Phil Fish ma prawo być bucem
Sympatyczni i niepotrzebni – recenzja filmu Ratchet i Clank
Dark Souls III ma w sobie nowy ogień – nowa nadzieja po becie multiplayer
Broforce – Robocop, Rambo i Ripley w browurowej grze – test wersji alfa
Karol i Witek przegrali „Powstanie Warszawskie” – recenzja filmu
Pixel Piracy - piracić czy nie piracić? – test wersji alfa
Phil Fish jest bucem. Designerem, który nie potrafi tworzyć gier. Słabeuszem. Zerem. Wiedzą o tym wszyscy, bo mówią o tym wszyscy. W końcu autor Feza dopuścił się aktu przebijającego po stokroć jego wcześniejsze przewinienia, czyli między innymi zrzucenie bomby atomowej na Japonię (tak, to sprawka Fisha). Tym razem ten podły Kanadyjczyk obraził się na cały świat po kolejnej fali krytyki skierowanej w jego kierunku i postanowił anulować prace nad grą Fez II. Nawet więcej, ogłosił, że w ogóle rezygnuje z tworzenia gier i funkcjonowania w branży. To bezprecedensowy sukces najważniejszej grupy w dziejach Internetu – unii hejterów. Wreszcie znalazł się ktoś, kto przejmuje się ich głosem! Wiele lat skrzętnej pracy nad budową metodologii hejtu przyniosło rezultaty. Zadowalające rezultaty, bo Phil Fish został zniszczony.
I kiedy opada kurz po tej niewątpliwe ważnej dla branży (zapomniałem o hasztagu?) aferze, świat jest podzielony na dwie grupy: ludzi zdroworozsądkowych, który mają całą sprawą gdzieś i wspomnianych hejterów. Obok tych frakcji kształtuje się coś na kształt zjednoczonego frontu wyzwolenia Fisha spod jarzma Fisha (bo wszyscy wiemy, że jego największym wrogiem jest on sam). W instynktownym ruchu prawdopodobnie destrukcyjnym dla mojego wizerunku profesjonalisty, dołączam do tej nielicznej grupy, aby ogłosić, co następuje:
Phil Fish ma prawo być bucem i nie pasować do standardów profesjonalizmu, które nagle zostały objawione światu i podobno muszą być w branży gier zachowane za wszelką cenę. Powiem więcej, jeżeli odmówimy mu tego prawa, grozi nam wielkie niebezpieczeństwo.