Dead Island - to nie jest horror - yasiu - 21 lutego 2011

Dead Island - to nie jest horror

Druga połowa zeszłego tygodnia w światku gier wideo upłynęła zdecydowanie pod znakiem Dead Island. Zapomnianej już nieco produkcji wrocławskiego Techlandu, przypomnianej dzięki fenomenalnemu trailerowi i opublikowanym dzień później zapowiedziom. Trailer moim zdaniem stanowi małe dzieło sztuki, doskonale zrealizowany, przejmujący, okraszony subtelną ale idealnie pasującą muzyką, zapowiada Dead Island jako horror. Jednak ludzie którzy po oglądnięciu go spodziewali się w grze klimatu ciężkiego jak trzydniowe zatwardzenie chyba nadal nie zrozumieli tego, co stoi w zapowiedziach. Dead Island horrorem, grą grozy potrafiącą wystraszyć dorosłego człowieka  nie jest.

Nie mam zamiaru wnikać tu w politykę wydawcy, trochę go jednak rozumiem. Świetny trailer przyciągnął do tytułu miliony ludzi. Nie wiem jak papierowa, ale internetowa prasa, nie związana kompletnie z branżą gier, informowała na lewo i prawo o doskonałym filmiku. To, co ludzie przeczytali w zapowiedziach stoi w sprzeczności z tym filmikiem. Dlaczego? To może być ciekawy temat do dyskusji. Nie raz przecież oglądaliśmy trailery (i dobrych i złych filmów) które z właściwą produkcją nie miały wiele wspólnego. Nie wiemy tak naprawdę – nie pokazano tego dziennikarzom – czy ujęcia pokazane w tym filmiku pojawią się w grze, wiemy jednak, że gra będzie wyglądała całkiem inaczej.

Być może filmiki przerywnikowe w Dead Island – o ile jakiekolwiek się pojawią – będą trzymały taki właśnie, ciężki klimat. Taki rozdźwięk między tym, co dzieje się w trakcie właściwej rozgrywki a narracją byłby całkiem ciekawym zabiegiem. Nie ma co jednak gdybać, nie pokazano dziennikarzom niczego takiego, a to co pokazano wzbudziło mój uśmiech. Wzbudziło go tym bardziej, że jedną z fajniejszych gier w które ostatnio grałem było Borderlands. Niewymagająca gra akcji z elementami RPG pozwalająca na dużą swobodę rozgrywki urzekła mnie swoją oprawą i wieloma rozwiązaniami z jakich skorzystali autorzy. Gdyby nie to, że Techland zaczął prace nad Dead Island dawno temu, można by wrocławiaków posądzić o mocne inspirowanie się tytułem Gearboxu. Nie raz jednak bywa tak, że na ten sam albo bardzo podobny pomysł wpadają różni ludzie w różnych miejscach wszechświata.

Mamy więc Dead Island jako grę której sami autorzy nie nazywają horrorem, to jest gra akcji i na realizacji gry akcji skupili się jak tylko potrafili najlepiej. Być może pojawią się w grze momenty straszne, być może pojawi się więcej elementów pozwalających nazwać DI survival horrorem, ale z tego co pokazano w tej chwili nic na to nie wskazuje. Główny bohater – jeden z dostępnej czwórki – jest postacią archetypiczną. Nam pokazano tanka, można się zapewne spodziewać kogoś w rodzaju snajpera, technika i może lekarza? Tę archetypiczną postać rozwijamy w sposób znany z innych gier. Co poziom doświadczenia przydzielamy zarobione w pocie czoła punkty do drzewka umiejętności, co by nasz awatar wałkował zombiaki jeszcze lepiej niż sprawniej.

W grze – patrząc na jej wycinek – chodzi przede wszystkim o to, o rozwałkę nieumarłych. Walczyć będziemy zazwyczaj tym, co znajdujemy w okolicy, młotek, kij od miotły, wiosło, palemka od drinka, wszystko to się nada w mniejszym lub większym stopniu do unicestwiania zombich. Mimo, że walka polega głównie na klikaniu i manewrowaniu, wygląda całkiem fajnie. Odpadające kawałki ciała, złamania, dekapitacje robią fantastyczne wrażenie a przy tym zombiaki mimo że są bezmyślną masą, stanowią spore zagrożenie. Nie jest to nowa prawda, że jeden czy dwa umarlaki nie stanowią dla dorosłego człowieka wielkiego zagrożenia, za to ze stadem może być już trudniej. Może być i będzie, bo bronią nie możemy machać ile chcemy. Po pierwsze nasze improwizowane narzędzia mają tendencję do niszczenia się (ile można kogoś tłuc kijem od szczotki?) a po drugie, nasz bohater nie jest robotem, w zależności od ciężaru broni może machnąć kilka lub kilkanaście razy, po tym potrzebuje złapać oddech, a to jest doskonałą okazją żeby go dorwać, powalić i zrobić z nim to, co robią z ludźmi zombie. Gdzieś tam w przyszłości podobno będzie można operować bronią palną, ale jako lekarstwa na zarazę bym jej nie traktował. Co z tego, że wystrzelimy sześć kul, skoro zombiaków będzie trzydzieści?

Zostając jeszcze przy temacie naszych szanownych przeciwników. Mimo, że widzieliśmy dwa ich rodzaje, to przez cały pokaz nie odniosłem wrażenia powtarzalności. Zdechlaki są różnie ubrane, chyba też poruszają się w różny sposób i do tego nie pojawiają się zawsze w tych samych miejscach. Po wybiciu jakiejś grupki możemy być pewni, że kolejni śmierdziele pojawią się znikąd, ale respawn zorganizowano tak, że przeciwnicy nie pojawiają się w tych samych miejscach i w tej samej ilości. Respawnom podlega również znajdowane wyposażenie. To, że sprawdziliśmy jedną walizkę i znaleźliśmy w niej młotek nie znaczy, że za parę chwil nie trafimy w tej samej walizie na kijaszek bejsbolowy. Sprzęt pod względem liczbowym przedstawiono w tradycyjny sposób, wymagany jest określony poziom postaci żeby go używać, i do tego tak jak w Borderlands znajdowane przedmioty mogą mieć różne kolory oznaczające ich unikalność, im bardziej unikalny przedmiot tym mocniej bije.

Te paręnaście chwil które oglądałem pokazało mi Dead Island jako grę która nie stara się utrudnić grającemy życia. Realizując jakieś zadanie prawdopodobnie w pełnej wersji zobaczymy na mini mapce podpowiedź, w którą stronę mamy iść. Dla mnie – leniwca który lubi wskoczyć do gry na parę minut żeby się pobawić a nie pomęczyć – takie rozwiązanie jest bardzo mile widziane. Podobnie jak inne elementy – niektórych nie zobaczyliśmy – jak kombinowanie przedmiotów, ćwiartowanie padłych przeciwników, zwiedzanie ogromnych lokacji, szukanie nowych przedmiotów itp. Chętnie też zobaczę w akcji nowość w tej wersji Chrome Engine czyli tryb kooperacji. W dowolnym momencie będziemy mogli wskoczyć do czyjejś gry – albo ktoś do naszej – poszwędać się nawet samoczwór po okolicy i w dowolnej chwili wrócić do rozgrywki samemu.

Jestem prawie pewny, że kiedy pojawi się demo ewentualnie pełna wersja gry, pojawią się głosy narzekania, że gra jest nierealistyczna, że nie pozwala na to, na tamto, że można ją było zrobić lepiej, ciekawiej itp. Ale to przecież normalka, co by ludziom nie pokazać to podzielą się na dwa obozy, tych którym się podoba i tych którym się nie podoba. Trzeba pamiętać patrząc na taką grę jak Dead Island, że na wiele rzeczy się tu z autorami umawiamy. Umawiamy się, że mamy uciec z wyspy w sposób który oni wymyślili, umawiamy się, że będziemy bić zombich tak jak oni przewidzieli itp. Kiedyś nam to nie przeszkadzało. Grając w River Raida nie chcieliśmy latać nad lądem – chociaż co to za samolot który umie latać tylko nad wodą – i nie przeszkadzało nam to się doskonale bawić.

Podsumowując, Dead Island jak na razie zapowiada się na świetną grę akcji z elementami rozwoju postaci. Za nic sobie mam jęczenie i narzekanie, że takie gry już były, że my chcemy horroru. Techland robi swoje i jak na razie mają mój kredyt zaufania, że robią to dobrze. Swoją drogą, urzekło mnie logo gry. Jeśli w jakiejś kolekcjonerskiej wersji pojawi się szablon do sprejowania tegoż na ścianie, moja żona mnie ubije.

yasiu
21 lutego 2011 - 09:20