Nasz ulubiony horrorowy bohater wraca w samą porę na Halloween. Dzieje się tak za sprawą premierowego odcinka wyczekiwanego serialu Ash vs Evil Dead. Tylko czy po ponad 20 latach od ostatniego filmu o przygodach Asha Williamsa serial jest w stanie spełnić pokładane w nim oczekiwania?
Akcja tej produkcji dzieje się mniej więcej 30 lat po wydarzeniach z poprzednich filmów. Mamy pewność, że produkcja jest kontynuacją Evil Dead 2 bo zdarzenia z tego tytułu wypomniane są w premierowym odcinku. Nie mam pewności czy Army of Darkness jest traktowana jako cześć losów bohatera. Ash nie wspomina nic o wizycie w średniowieczu by zwalczać armię demonów. Nie jest to jednak dowód na to, że serial nie kontynuuję również fabuły filmu z 1993 roku. Może postać grana przez Bruce'a Campbella nie chce wspominać o swojej wizycie w średniowieczu w obawie o to, że nikt w to nie uwierzy.
W każdym razie podstarzały Ash mieszka w przyczepie kempingowej i pracuje w supermarkecie. Koleś zapomniał już praktycznie o wcześniejszych starciach z demonami i trupiakami. Wszystko wydaje się być spoko aż do momentu, kiedy bohater zaczyna widzieć potworne twarze i zostaje poinformowany, że pora na kolejną rundę walki ze złem. Wszystko to jest efektem głupiej wpadki jaka zdarzyła się Ashowi kolejny raz. Nie najbystrzejszy bohater powinien raz na zawsze pozbyć się swojej kopii Necronomiconu. Mężczyzna tym razem decyduje się nawiać zamiast przeciwstawić się złu. Postanawia wpaść do roboty by zgarnąć wypłatę i wyruszyć tam gdzie demony go nie dopadną. Mniej więcej w tym samym czasie para policjantów zostaje wezwana do pewnego mieszkania w związku z jakimiś awanturami. Miejsce to okazuje się być opętane przez złe moce. My mamy okazję poznać jedną z bohaterek serialu. Szykuje się na to, że tym razem Ash będzie miał całą grupę osób służących mu z pomocą. Poza policjantką, która na razie nie odgrywa jeszcze ważnej roli mamy także młodego kumpla z pracy bohatera i jego koleżankę. Chłopak jest zafascynowany Ashem i widzi w nim bohatera. Dziewczyna o głosie ropuchy natomiast potrzebuje pomocy bo coś złego dzieje się w jej rodzinnym domu. Dwójka ta prosi Asha o pomoc i mamy okazję zobaczyć kilkuminutową jatkę, podczas której „król” wraca do formy. Koniec epa i trzeba czekać tydzień na kolejną dawkę Martwego zła.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to klimat. Premierowy odcinek serialu świetnie łączy w sobie elementy komediowe ze sporą ilością gore. Jest dekapitacja, odstrzeliwanie głów, odcinanie rąk a obok nich slapstickowy humor. Miszmasz ten wychodzi całkiem zgrabnie i przypomina nam dlaczego Army of Darkness jest genialnym filmem. Bruce Campell w roli Asha jest tak samo charyzmatyczny jak zawsze. Może to moja słabość do tego aktora ale uwielbiam go w każdej roli. Jednak to postać zawadiackiego pogromcy zła jest tym co zapewni Campellowi miejsce w panteonie horrorów. Stary Ash ma swoje świetne momenty i przez wszystkie lata nie zmądrzał nic a nic ale dalej jest pewny siebie. Najlepszy dowodem na to jest otwarcie odcinka, gdzie widzimy jak jednoręki mężczyzna wychodzi na podryw. W odcinku pojawiają się także cacuszka jakimi Ash rozprawia się z demonami. Zarówno montowana na nadgarstku piła spalinowa, siekiera jak i strzelba „Boomstick” kończą żywota paru trupiaków. Najlepszą sekwencją gore odcinka jest jednak to co dzieje się w nawiedzonym domu. Shotgun, pistolet plus odwrócona tyłem do przodu głowa trupiaka to zabójcze combo.
Nie jestem do końca przekonany co do nowych postaci. Młody chłopak zapatrzony w Asha może zagwarantować kilka dobrych komediowych sytuacji. Dziewczyna wkurza mnie swoim głosem ale może z czasem się wyrobi. Policjanta może być całkiem fajną postacią jeśli twórcy nie postawią zbytnio na jakiś dramat z jej udziałem. Ogólnie jeśli każdy z bohaterów dostarczy Ashowi materiału do żartów i durnych tekstów to będę zadowolony.
Trochę szkoda że pierwszy odcinek to tylko niecałe 40 minut. Chciałoby się zdecydowanie więcej ale przyznać trzeba, że w czasie tym upchnięto sporo dobrej akcji i zaserwowano fanom to czego oczekują po Evil Dead. Co ciekawe po emisji odcinka zaoferowano nam kilka minut materiału making of. Mamy tam okazję zobaczyć kilka bajeranckich efektów specjalnych. Twórcy starają się do produkcji upchnąć tyle tradycyjnych sztuczek ile się tylko da. Dzięki temu aktorzy spryskiwani są litrami sztucznej krwi. Obok tego pojawia się oczywiście przeklęte CGI. Trochę nie pasuje ono do całej reszty i rzuca się w oczy. Zakładam jednak, że nic innego nie dało się w tej sytuacji zrobić. Mam tylko nadzieję że w kolejnych odcinkach będzie jak najwięcej praktycznych efektów specjalnych i jak najmniej „komputerowej” krwi.
Ash vs Evil Dead zapowiada się naprawdę smakowicie. Pierwszy odcinek narobił mi chęci na więcej. O tym jak duże nadzieje wszyscy pokładają w tej produkcji świadczy to, że zamówiony już został drugi sezon serialu. Jaram się strasznie i liczę, że czeka nas masa odcinków i koniec końców coś w rodzaju fajniejszej wersji Supernatural. Ash i spółka mają potencjał na te 10 czy 11 sezonów i walkę z wszelkimi stąpającymi po ziemi maszkarami. Teraz trzeba jednak czekać cały tydzień na drugi epizod. Gorąco zachęcam do oglądania i gadania o tej produkcji tak by ludzie ze Starz wiedzieli, że puszczenie tego cudeńka było dobrą decyzją.