Moja kariera w FM13 #7: zawodnicy od zadań specjalnych - Brucevsky - 18 grudnia 2012

Moja kariera w FM13 #7: zawodnicy od zadań specjalnych

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

W niższych ligach często jest tak, że zaraz po otwarciu okienka transferowego rozpoczyna się krwawa walka o juniorów i zawodników zwolnionych przez zespoły z najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie inaczej jest w Norwegii, gdzie kilkanaście drużyn tylko czeka aż Rosenborg, Molde czy Valarenga zwolnią niepotrzebnych młodzików. Wiedząc o tym, szybko wykonałem kilka telefonów do rzeczników paru klubów i zdobyłem informacje o nowych bezrobotnych.

Parę dni później spotkany przypadkowo przed siedzibą klubu prezes podzielił się ze mną szokującą wiadomością. Einar Kalsaeg został szkoleniowcem naszego nowego rywala, Jevnaker. Teraz będziesz miał okazję się wykazać z dawnym kompanem – rzucił półżartem na odchodne Thomassen.

Kolejne kilka dni poświęciliśmy na testy bezrobotnych piłkarzy. Wybór był trudny, ale tylko dlatego, że niemal każdy kandydat wyglądał na lepszego gracza niż nasi obecni zawodnicy. Ostatecznie wzmocniliśmy boki obrony 26-letnim Erikiem Bjerke oraz 29-letnim Andersem Tronbolem. Nie są to może defensorzy przyszłościowi, ale jestem pewien, że dzięki nim stracimy w kolejnym sezonie dużo mniej bramek niż poprzednio. 24-letni zdolniacha Jorgen Stengel i dwa lata młodszy Daniel Haehre to już talenty, które powinny zabawić u nas na dłużej. Pierwszy z nich potrafi grać na pozycji defensywnego pomocnika, a w tym miejscu mieliśmy do tej pory sporą dziurę. Hitem transferowym były jednak dwa inne nazwiska, 21-letni Even Parkstad Johansen, młody stoper, który powinien idealnie wkomponować się w linię obrony obok Sparre oraz Jim Sorum Johansen. Tak, dokładnie ten sam Johansen, który jako napastnik Birkenbeineren strzelił nam w rundzie rewanżowej hat-tricka.

Byłoby prawdopodobnie jeszcze lepiej, gdy norwescy urzędnicy nie wyrolowali nas przy transferze gracza z Sierra Leone, Sesaya. Mój asystent oniemiał, gdy zobaczył go na testach.

- Trenerze, bierzmy go, to poziom ekstraklasy, a niewykluczone, że europejskich pucharów – wydukał Hermansen.
- Trochę przesadzasz, ale rzeczywiście jest zdolny – odpowiedziałem – daj znać sekretarce, aby przygotowała umowę i pismo o pozwolenie na pracę.

I wszystko byłoby znakomicie, gdy władze nasze podanie przyjęły. Urzędnicy jednak je odrzucili, choć już dogadaliśmy się z samym zawodnikiem odnośnie szczegółów kontraktu. Dużo bardziej wpływowi właściciele Gjovik zgłosili się w tej sprawie kilka dni po nas i ich prośba została rozpatrzona pozytywnie. Mogłem tylko zakląć siarczyście pod nosem.

Nie było jednak za dużo czasu na rozważanie podań sądowych i oskarżeń korupcyjnych. Była robota do zrobienia, a dziennikarze poczytnego dziennika sportowego w swoich przedsezonowych analizach znowu skazywali nas na środek stawki. Przed nami oceniali m.in. odbudowujące się po wcześniejszym bankructwie Lyn, a także Mjondalen, Pors i Moss. Sporo nowych nazw, ale w drugiej lidze norweskiej często następują rotacje, bo kluby są przerzucane przez związek pomiędzy różnymi ligami regionalnymi. O ustaleniu dobrej taktyki na danego rywala nie może być tutaj mowy.

W przedsezonowych sparingach wypadliśmy bardzo dobrze, a niespodziewanie na pierwszy plan wyróżnił się amator Vinders, który zdobył kilka bramek. Dobrze prezentowali się też nowi obrońcy. Jedynie występ z pierwszoligowym Aalesund zakończył się naszą klęską . Większość bramek straciliśmy jednak w końcówce, gdy na murawie pojawili się już rezerwowi. Do rywalizacji o punkty przystępowaliśmy więc w niezłych nastrojach. Nie dzieliłem się z nikim moimi obawami i liczyłem, że tym razem kolejne miesiące miną nam dużo mniej nerwowo. Jedynie te przedsezonowe analizy mediów trochę psuły mi nastrój.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby na kilka dni przed starciem w Pucharze Norwegii, naszym pierwszym meczu o stawkę, nie zadzwonił mój asystent, aby poinformować o kontuzji na siłowni podstawowego bramkarza, Karsena. Czyżby spokój był tylko chwilowy?

Brucevsky
18 grudnia 2012 - 16:02