You must construct additional Pylons! - kwiść - 5 sierpnia 2010

You must construct additional Pylons!

kwiść ocenia: StarCraft II: Wings of Liberty
95

Pierwszy wpis chciałbym rozpocząć od przyznania się do winy: jeszcze kilka miesięcy temu miałem Starcrafta II głęboko w d***! Nie wchodziłem na oficjalną stronę gry, nie szukałem kluczy do bety na Allegro, a gdy mogłem takowy zdobyć za darmo od znajomego, wolałem grać w Torchlighta. Wtedy Blizzard postanowił działać i sam przysłał mi maila z zaproszeniem (zaznaczyłem kiedyś jakąś opcje na koncie Battle.net). Nieśpieszenie, bez większego zainteresowania ściągnąłem klienta, a potem… prawie oblałem przez to sesje.

Tak to już jest z grami Blizzarda. Jak nas chwycą w swoje macki to uwolnienie się z ich objęć zajmuje najczęściej kilka lat.  I jak tu recenzować taki produkt? Z jednej strony trzeba być rzetelnym redaktorem, wytykać błędy i niedociągnięcia, a z drugiej człowiek od razu chciałby wystawić 10/10 i wracać do Azeroth, Sanktuarium czy sektora Koprulu. Od premiery Starcrafta II minęło już jednak sporo czasu, więc postanowiłem napisać skromną reckę. Trwało to niestety trochę czasu, bo jak tu nie robić „krótkich” przerw na „jeden” meczyk.

I have returned

Gracze, którzy mieli przyjemność przejść oryginalnego Starcrafta pamiętają zapewne, że jego zakończenie pozostawiało wiele pytań bez odpowiedzi. Kontynuacja była, więc tylko kwestią czasu, ale nikt nie spodziewał, że na kolejną część będziemy musieli czekać aż 12 lat! Wyobraźcie sobie, że oglądacie serial Gotowe na wszystko czy Trawka, sezon się kończy, a twórcy każą wam czekać 12 lat na kolejny odcinek… Firma Blizzard na szczęście przetrwała te wszystkie lata, zarobiła miliony na WoWie i postanowiła opowiedzieć nam dalszą część historii.  Jej Zakończenie poznamy jednak dopiero za 2-3 lata, bo dopiero wtedy prawdopodobnie ukarze się ostatni z zaplanowanych dwóch dodatków.

Pierwsza część trylogii, zatytułowana Wings of Liberty skupia się przede wszystkim na rasie terran. Nasz bohater to znany z pierwszej części gry Jim Raynor, przywódca grupy rebeliantów - Rekieterzy Raynora (uroki polskiej wersji językowej), który przeżywa obecnie mały kryzys. Został zdradzony przez dziewczynę, jest oczerniany w telewizji przez dawnego towarzysza broni, a na dodatek ma własną kantynę z nieskończonymi zapasami whisky. W takim stanie walka o dobro ludzkości to ostatnia rzecz, o której się myśli. Jim jest jednak twardy gościem i pomimo stałego kaca, walczy na dwóch frontach, dorabiając jednocześnie jako poszukiwacz skarbów. Choć wstęp jest może mało zachęcający, historia opowiedziana w Starcrafcie to kawał bardzo dobrej roboty. Mamy tutaj wszystko to za co lubimy amerykańskie kino: nieszczęśliwą miłość, walkę o wolność, dużo strzelania i wybuchy atomowe. Wszystko to zostało znakomicie przedstawione w olbrzymiej ilości cut-scenek, dialogów oraz genialnie wykonanych cinematiców.

Rock N' Roll

Rozgrywka w trybie kampanii również stoi na najwyższym poziomie. Pomimo nie wielu zmian w mechanice gry od czasów pierwszej części, przechodząc Starcrafta II nie nudziłem się ani przez chwilę. Czekające na nas misje są zróżnicowane, oryginalne oraz pełne zadań pobocznych. Świetnie sprawdza się również system achivmentów, dzięki któremu będziemy wiele razy wracać do zaliczonych już wcześniej map. Co ciekawe rozgrywka nie jest całkowicie liniowa, jak to ma miejsce w większości RTSów. Gracz może sam decydować w jakiej kolejności przejdzie niektóre misje, a co za tym idzie jakimi jednostkami będziemy podczas nich dysponował. Interesującym urozmaiceniem jest również możliwość kupowania ulepszeń do jednostek oraz budynków, a także zdobywanie nowych technologii ułatwiających zabawę. Podejmowane decyzje mają szczególnie duże znaczenie podczas grania na najwyższym poziomie trudności, który powinien zadowolić wszystkich fanów hardcoru.

Kampania to jednak nie wszystko co przygotowali dla nas twórcy w trybie dla pojedynczego gracza. Świetnym pomysłem są tzw. wyzwania. Te krótkie misje mają przygotować nas do rozgrywki sieciowej, ucząc poprawnego używania jednostek, skrótów klawiszowych czy umiejętnego sterowania dużą armią. Przechodząc je wszystkie, mniej doświadczeni gracze mogą się sporo nauczyć, co znacznie ułatwi im przyszłą zabawę w sieci. Jest to również świetna zabawa dla bardziej doświadczonych fanów, żeby podszkolić nieco swoje micro.

Research Complete

Po tym przydługim nieco wstępie dochodzimy wreszcie do tego co jest zdecydowanie najważniejsze w każdej grze Blizzarda czyli multiplayera. Specjalnie na premierę Starcrafta II kalifornijska firma przygotowała zupełnie nową platformę do rozgrywki sieciowej nazwaną Battle.net 2.0. Wygląda on naprawdę świetnie i działa równie sprawnie. Ma prawie wszystko co potrzeba do dobrej zabawy: wbudowanego voice chata, podział na ligi, świetny system wyszukiwania przeciwników, chat… Chwila. Gdzie jest chat? I tutaj pojawia się problem

Battle.net miał być platformą, której celem było połączenie wszystkich fanów gier Blizzarda. Twórcy zapomnieli jednak o jednej „drobnej” sprawie: jak ci fani mają się ze sobą komunikować? Oczywiście mamy specjalne fora Blizzarda, ale to właśnie nowy Battle.net miał być miejscem spotkań fanów. To na Battle.necie mieli dyskutować o nowych taktykach czy patchach. Z platformy społecznościowej BN 2.0 stał się raczej nową wersją Gadu-Gadu. Rozmawiać możemy ze znajomymi z listy przyjaciół, a chat podczas rozgrywki ogranicza się najczęściej do kultowego „glhf” i „gg”, bo na więcej nie ma zwyczajnie czasu (trzeba nabijać APM ;p). Po protestach graczy Blizzard zapowiedział co prawda wprowadzenie w przyszłości ograniczonych chatów, ale nie świadczy to najlepiej o twórcach, którzy mieli 12 lat na dopracowanie takich „szczegółów”. Nie zapomniano jednak o takim, za przeproszeniem g***, jak integracja z Facebookiem, co dobrze zobrazował jeden z graczy ;)

I Long for Combat

O ile Battle.net jest „tylko” prawie idealny, o tyle rozgrywka w multi to wszystko to na co czekali fani. Blizzard na szczęście nie zdecydował się na żadne rewolucyjne zmiany, dzięki czemu dostajemy w nasze ręce ładniejszą wersję pierwowzoru, z nowymi jednostkami, mapami i takim samym wysokim poziomem miodności. Trudno napisać coś więcej, bo żeby się przekonać o genialności tej gry trzeba w nią po prostu zagrać. Jest też za wcześnie na ocenienia zbalansowania występujących w grze ras. Obecnie jednak niepokój twórców budzą różnice między poszczególnymi regionami. Blizzard zdecydował się na podzielenie serwerów między Europe, USA i Koree, co miało dość nieoczekiwane skutki. W czasie gdy reszta świata gra wszystkimi trzema rasami mniej więcej po równo, Korea została całkowicie zdominowana przez Zergów. Trudno stwierdzić czy jest to spowodowane przewagą tej rasy, sympatiami Koreańczyków czy wymyślanymi przez różne regiony taktykami. Ten problem mają jednak na swojej głowie pracownicy Blizzarda i uczestnicy międzynarodowych turniejów. Reszta może spokojnie delektować się kolejnymi potyczkami ;)

Nuclear Launch Detected

Zamieć po raz kolejny udowodniła, że ma patent na tworzenie gier genialnych. Nie zmarnowała ostatnich 12 lat, tworząc jedną z najlepszych gier strategicznych w historii, w którą gracze będą grać przez wiele następnych lat. Brak noty maksymalnej, jest spowodowany podziałem gry na 3 części. Rozumiem, że przygotowanie 3 razy dłuższej od pierwowzoru kampanii zajmuje bardzo dużo czasu, ale nie zmienia to faktu, że zakończenie Wings of Liberty pozostawia spory niedosyt. Mam nadzieje, że gdy ukaże się Legacy of the Void będę mógł bez wahania przyznać całej trylogii najwyższą ocenę. Sama pierwsza część na razie na to nie zasługuje.

kwiść
5 sierpnia 2010 - 13:02