Stało się! Piekło zamarzło i flagowa, do tej pory ekskluzywna marka Xboksa - Forza, wylądowała w pełnej wersji na pecetach. Nie będę tutaj opisywać samej gry, o tym możecie przeczytać w recenzji wersji konsolowej (tl;dr: 95/100, najlepsza, warta kupna w ciemno, must have itp.). Jak wypada jednak pecetowy port? Oto jazda testowa na pececie, podzielona na swoiste Q&A!
Hype na najnowszą grę studia Rockstar powoli opada, czas więc na krótki komentarz z mojej strony na temat nadchodzącej (?) pecetowej konwersji GTA V.
Przeciętny Zjadacz Chleba w dobie nadchodzącej coraz większymi krokami nowej generacji ma wielki orzech do zgryzienia. Nie zna się zupełnie na tych wszystkich gierkach, komputerach, konsolach i laptopach, a syn/córka już jest w takim wieku, że nie da rady wymigać się od kupna nowego sprzętu.
Na początek małe zadanie. Wybierzcie sobie teraz dowolny, multiplatformowy tytuł. Pamiętajcie, by była to produkcja, w którą graliście zarówno na konsoli, jak i na własnym blaszaku - i nie myślę tutaj o krótkiej partyjce w supermarkecie, a o dość dokładnym „wejściu” w świat gry w spokojnym środowisku domowego zacisza. Wiem, dużo wymagam, ale spokojnie, to już koniec listy moich żądań. Teraz odpowiedzcie sobie sami, czy możecie stwierdzić, iż dany tytuł coś zyskał, bądź też stracił, w zależności od platformy na której go ograliście? Nie chodzi mi tutaj o oczywiste różnice, jak pomiędzy graniem w FPS’a czy strategię na konsoli bądź też w bijatykę za pomocą klawiatury. Chcąc, abyście pokopali trochę głębiej, zadam więc kolejne pytanie. Czy inFamous 2 byłby tym całym nieSławnym w swojej drugiej odsłonie, gdyby ukazał się również na pecetach? Czy nie utraciłby swojego charakterystycznego klimatu, tego „czegoś”, co towarzyszyło mu podczas rozgrywki na konsoli rodem z firmy Sony? Nie wodząc już nikogo za nos, postaram się przejść do sedna poruszonego tematu i celowości przedstawionej powyżej rozkminy.
Ok, teraz jestem potwornie wkurzony. Ta jesień na moim prywatnym ołtarzu miała stać 3 tytułami na PC: Battlefieldem 3, Batmanem: Arkham City oraz L.A. Noire. Pole Walki sprawdza się fajnie, czuję, że co najmniej do świąt będę regularnie opróżniał magazynki i zbierał nieśmiertelniki wrogów. Co z resztą?
Batman stale się opóźnia, ciągle coś przy nim dłubią, na konsolach gracze masterują rozgrywkę ile wlezie podczas gdy posiadacze kompów wciąż robią oczy jak kot ze Shreka. No i L.A. Noire. Gra niezwykła i zjawiskowa, dziwna, oryginalna, ociekająca klimatem i... doprowadzająca do katastrofy studio, które ją zrobiło. Miałem ochotę przetrawić przygody Cole'a Phelpsa ciurkiem, a tu w Stanach premiera i pierwsze „wąty” u klientów.