Prekursorzy kopii - Mureet - 25 stycznia 2013

Prekursorzy kopii

Właśnie ruszyła otwarta beta nowej produkcji studia Grinding Gear Games - Path of Exile. Jest to typowy hack & slash, który ma zaspokoić niedosyt fanów po zeszłorocznej produkcji Blizzarda. Wszyscy fani Diablo pokładają ogromne nadzieję i liczą, że nowy "klon" okaże się lepszy od "oryginału".
Jaki klon? Jaki oryginał? - pewnie niejedno z Was sobie pomyślało. Ale spokojnie, też zadaje sobie dokładnie te same pytania, gdy po raz kolejny czytam, że niedługo wychodzi, nie Path of Exile, tylko "klon Diablo".

Przede wszystkim takie stwierdzenie ma wydźwięk pejoratywny. Można to odebrać jako bezczelną kopię produkcji, która bez najmniejszych skrupułów zapożycza wiele elementów, oczywiście bez zgody twórców. Jak bardzo nietrafne jest to stwierdzenie nie trzeba specjalnie tłumaczyć. Od początku Path of Exile (mam tu też na myśli Torchlighta i inne gry hack & slash, ale dla prostoty będę się opierać na przykładzie tytułu nowozelandzkiego studia) starało się wykreować swój odrębny świat, bohaterów, fabułę czy umiejętności. Patrząc na dotychczasową formę, mogę śmiało powiedzieć, że nie jest to ta sama gra, co Diablo. Oczywiście, trzon rozgrywki został nietknięty. Wciąż chodzi o masową eksterminację wrogów i zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia w ujęciu izometrycznej kamery. Jednak nie możemy popadać w paranoje i jakiekolwiek podobieństwa porównywać, gdyż tym właśnie charakteryzuje się ten gatunek. Nie oczekujmy, że twórcy zrewolucjonizują rynek tego gatunku, bo w tej kwestii nie za wiele uda się zdziałać.

Gdybyśmy mieli iść tym samym tropem moglibyśmy uznać, że wszystkie strzelanki z Call of Duty na czele to zwykłe kopie Wolfenstein'a 3d z 92', bo w końcu i tu, i tu trzeba strzelać do przeciwników. Jak bardzo to zdanie nie godzi się z rzeczywistością wiedzą wszyscy gracze i w try miga przypominają sobie takie tytuły jak Quake, Bulletstorm, Flashpoint czy Borderlands. Ba, każda osoba która grała w Battlefielda powie, że to zupełnie inna para kaloszy niż Call of Duty czy słynny Counter Strike. Co prawda każdy z nich to FPS, ale przedstawia zupełnie inny rodzaj rozgrywki, który nijak ma się do pozostałych.

Podobnie wygląda sprawa z sandbox'ami i GTA, które stało się niejako prekursorem tego typu gier. Trzeba jednak zaznaczyć, że zapoczątkowanie gatunku nie świadczy o tym, że pozostałe tytuły są jej kopiami. Przecież Saints Row: The Third okazało się naprawdę dobrą grą, która potrafiła mnie wciągnąć w przeciwieństwie do tytułu Rockstara, który w moim mniemaniu był nudny. Inne podejście do tematu i specyficzne rozwiązania spowodowały, że przełamałem się do gatunku jaki prezentują obie gry.

Patrząc na powyższe przykłady trudno oprzeć się wrażeniu, że choć wiele gier wywodzi się z tego samego gatunku, to w rzeczywistości są zupełnie odrębnymi produkcjami. Chcą zaciekawić odbiorce własnym pomysłem na rozgrywkę, wprowadzając wiele ciekawych rozwiązań, które na pierwszy rzut oka są niewidoczne. Przez takie traktowanie, wiele gier traci swoją unikalną tożsamość i jest błędnie identyfikowana z reprezentantem gatunku, który zdobył ogromną popularność. Mam nadzieję, że już niedługo zmieni się to ogólne podejście i zaczniemy traktować gry indywidualnie, pomijając podobieństwa gatunkowe.

Mureet
25 stycznia 2013 - 14:54