Skrillexa, a.k.a. Sonny'ego Moore'a opisywałem już w jednym z pierwszych Weekendowych Mózgorezatorów. Od tego czasu ten artysta wykazał się niemałą płodnością. Chociaż Skrillex wygląda jak emo-wymoczek, to trzeba mu oddać, że muzykę robi świetną. Za kilka dni powinna pojawić się jego płyta Voltage, a póki co w ramach rozgrzewki postanowiłem się zapoznać z jego EPką zatytułowaną Bangarang, wypuszczoną w grudniu ubiegłego roku.
Skrillex jak zwykle mnie nie zawiódł. Album utwiera bardzo mocny kawałek Right In, który nie zrywa czapek, ale z pewnością przyjemnie się go słucha. Energia, energia i jeszcze raz energia.
Dalej robi się coraz ciekawiej, bo kolejny numer, tytułowy Bangarang to już absolutna pierwsza liga. Roboty uprawiają seks, godzille ryczą, a piły trą o kaloryfery.
Większość następnych kawałków jest równie dobra co powyższe Bangarang. W Breakn' a Sweat zachwyciło mnie przepiękne przejście, The Devil's Den to natomiast rytmiczny hardcore, podany jednak w dosyć przystępnej formie, która nie powinna odrzucić bardziej umiarkowanych słuchaczy.
Jedyny utwór, który w ogóle mnie do siebie nie przekonał to Right on Time. Brzmi jakby DJ z berlińskiego Love Parade zapętlił trance'owe intro i katował je przez cztery minuty. Masakra.
Album Bangarang dostaniecie np. w EMPIKu, albo na iTunes.
Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę moje ego będzie Ci wdzięczne, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem.