Gra osadzona w realiach wojny w Wietnamie była chyba równie mocno wyczekiwana, jak powrót do strzelanin w czasie II wojny światowej. Taką dostaniemy wreszcie w nowej odsłonie Call of Duty, natomiast klimat starć w dżungli, śmigłowce Huey i muzyka lat 70. dostępne są już teraz - w sieciowej strzelance Rising Storm 2: Vietnam. Produkcja Tripwire Interactive i Antimatter Games ustępuje może rozmachem i jakością wykonania czołowym tytułom AAA, ale już w kwestii klimatu i frajdy z rozgrywki nie ma się czego wstydzić.
Studiuję stosunki międzynarodowe, interesuję się historią, a gry komputerowe są moją pasją. Co łączy te trzy pojęcia? W tym przypadku... wojna w Wietnamie. Wydaje się to kompletnie bez sensu? Możliwe, ale tylko na pierwszy rzut oka. Zresztą już wyjaśniam od początku, dlaczego.
Kompania Braci i Pacyfik – który miłośnik historii wojskowości nie zna tych dwóch seriali? Po zapoznaniu się z jedną z ostatnich produkcji History Channel, z całym sercem mogę dodać do mojej osobistej listy sześcioodcinkowy Vietnam in HD [w Polsce: Wietnam: Zaginione filmy]. Pomimo że mamy do czynienia z filmem dokumentalnym, w niczym nie ustępuje on wymienionym produkcjom. Kto wie, może nawet bardziej niż one jest zbliżony do stylu D-Day, Obywateli w mundurach, Kompanii braci i Pacyfiku, czyli książek Stephena E. Ambrose’a i jego syna Hugh, które zainspirowały twórców z HBO.
Opowiem wam o filmie, który należy obejrzeć z piwem w łapie. To film, który ze swojej nieudolnej realizacji robi ogromną zaletę. To film, który należy do popularnego post-wietnamskiego kanonu Rambo-style. I wreszcie, to film tak zły, że aż dobry (bo śmieszny). W łatwy sposób można go zniszczyć, zjechać, skrytykować. Aktorzy? Drewniani jak skład w tartaku. Dialogi? Tandetne, przerysowane. Fabuła? Napisana podczas libacji. Nie zmienia to jednak faktu, iż Deadly Prey dostarcza ROZRYWKI. I to takiej, że jesteśmy skłonni wybaczyć mu wszelkie błędy i wystawić maksymalną notę. Deadly Prey to klasa sama w sobie, to jeden z obiektów kultu VHS.