Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty - fsm - 30 listopada 2021

Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty

Nie wiedziałem, że istnieją, że nagrywają. Nie byłem świadomy skromnej promocji, dopiero przypadkiem wyłapany między radiowymi reklamami singiel przykuł moją uwagę. A kto tu tak rapuje na tle głośnych gitar? Okazało się, że rapuje Abradab, a gitary, perkusję i elektroniczne zagrywki oferują muzycy Comy. Zespół nazywa się Kashell, ich debiutancki album również, a moją rolą jest zachęcić Was do rzucenia uchem w ich stronę.

10 utworów, trochę ponad 37 minut muzyki, a wszystko brzmi naprawdę niczego sobie. W popkulturze pewne motywy wracają po latach. W przypadku grupy Kashell mógłbym postawić na rapcore, rap-rock, trochę nu-metalu i nie byłoby to żadne nadużycie. Na szczęście panowie potrafią dobre wzorce przerobić na swoje i gotowe dzieło nie brzmi jak muzyczne ksero. Jest tu na tyle dużo charakteru, że po kilku przesłuchaniach całości mogę spokojnie stwierdzić, że jest to jedna z ciekawszych rodzimych płyt z pogranicza rocka.

Najfajniejsze są te numery, w których zacnemu, "organicznemu" graniu towarzyszy dużo elektronicznych czarów. Mowa tu o Plask (ze świetnym, mocnym, gitarowym finałem) i Rondo, gdzie nawet przesadne efekty na wokalu robią wyśmienitą robotę, a głowa sama buja się do rytmu. W podobnym klimacie zresztą zaczyna się cała płyta, ale Kalifornia jest "tylko" dobra. Przy okazji, czy tekst w refrenie ("prawda wyzwoli Cię, a wcześniej wkurwi") nie jest inspirowany identycznym zawołaniem z utworu Mantra z repertuaru Bring Me The Horizon ("Before the truth will set you free, it'll piss you off")? Choć może to pewnie przypadek, nie jest to przecież jakaś słowna ekwilibrystyka.

A co poza tym? Singlowe trio - Chłopak (bardzo radiowe, na wesoło, może być, ale niczego nie urywa), Do przodu (to ten numer zwrócił moją uwagę, nieźle buja i ma dobre, przaśne skrecze) i Wk*rw (mocny, inspirowany smutną rzeczywistością hymn) całkiem nieźle sprzedaje ten album, choć - jak już wspomniałem - nie są to najlepsze utwory na płycie. Pozostałe 4 numery to dobra robota, tak po prostu. Raz lepiej, raz gorzej, Abradab mówi, rapuje, czasem próbuje śpiewać, bawi się słowem ("na rondzie prosto, drugi zjazd, mam już dzisiaj drugi zjazd") i serwuje ładny, autobiograficzny finał w utworze Momenty.

A nawet jeśli wokalu nie polubicie, to muzyczny kręgosłup trzyma Kashell w pionie przez cały czas. Przyjąłbym bonus w postaci instrumentalnej wersji tej płyty, zero wstydu! Dobry ten Kashell, powiem Wam. Wziął się znikąd i zrobił hałas. Teksty fajne i aktualne, dźwiękowo w porządku, a że poziomu tych dwóch najlepszych utworów nie udało się utrzymać przez cały album... Ta sztuka udaje się niewielu, więc panowie powinni być z siebie zadowoleni i tak. Ja jestem.

fsm
30 listopada 2021 - 13:45