Godzina jedenasta – rano, wieczorem o tej porze śpię – piszę, wrzucam wpis na bloga. Wychodzę z domu. Godzina jedenasta minut dziesięć, stoję na przystanku, sprawdzam, czy ktoś już skomentował mój wpis. Pół godziny później robię to samo, jest komentarz, zdawkowo – bo z telefonu – odpowiadam. Przyjeżdżam do biura – wchodzę na forum, rozwijam swój lakoniczny komentarz. Dostęp zewsząd, zawsze, tysiące użytkowników, dyskusje trwają całą dobę. Jednak sieciowe rozmowy nie zawsze tak wyglądały.
Moje początki, pierwszy udział w masowych flamewarach, trollowanie i wszystko to, co robi się w publicznych dyskusjach internetowych, przypadają na czasy kiedy w Polsce korzystało się z modemów. Dostęp do internetu miałem, ale tylko wdzwaniany na shella akademickiego komputera, stąd nie korzystałem z dobrodziejstw jakie oferowała Sieć. Mogłem za to – jak wielu – uczestniczyć w wymianie poglądów na dużą skalę za pośrednictwem sieci Fidonet.
Nie pamiętam dziś dokładnie jak to działało, a zainteresowani mogą przecież sięgnąć po google. W każdym razie co dzień – albo i rzadziej – wzdzwaniałem się do BBSu i dokonywałem synchronizacji. Specjalny program przygotowywał dla mnie paczkę z wiadomościami, które napisałem. Wysyłałem ją i ściągałem podobny pakiet wiadomości w interesujących mnie tematach. Sieć oferowała różne grupy tematyczne, a częstotliwość pojawiania się nowych wpisów w wątkach, zależała od tego, jak często uczestnicy dyskusji dokonywali synchronizacji. Zabawa była przy tym świetna, nad każdą odpowiedzią można było się dobrze zastanowić, czekało się z niecierpliwością (całkiem innego rodzaju niż dziś), natomiast znajomości, przyjaźnie i antypatie zdobywało się dokładnie tak samo jak dzieje się to dziś.
W ten sposób operowałem przez kilka lat – jako posiadacz Amigi. Przesiadłem się na PC i przeskoczyłem na trochę inny grunt, uwzględniający Internet jaki dziś znamy. Sam w domu połączenia z siecią nie miałem, korzystałem więc z okazji i w pracy ściągałem i wysyłałem wiadomości. Byłem wtedy jednym z kilkudziesięciu – może kilkuset – członków listy mailowej operującej w ramach serwisu hyperreal.pl (KMWTW). Cała zabawa opierała się na serwerze mailowym który służył za centrum wymiany informacji. Co dzień wysyłałem na niego paczkę maili i odbierałem podobną paczkę wiadomości, które potem godzinami czytałem w domu. To właśnie wtedy tak naprawdę dowiedziałem się, co oznacza flamewar i nabrałem szlifów w tym rodzaju wojny. To właśnie wtedy zacząłem nawiązywać pierwsze Internetowe znajomości z których kilka przetrwało aż do dziś. Połączył nas Internet oraz wspólna pasja i chociaż każdy był inny i kłótni nie brakowało, ekipa była świetna.
Potem pojawił się GOL – i w zasadzie, z małymi przerwami, został. Najpierw czytany tylko w pracy, potem też w domu, teraz też na telefonie, jest jedynym forum z którego aktywnie korzystam. Tempo wymiany myśli stoi tu o kilka poziomów wyżej niż na Fidonecie czy liście mailowej, ale takie mamy czasy, kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Mechanizm jest w dużej mierze ten sam. Też zdobywa się znajomych, przyjaźnie, kontakty, ktoś cię lubi, ktoś nie, uczestniczysz w wojnach, wojenkach a czasem nawet porozmawiasz na jakiś konkretny temat.
Ciekawi mnie, co będzie dalej, w końcu kilka lat już nic się w tym temacieu mnie nie zmieniło.