Kolejny tydzień, kolejna visual novel. Chociaż niewiele gier w tym gatunku porwało mnie tak jak choćby legendarne już 999 to nie brakuje ciekawych pozycji uderzających w odrobinę inne tony – jak i żelaznej klasyki, do której to podobno wlicza się Princess Waltz. Ile w tym prawdy? Sporo. Bo to dobra gra w klimatach miecza, magii i fantasy.
Princess Waltz rozgrywa się w kraju, w którym przenika się współczesny świat oraz fantasy. Tytułowa księżniczka Waltz jest niedoszłą władczynią świata Eldelant, co nie czyni jej życia łatwym… ponieważ wrogowie czają się na każdym kroku, a Ziemia staje przed wielkim zagrożeniem. Ale ty o tym nie wiesz. Przynajmniej nie początkowo. Jesteś Fukamori Arata, żyjącym w „dzisiejszej Japonii” chłopakiem, który jest jak każdy inny – żyjesz codziennością, prozą życia, która zmienia się po przybyciu do szkoły tajemniczej postaci…
Ponieważ księżniczki potrafią walczyć. Ponieważ niektórzy ukrywają swoją tożsamość. Ponieważ czasem trzeba się poświęcić dla lepszej sprawy.
… i właśnie o tym jest Princess Waltz, jedna z najciekawszych fantasy visual novels w jakie grałem. Po tytułach takich jak Harem Party, które okazało się jedynie słabym porno oraz Aselia The Eternal, która okazała się molochem visual-novel-RPG z wielkim oddechem ulgi przywitałem grę będącą lekkim, ale świetnie poprowadzonym połączeniem graficznej nowelki z grą karcianą. Z pozoru to nie za ciekawa fabuła. W istocie mamy tutaj do czynienia z niezłym fantasy rozpisanym na naprawdę wiele ciekawych wątków i po raz kolejny jest to coś na wzór anime w postaci visual novel – nie da się tego zaliczyć w kilka chwil.
Fabuła gry obraca się wokół dwóch światów, walk na miecze, pięknych kobiet, romansów, przyjaźni, zdrady i tego wszystkiego czego pełno zawsze w anime. Jest kilka banałów, jest sporo niepotrzebnych wątków, ale całość bardzo wciąga – kreacja świata jest ciekawa, postaci intrygujące, lecz przede wszystkim główna historia interesuje i każe czekać na więcej, więcej, więcej. Oczywiście wczesny Berserk to nie jest, ale wbrew pozorom historia z pewnością nadaje się na przeniesienie na inne media. Erotyka jest obecna w Princess Waltz, ale ponownie nie wysuwa się na pierwszy plan. Najczęściej widujemy nieźle narysowane części kobiecego ciała w trakcie… przemian naszych bohaterek przywodzących mi na myśl kultowe Sailor Moon.
Nade wszystko autorzy nie spieszyli się z zamykaniem gry – widać po niej, że została skończona co wcale nie jest typowe w przypadku gier wideo. Tutaj raczej mamy zamkniętą całość, która trzyma poziom przez całą rozgrywkę. Princess Waltz jest długie – nie spodziewałem się tego, ale jest to jedna z najdłuższych visual novels jakie widziałem, sięgająca swoim rozmiarem średniej długości RPGa – a tak naprawdę większość czasu czytamy. Praktycznie cała nasza rozgrywka polega jedynie na kilku sytuacjach romantycznych oraz wykorzystywaniu systemu walki.
W pierwszym przypadku od rozdziału drugiego zaczynamy „podrywy”, które kończą się w łóżku. Oczywiście dziewczyn jest sporo, oczywiście część scenek znalazła się nie wiadomo po co, oczywiście inne z nich mają uzasadnienie. Cecha gatunku, jak się przekonuję coraz częściej. Generalnie jednak jest bez porąbanych motywów, za to z bardzo ładnymi grafikami i świetnymi tłami.
Jeżeli chodzi o walkę w grze to pojawia się ona jako przerywnik w historii i jest w zasadzie banalną karcianką opierającą się na starym dobrym „papier, nożyce, kamień”. Walki podzielono na dwie fazy, z których pierwsza decyduje o tym, kto będzie atakował, a druga to sam atak. W uproszczeniu bowiem reguły z czasem zaczynają się komplikować, generalnie chodzi o wystawianie kart o większym ataku i odpowiednie wykorzystywanie swoich umiejętności. Proste. Do tego większość walk jest naprawdę łatwa. Nie zabrakło także tutoriali i podpowiedzi, więc nie ma problemów ze zrozumieniem systemu.
Walki kartami dobrze przerywają strumienie tekstu, ładnie urozmaicając całą zabawę. Do tego grafiki, rysunki, design, kolorystyka czy wreszcie muzyka, interfejs, duże ilustracje – wszystko to wyższa półka visual novels, naprawdę estetycznie zaprojektowana, bez powtarzania się twarzy, elementów garderoby czy lokacji na każdym kroku. Gra jest ładna, dużo ładniejsza niż średnie visual novels, posiada także ciekawy design stworów i postaci, z których kilka jest bardzo charakterystycznych. Również parę scen z Princess Waltz jest powszechnie kojarzonych z całym gatunkiem.
Ze względu na setting, ze względu na wysoką jakość wykonania oraz pionierstwo na zachodnich rynkach nie trudno zauważyć dlaczego Princess Waltz jest uznawane za klasyka. W przypadku fantasy visual novels obok Aselia The Eternal jest najlepszym jakie znam, oferuje dużo zabawy na wysokim poziomie. Zabawy w czytanie i oglądanie, ale zabawy przedniej. [8]
Grę kupicie tutaj, na stronie oficjalnego wydawcy Jast USA