Utarło się, że koty są bardzo zabawne. Śmiejemy się z ich dziwacznych póz w trakcie spania, bawi nas szybki refleks, zdumiewają nas zwyczaje (na przykład miłość do kartonów). Jednak istnieją też inne koty - te z krwi i kości. Te, które w Afryce wśród dzikości przyrody walczą każdego dnia o przetrwanie. Te londyńskie, z lat 50-tych wyłapywane do wiwisekcji. Te, które spadają z dachów i łamią miednice. Te, które mieszkały z przyszłą literacką noblistką - Doris Lessing. Książka pod prostym tytułem O kotach przybliża zwierzaki, które stanęły na życiowej drodze Lessing.
Niewątpliwym plusem tej opowieści jest to, iż autorka patrzy na koty jak na ludzi. Każdy z nich ma swój charakter, humorki, fanaberie. Poznajemy szarą kotkę, która zachowuje się jak piękna głupiutka dziewczyna. Wdzięczy się do wszystkich, domaga się pochwał, kokieteryjnie przeciąga się, ociera. Bardzo wcześnie zachodzi w ciążę. Po porodzie okazuje się, że jest koszmarną matką. Najchętniej porzuciłaby ledwo wydane na świat potomstwo i bawiła się w najlepsze. Zupełnie inna jest czarna kotka. Mądra, opanowana, niestety zdominowana przez szarą piękność. Gdy rodzi młode - tylko z nimi jest jej dobrze. Uczy je higieny, podstawowych zachowań. Czarno-biała kotka zaś zachowuje się jak pies. Mocno przywiązana do właścicieli, czeka na ich powrót do domu, plącze się między nogami, nienawidzi samotności. Są też męscy bohaterowie. Rudy Rufus, który mruczał z wdzięczności na tyle głośno, że trzeba było podnosić głos, by się porozumieć, El Magnifico, ulubieniec autorki, oraz Charles - komentator rzeczywistości, gadający kot.
Nie trudno przewidzieć, że spora część tej książki poświęcona jest kociej rywalizacji, próby dominacji. Szara kotka okrzyknęła się królową i swą wyższość czarnej kotce udowadniała na każdym kroku. Dopuściła się nawet czynów niegodnych i uwłaczających. Gdy czarna była w zaawansowanej ciąży, pod nieobecność domowników, szara spuszczała łomot rywalce. Usunęła się w cień tylko raz, gdy czarna zachorowała na koci tyfus i niewiele dzieliło ją od śmierci. El Magnifico zaś gardził rywalizacją. Wolał odejść, zamiast bić się o uwagę czy pieszczoty.
Innym wiodącym wątkiem są kwestie natury. Koty polujące na ptaki, koty poddawane sterylizacji, kastracji oraz (niestety) ludzka selekcja narodzonych kociąt. Trochę zastanawia mnie stosunek Doris Lessing do kotek. Żadna z wymienionych w powieści nie została nazwana imieniem. Autorka operuje kolorami umaszczenia, zaś każdy kot płci męskiej - posiada imię (co najmniej jedno). Koty kastrowane są z troski o ich bezpieczeństwo - trzeba przytępić charaktery, bo najpewniej zginęłyby w bójkach z innymi kocurami. Kotki zaś rodzą kocięta, których nadmiar czasem trzeba zlikwidować. Temat sterylizacji kotek jest traktowany jako okropna ingerencja w naturalny stan rzeczy. Budzi się we mnie głęboki sprzeciw. Czy przypadkiem nie lepiej jest pozbawić kotkę możliwości posiadania potomstwa, niż później zabijać młode kociaki? I skąd ta faworyzacja kocurów?
Niewątpliwie jest to jedna z moich ulubionych książek - wzrusza, zadziwia, budzi momentami silne emocje, lecz czuć prawdziwość kocich bohaterów. Okazuje się, że świat ludzi i zwierząt jest całkiem podobny - miłość, sukcesy, porażki, seks, tragedie, choroby. Jedyna różnica polega na tym, że tak naprawdę nigdy nie dowiemy się, co się dzieje w tych małych kocich główkach.