który z pewnością przypadnie do gustu nie tylko zatwardziałym fanom kultowego Gothica, bo tych do najnowszej gry Piranha Bytes nie trzeba przekonywać. Nie trzeba się też bać nowego, pirackiego klimatu - deweloperzy udowodnili, że tytuł nie broni się samym tylko umiejscowieniem akcji, ale i mechaniką. Ponad 35 godzin spędzonych z Risenem 2 (czas potrzebny do wykonania niemal wszystkich questów) to czas dobrze spożytkowany, bo i do bohaterów się przywiązujemy, a i ciekawi jesteśmy co się stanie z tą "dziwką Marą". Polecam! Arrrrrrrrrr!


<Spodobał Ci się tekst? Wpisy przypadły Ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku.>

barth89
29 sierpnia 2012 - 15:59