Podglądactwo czy internetowa wolność słowa? - Klaudyna - 6 maja 2013

Podglądactwo czy internetowa wolność słowa?

Każdy z nas ceni sobie swoją prywatność. Ostrożnie dobieramy przyjaciół. Zwierzamy się tylko tym zaufanym. W domu instalujemy żaluzje, zasłony, które oddzielają nas od spojrzeń z zewnątrz. Podejrzliwie patrzymy na naderwaną kopertę w skrzynce na listy. Z drugiej jednak strony - na Facebooku zamieszczamy zdjęcia tego, co zjedliśmy, dzielimy się z całym światem naszymi smutkami, miłosnymi zawodami, oświadczamy, że od dziś ścisła dieta, a szef to kretyn. Czuję zażenowanie, gdy czytam o niewiernych lubych koleżanek, które widziałam ostatni raz w podstawówce. Czuję obrzydzenie, gdy widzę zdjecia (to naprawdę jest niesmaczne!) osikanych testów ciążowych osób, które wcale nie są mi bliskie, ale jednak się znamy. Jesteśmy niekonsekwentni. Żadna nowość. Lecz mimo mego potępiajacego tonu, nie jestem wcale taka święta. Bowiem wchodzę na strony, gdzie ludzie zdradzają swoje sekrety...


Post Secret

Zasada jest prosta. Robisz własnoręcznie pocztówkę. Możesz coś narysować, zrobić kolaż, grafikę, posklejać zdjęcia zanlezione w necie. Następnie nanosisz kilka zdań, którymi chcesz podzielić się z innymi. Może to być złota myśl, która kołacze się w głowie. Może to być uwaga, wyznanie, krytyka skierowana do konkretnej osoby. Wszystko odbywa się anonimowo. Tak wykonaną pocztówkę wysyła się tradycyjną pocztą lub elektronicznie, a następnie blog Post Secret ją publikuje. I tak możemy się dowiedzieć, że ktoś nie zakłada majtek na zajęcia jogi, a ktoś inny spędził na Facebooku 8 godzin. Jeszcze inna jednostka mimo młodego wieku czuje się zagubiona w świecie dzisiejszej technologii. Obok wyznań wywołujących uśmiech, nie brakuje tych, które uderzają w politykę, nietolerancję. Niestety strona nie ma archiwum i można oglądać tylko z danego dnia pocztówki. Ale! Na Amazonie można kupić książki z opublikowanymi sekretami ;)

FML

Post Secret stawia na kreatywność. Leniwym czy też tym, którym prace ręczne nie sprawiają przyjemności, na przeciw wychodzi portal F*** My Life, w skrócie FML. Zasada jest prosta - zaczyna się swoją historię od słówka Today, a kończy stwierdzeniem FML. Jednak to, co zostanie opublikowane, może zostać skomentowane, gdyż FML przypomina forum. Ponadto każdy post wyposażony jest w dwa guziki. Jeden mówi I agree, your life sucks, drugi: you deserved it. Posty posegregowane są tematycznie. Możesz poznać wyznania na temat miłości, pieniedzy, pracy, dzieci, zwierząt itd. Można wybrać posty z konkretnego kraju - z Polski jest zaledwie kilka.


Dear Blank Please Blank

Dear Blank Please Blank kojarzy mi się z wyższą kulturą, gdyż pisanie listów to rzadkość. Wszystkie posty mają konstrukcję liściku. Rozpoczynamy od Dear ..., kończymy Sincerely, ... . Miejsce kropek oraz to pomiędzy zwrotami zależy od inwencji nadawcy. Każdy post można ocenić w pięciostopniowej skali. I znów - można się pośmiać z ludzkiej błyskotliwości, czytając na przykład list od Titanica do gór lodowych, w którym to wspomina o globalnym ociepleniu oraz Karmie. Nie brakuje również tych wyznań w poważnym tonie, które wiele mówią o naszej rzeczywistości.

Prawda, że fajne to podglądactwo? Zdecydowanie mniej inwazyjne i mądrzejsze od pierwszego lepszego reality show na MTV. Zaglądasz kiedy chcesz, podglądasz kiedy chcesz i w dodatku możesz trafić na prawdziwe mądrości, rewelacyjne refleksyjne perełki. Takie podglądactwo lubię. Ktoś włożył wysiłek, by przedstawić innym swoje myśli. Czy to współczesna agora? Raczej nie. Bardziej zbiór ludzi, którzy chcą się dzielić drobnostkami, głupotami oraz bardzo ważnymi ideami. Jak w życiu, czyż nie?

Klaudyna
6 maja 2013 - 13:01