Ochoty na zagranie w pierwszego Prototype nabrałem siedząc na tronie. Jako lekturę zawsze trzymam w pobliżu pewien poczytny polski magazyn o grach. Tam przeczytałem obszerną zapowiedź drugiej części i naszła mnie ochota – zanim zmierzę się z dwójką - na pogranie w jedynkę. Brzmiało ciekawie, mutacje, otwarty świat, wielka zadyma. Stało się, zagrałem i chociaż gry nie ukończyłem, nie żałuję ani minuty, bawiłem się świetnie.
Zacznę od końca, dlaczego Prototype nie skończyłem, chociaż dotarłem do trzech czwartych scenariusza. Zwyczajnie nie lubię zbyt długo grać w jedną grę, kiedy w rozgrywce niewiele się zmienia. A to niestety jedna z największych wad Prototype, kiedy zdobędziemy już odpowiednie moce, staniemy się poważnym przeciwnikiem, gra zwalnia, nie rozwija się tak dynamicznie jak na początku. Można oczywiście się zawziąć i grać dalej, ale jeśli ma się mało czasu na granie a sporo tytułów wartych ogrania, czasem się odpuszcza. Tak stało się w tym przypadku, ale dzięki kilkunastu godzinom spędzonym z Prototype, wiedziałem dokładnie co się w grze zmieni kiedy oglądałem pokaz drugiej części.
Wracając do początku. Głównym bohaterem Prototype jest niejaki Alex Mercer który budzi się w dość nieprzyjemnej sytuacji, ktoś próbuje go posiekać na operacyjnym stole. Dokładniej rzecz biorąc jest to dwóch naukowców z korporacji Gentek. Nie wnikając w szczegóły, bo te warto odkryć samemu, Alex zwiewa ze stołu i dość szybko – i boleśnie – przekonuje się, że z jakiegoś powodu nie tylko nie imają się go kule, ale jego ciało nabrało też innych ciekawych możliwości. Z czasem, wypełniając kolejne misje, zdobywając kolejne punkty (a zdobywamy je praktycznie za wszystko co robimy) rozbudowujemy moce Alexa. Opierają się one głównie na zmianach całego lub części ciała, mamy więc tarcze, pancerz, klasyczne tentakle, wielkie ostrze i tym podobne. Inne moce, bardzo przydatne dotyczą poruszania się, szybkość biegania, umiejętność szybowania bardzo się przydają w poruszaniu po ogarnianym zarazą Manhatanie. Rozwój bohatera jest jedną z mocniejszych stron gry, ale nie jest pozbawiony wad. Niektórych mutacji praktycznie w ogóle się nie używa, nie ma takiej potrzeby. W pewnym momencie też – o czym pisałem powyżej – rozwój postaci przestaje być tak widoczny jak wcześniej. Ot, potężny Alex Mercer staje się trochę bardziej potężny.
Sama zabawa sprowadzając ją do esencji polega na bieganiu, skakaniu i zabijaniu. Walczymy z mutantami, walczymi z wojskiem, z siłami specjalnymi, z pojazdami, czasem też ze zwykłymi cywilamy których wchłaniamy żeby odzyskać zdrowie po ciężkim starciu z wrogiem. Walka sprawa autentyczną przyjemność, nawet jeśli jakiś moment staje się frustrujący, najczęściej wynika to z popełnianych błędów, wystarczy inne podejście, inne aktywne moce i sprawa idzie do przodu.
Bardzo fajnym elementem który długo trzymał mnie przy graniu jest swoboda jaką dali nam autorzy. Nie trzeba wcale lecieć od jednej misji do drugiej i trzymać się wątku fabularnego. Jakby ciekawy ten nie był, czasem każdemu trzeba odrobiny luzu a ten w Prototype daje nam nie tyle bieganie bez celu po mieście, co wykonywanie dodatkowych zadań. Nie należą one do specjalnie skomplikowanych, nie ma ich nie wiadomo ile rodzajów, ale stanowią dobrą odskocznię od głównej akcji. Czy to skakanie precyzyjne, czy mało precyzyjne tłuczenie mutantów za pomocą czołgu, zabawa jest, a co ważne, są też nagrody – głównie punkty dzięki którym wykupujemy kolejne mutacje. Również za wykonywanie zadań z głównego wątku fabularnego dostajemy punkty, dodatkowo też zyskujemy dostęp do mocy wcześniej niedostępnych.
Fabuła którą opowiada Prototype w misjach oraz podczas zdobywania wspomnień ludzi mniej lub bardziej związanych z wydarzeniami na ekranie układa się w całkiem sensowną całość. Spisek, wielkie korporacje, wielkie pieniądze, eksperymenty na ludziach, śmiercionośna broń, miłość i takie tam. Nieczęsto trafia się w grach na scenariusz który nie jest infantylny i spokojnie nadaje się na kanwę porządnego sensacyjnego thrillera. Za to Prototype dostaje ode mnie wielki plus. Mniejsze plusiki lecą za oprawę graficzną, za udźwiękowienie. Minusy wymieniłem, te ważniejsze. Trochę mniej ważne zauważa się szczególnie podczas walki. Łatwo oberwać czymś nie wiadomo skąd nadlatującym, łatwo wpaść w pętlę z której nie można się wyrwać. Ale to naprawdę nie przeszkadza w dobrej zabawie przy Prototype. Nie wystawiam oceny, bo jak wspomniałem, gry nie skończyłem, ale gdyby miała się tu pojawić jakaś liczba, krążyła by trochę powyżej osiemdziesięciu punktów. Jeśli jakimś cudem nie graliście jeszcze w tą pozycję, nic o niej nie wiecie, zapraszam do filmiku na kanale gameplay.pl.