Imagine. Tylko wyobraź to sobie... - Klaudyna - 17 kwietnia 2013

Imagine. Tylko wyobraź to sobie...

Wiosna w końcu przyszła. Promienie słońca sięgają po nasze twarze, wiatr przyjemnie rozwiewa włosy. Aura sprawia, że życie jest lepsze. Zaprawdę idealny czas przypadł Andrzejowi Jakimowskiemu na kinową prezentację jego najnowszego filmu - Imagine. Ponieważ film ten grzeje mocno zarówno serce, jak i duszę.

Historia wydaje się być znana. Ian (Edward Hogg) jest nauczycielem. Przybywa do słonecznej Portugalii, do ośrodka dla osób niewidomych, by nauczać wychowanków poruszania się w świecie. Jest jednak nietypowym nauczycielem. Mimo iż sam stracił wzrok, nie korzysta z laski. Wykorzystując zasady echolokacji, zbierając wszystkie informacje dźwiękowe z otoczenia, stara się poruszać jak przeciętny człowiek. Zakłada przeciwsłoneczne okulary i idzie. Na niekonwencjonalne metody patrzy sceptycznie kierownictwo ośrodka (a jakże - motyw z postępowym i kontrowersyjnym nauczycielem, któremu sprzeciwiają się szefowie placówki jest bardzo nośny!).

Wychowankowie Iana to dzieci z różnych zakątków świata, w różnym wieku. To głównie im Ian poświęca swój czas. Jednak w ośrodku mieszka ktoś jeszcze - zamknięta w sobie (i w swoim pokoju), obrażona na swoją niepełnosprawność dziewczyna imieniem Eva (Alexandra Maria Lara).

Niezwykłość filmu Jakimowskiego w dużej mierze polega na tym, że w pewien sposób reżyser pozwala widzom stać się niewidomymi. Widzimy bohaterów, poznajemy ich twarze, lecz całą wiedzę o tym, co ich otacza czerpiemy z rozmów toczonych między bohaterami oraz z otaczających ich dźwięków - kamera uparcie odmawia pokazywania okolicy w szerszej perspektywie. Lekcje Iana polegają na obserwowaniu uszami. Każdą czynność można wykonać bezbłędnie, jeśli się uważnie słucha. To metoda, dająca namiastkę poczucia normalności, zachęca Evę do wyjścia z pokoju. Skoro techniki Iana są tak skuteczne, co drażni kierownictwo ośrodka? Głównie fakt, że zawierzanie uszom swego życia bywa zawodne. Wystarczy chwila nieuwagi, dekoncentracji i mamy gotową katastrofę. Sam bohater przyozdobiony jest sińcami, ranami, jednak żaden z upadków nie powstrzymał go przed eskploracją świata. I tu buduje się największe napięcie. Gdy Ian wybiera się do miasta i przechodzi przez ulicę w niedozwolonym miejscu - nie zobaczymy nadjeżdżających samochodów z lewej i prawej strony. Możemy je usłyszeć i tylko w duchu kalkulować, czy bohater wyjdzie z tego bez szwanku. Każdy krok bohaterów poza ośrodkiem wytwarza nerwowe napięcie - co będzie dalej? Zaskakująco emocjonujące.

Wydawać by się mogło, że nie da się zrobić pozytywnego, optymistycznego filmu o osobach, które w teorii nie mogą funkcjonować tak, jak każdy inny. Można by pomyśleć, że nie da się kogoś śledzić uszami. Można założyć, że echolokacja zarezerwowana jest dla nietoperzy. Wydawałoby się, że film o niewidocznym musi być bardzo nudny, że to temat bardziej do radia, a nie na kinowe ekrany. Cóż, całe szczęście jest Andrzej Jakimowski, który udowadnia, że wszystko można i to z zadowalającym efektem (wystarczy to sobie wyobrazić...). Przy okazji warto dodać, że film (choć polski) jest w wydźwięku i odbiorze bardzo światowy, więc można trzymać kciuki za zagraniczny sukces Imagine. Ja trzymam.

Klaudyna
17 kwietnia 2013 - 11:44