Ile razy słyszeliśmy, że gry są bez sensu, że to tylko głupia, dziecinna zabawa, która nie wnosić nic do naszego życia, że marnujemy czas zamiast zrobić coś konstruktywnego? Wiele, prawda? Wtedy czym prędzej śpieszymy z tłumaczeniem, że elektroniczna rozrywka to coś więcej niż bezmyślne stukanie w klawisze, gdyż ma wiele pozytywnych skutków. Przecież wyostrza spostrzegawczość, zwiększa szybkość reakcji oko-ręka, działa na wyobraźnie… Przewija się masa dobrych skutków grania. Tylko pytanie, czemu używamy argumentów, które wcale nas nie skłaniają do grania?
Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, jednak uważam, że co by nie było, powinniśmy wymieniać te argumenty, które nas samych przekonują. Przecież o to w tym wszystkim chodzi. Nie gramy dlatego, aby wspierać innowacyjne technologie, które są wykorzystywane w praktyce (Kinect w szpitalach często pomaga w rehabilitacji) i wypracowywać pewne zachowania. Po prostu, robimy to, bo lubimy taką formę rozrywki. Jedni lubią słuchać muzyki, drudzy chodzić na trening, a trzeci grać w gry wideo. Tu nie ma górnolotnych powodów, które przemawiałyby za wirtualną rozrywką, tak samo jak nie ma wytłumaczenia dla słuchania muzyki czy czytania książki.
W tym momencie ktoś mógłby powiedzieć, że przecież literatura rozwija naszą wyobraźnie i wyrabia w styl pisarski. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak gdybyśmy spytali dowolną osobę, która regularnie spędza wolny czas przy książkach, czy właśnie z tych powodów zagłębia się w opisywaną historię, to odpowiedziałaby twierdząco? Nie sądzę. Czytelnik robi to dla czystej przyjemności. A meloman? Przecież w pierwszej chwili, ciężko przytoczyć bezpośredni, pozytywny wpływ muzyki na nasz intelekt, a mimo wszystko jest to jedna z częstszych form rozrywki.
Takie przykłady oczywiście można powielać, bo wszędzie sytuacja wygląda analogicznie, jednak nie o to chodzi. Pisząc ten tekst, chciałem uświadomić, że nie ma złej lub dobrej rozrywki. Każdy spędza wolny czas tak jak lubi i nie można krytykować tylko dlatego, bo „to głupie”. Trzeba pokazać niektórym, że sposób w jaki oni się relaksują w rzeczywistości niczym nie różni się od naszego.
Zatem jeśli znowu ktoś zacznie krytykować wirtualną rozrywkę, wciśnijmy pada w dłoń i niech gagatek sam się przekona czy jest co krytykować, bo zapewne nawet nie wie, ile frajdy mogą dać gry wideo. A jeśli nie, cóż, jego strata, tylko niech nie mówi „lepiej zrobić…”, bo gry to rozrywka jak każda inna.
Oryginalny wpis pojawił się na gmix.pl