W Poznaniu ochłodzenie. Nie ma upałów, nie ma duchoty. W związku z tym pogoda idealnie nadaje się do tego, by postać chwilę przy piekarniku. Uwielbiam piec ciasteczka, o czym wspominałam w swoim pierwszym wpisie. Przyszedł czas, by podzielić się przepisem numer jeden.
Ciasteczka czekoladowe idealnie nadają się na wizytę gości. Dlaczego? A dlatego, gdyż z podanych poniżej składników wychodzi ok. 80 sztuk dużych dooooobrych ciastek.
Potrzebujemy:
Zanim przystąpiłam na dobre do pracy, odwiedził mnie mój kontroler prac kuchennych.
Najpierw proponuję zetrzeć czekoladę na tarce. Nie jest to najprzyjemniejsze zajęcie i nie jest lekkie ;)
Następnie w misce mieszamy mąkę z solą oraz sodą.
Do drugiej miski dajemy masło, obydwa rodzaje cukru i ucieramy składniki mikserem na gładką masę. Następnie kolejno dodajemy jaja, cały czas miksując. Gdy wszystkie jaja mamy już w misce, stopniowo dodajemy przygotowaną wcześniej mieszankę mąki. Na samym końcu wrzucamy wiórki czekoladowe, delikatnie mieszając.
Uzyskujemy bardzo klejącą, miękką maź. Nie należy się tym przejmować – tak ma być. Aby wygodniej się nakładało porcje na blachę, wkładam ciasto do lodówki. Często ucieram składniki wieczorem, zaś do procesu pieczenia przechodzę rano. Po wyjęciu z lodówki ciasto jest bardziej zwarte, lecz absolutnie nie ma to wpływu na walory smakowe.
Piekarnik należy rozgrzać do 200°C. Koniecznie blachę trzeba wyłożyć papierem do pieczenia. Na blasze mieści się ok. 10 ciastek (to oznacza dużo pieczenia). Nabieramy ciasto na łyżeczkę (taką do herbaty) i taką nieregularną bryłkę kładziemy na blasze. Oczywiście piekarnik piekarnikowi nierówny. Mój jest stary i nie dogrzewa od dołu, w związku z tym muszę kombinować. Teoretycznie powinno się je piec przez 10 minut. Mojemu piekarnikowi zajmuje to dwa razy dłużej. Ciastka powinny mieć złocisty kolor, zaś po wyjęciu i ostudzeniu, bez problemu powinny odchodzić od papieru. Jeśli jest inaczej – oznacza to, że piekliśmy je za krótko.
Po upieczeniu – herbatka, ciasteczka, książeczka, kocyk – o! Jakie miłe popołudnie!
Na koniec mam coś dla tych, którzy zaczną marudzić o dietach i dużej zawartości cukru w ciastkach: