Od dawna zastanawiałem się nad niezwykłością H.P. Lovecrafta i kultem, jaki powstał nad jego twórczością. Wielu słynnych ludzi kina i literatury, podziwia niezwykłą atmosferę, jak i kosmiczny klimat jego opowiadań. Za życia Lovecraft nie miał dużych profitów z pisania. Dopiero po śmierci, jego utwory zostały dogonione przez epokę i w pełni docenione przez wąskie grono ludzi. W kolejnym odcinku Innego Regału, postanowiłem polecić wam książkę na Halloween oraz Święto Zmarłych. Pomyślałem, że Zew Cthulhu będzie w sam raz.
Książka Zew Cthulhu została wydana w 1999 roku za sprawą Toruńskiego wydawnictwa C&T. Sama okładka nie napawa optymistycznie, ale dopiero patrząc na inne tytuły tego wydawnictwa, można dostrzec swoisty mroczny klimat. Wielki zielony smok Cthulhu wychodzący z dziury, może nie straszy na pierwszy rzut oka, ale dla fana na pewno jest godnym uwagi smaczkiem. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o szkicach w środku książki. Nie są najgorsze, ale czasami wydają się narysowane w dziesięć minut, na papierowym ręczniku, podczas przerwy na kawę. Można było tutaj troszkę bardziej się postarać.
Książka składa się z siedmiu opowiadań (Zew Cthulhu, Widmo na Innsmouth, Kolor z przestworzy, Szepczący w ciemności, Duch ciemności, Koszmar w Dunwich, Muzyka Ericha Zanna) napisanych na 296 stronach na przełomie roku 1921-1935. Zew Cthulhu jest polskim wydaniem, gdzie opowiadania zostały poukładane tak, by czytelnik powoli i systematycznie oswajał się z koszmarem. Opowiadanie Muzyka Ericha Zanna jest najkrótszym tekstem i najbardziej z całego zbioru przypadło mi do gustu, a to za sprawą zakończenia, którego się nie spodziewałem. Co do innych tekstów, widać tutaj tendencję autora do tworzenia niewidocznego zła, oddziałującego nieustannie na ludzi, a także opisujących swoje przygody śmiałków, którzy postanowili zmierzyć się z tym złem. Autor nie zawsze pokazuję nam stworzonego potwora i skrupulatnie ukrywa go w szafie, a gdy to już uczyni, ohydny opis pozostaje w naszej pamięci na zawsze.
Muszę przyznać, że bardzo długo mi się czytało ten zbór. Nie mogłem się przekonać do sposobu, w jakim autor piszę swoje historię. Całe strony są zapełnione słowami i po przeczytaniu kilku, człowiek zaczynał się w tym wszystkim gubić. Sama struktura każdego opowiadania, pisana w postaci listu, pamiętnika, czy sprawozdania, nie przekonała mnie. Nie jestem (jeszcze) zwolennikiem takiej formy. Kto wie, czy po przeczytaniu innych tekstów Lovecrafta nie zmienię zdania. Choć muszę przyznać, że jestem już bardzo blisko, za sprawą oczywiście innej książki, jaką jest Drakula, napisaną przez Brama Stokera.
Podsumowując. Teraz nie dziwię się, że tak dużo osób czerpie inspiracje z opowiadań H.P. Lovecrafta. Choć przeczytałem kilka opowiadań (zaledwie siedem), to widzę tutaj masę różności, które można wykorzystać na inne sposoby. Sama różnorodność potworów, ich form i sposobów, w jaki chcą zapanować nad ludźmi, to wymagało bardzo pokręconego umysłu. I taki zapewne posiadał autor. Lovecraft pomimo prymitywnego i bardzo trudnego w odbiorze języka stał się prekursorem kosmicznego zła, które straszyło nas dawniej i straszy nas dzisiaj. Zew Cthulhu zdecydowany klasyk wart przeczytania, dla osób lubiących się bać.
Inne moje recenzje książek:
Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi
TM-Semic Największe komiksowe wydawnictwo lat 90-tych w Polsce