"Kick-Ass 2" to jeden z tych filmów, na które czekałem. Czytałem newsy o kolejnych aktorach, którzy się tam pojawią, wypatrywałem pierwszych zdjęć z planu, pierwszego zwiastuna. Uwielbiam pierwszą część i, cholera, rozczarowałem się. To już nie jest ten “kopacz dup” (dzięki wam dystrybutorzy za zachowanie oryginalnego tytułu) co dawniej.
Świat od czasów pojawienia się Kick-Assa wygląda inaczej. Kolejne osoby przywdziewają maski i idą ratować ludzkość. To ratowanie czasem polega na dokarmianiu bezdomnych, ale zawsze. Sam Kick-Ass od lat nie miał na sobie kostiumu, ale chce wrócić. Jak był ofermą tak nadal nią jest. Musi zatem przeszkolić się u nie kogo innego, a właśnie u Hit-Girl. Ta z kolei ma inne problemy na głowie - dużo większe, niż ratowanie świata. Musi poradzić sobie z wrednymi koleżankami ze szkoły, nauczyć się być typową 15-latką. Tymczasem gdzieś w tle Red Mist zmienia się z superbohatera w superzłoczyńcę o pseudonimie Mother Fucker. Zakłada fatałaszki mamy, których używała do sado-maso i idzie pomścić ojca.
Tak mniej więcej przedstawia się fabuła drugiej części filmu, który podchodzi do tematu o superbohaterach w zupełnie inny sposób, niż to zazwyczaj wygląda. Nikt tu nie ma supermocy. To wiadomo już z pierwszej części i nic się w tym temacie nie zmieniło. Tak naprawdę to nie są superbohaterzy i superzłoczyńcy, a banda pojebów, którzy naczytali się komiksów i chcą teraz komiksową fabułę przenieść do rzeczywistości. Stanowiliby dobrą pożywkę dla wszelkich psychologów lubiących wypowiadać się w mediach, że przemoc w grach, komiksach i filmach (dziwnym trafem nigdy nie obrywa się książkom) to przyczyna kolejnych strzelanin w szkołach. Tym tropem poszedł jeden z moich ulubionych aktorów Jim Carrey, który zrezygnował z promocji Kick-Assa, w którym sam przecież zagrał. Zrobił to po strzelaninie, w której zginęło 20 dzieci. W ten sposób zapewne jeszcze dodatkowo film wypromował. Nie zdziwiłbym się, gdyby miał taki układ z producentami.
Przemoc w drugiej części “Kick-Assa” jest na tym samym poziomie, co w pierwszej, a zatem trup ściele się gęsto, odcinane są kolejne kończyny, leje się krew. Mamy wszystko to co w części pierwszej… no właśnie nie do końca. “Kick-Ass 2” został pozbawiony największego atutu części pierwszej - Hit Girl. W jedynce to była mała dziewczynka brutalnie mordująca złoczyńców w rytm skocznej muzyki. Teraz jest to już nastolatka i bliżej jej do Panny Młodej z “Kill Billa”, niż do dziewczynki z pierwszego “Kick-Assa”. W filmie nie ma ani jednej sceny, do której chętnie bym wrócił odpalając Youtube. W jedynce było ich dwie: masakra w bloku w rytm dziecięcej piosenki oraz końcówka w apartamentowcu. W obu pierwsze skrzypce grała właśnie Hit-Girl. W dwójce nadal się bije, ale walki te nie są już tak dopracowane jak dwie wymienione wcześniej. Państwu od choreografii niespecjalnie chciało się kombinować z układem. Zdecydowanie słabszy jest także soundtrack. W jedynce był rewelacyjny, teraz poza motywem przewodnim zaczerpniętym z pierwszej części, żaden z utworów nie zapada w pamięć, cierpią też na tym same walki. Film jest po prostu mniej pomysłowy i już nie tak świeży jak pierwsza część.
Sequel jak to sequel - musi być większy. W tym wypadku mamy do czynienia z liczbą superbohaterów. Budowane są dwie ekipy: dobrych i złych przebierańców. Za pierwszą z nich stoi pułkownik Stars and Stripes. Zagrał go wspomniany Jim Carrey. Aktor ma bardzo bogata mimikę, jednak najwidoczniej filmowcy uznali, że jeszcze przy nim pogrzebią. W efekcie Carrey został ucharakteryzowany na wojskowego o wyglądzie lekko upośledzonego podstarzałego zgreda. Widać, że bawi się swoją rolą. Wypada dobrze, ale wbrew promocji filmu, nie gra jednej z głównych ról. Owszem - jest kluczową postacią, jednak łącznie pokazuje się może na kilkanaście minut. W ekipie pułkownika są same ofiary losy - od geja, który nie nosi maski (“bo za długo się ukrywał") po małżonków poszukujących zaginionego syna. Inaczej ma się sprawa z Mother Fuckerem. On zbiera ekipę z prawdziwego zdarzenia - mordercy, kanibale i inne wesołe postacie. Film zmierza do oczywistego starcia superbohaterów z superzłoczyńcami.
Siłą “Kick-Assa” poza Hit-Girl i pięknie pokazaną przemocą były aspekty komediowe, nawiązujące do popkultury. Teraz już nie jest to historia tylko o komiksach. Ze względu na Hit-Girl, która musi zmagać się z problemami typowej nastolatki, znalazło się miejsce na obśmianie tych właśnie problemów. Jest Justin Bieber, są rozmowy o diecie, byciu popularną itd. Czasem twórcy się zapędzają, fundując sceny rodem z najgorszych komedii dla nastolatków. Oglądanie “gwałtownych czynności fizjologicznych” na wielkim ekranie nigdy nie jest przyjemne. Chloe Grace Moretz (Hit-Girl) zagra w nowej ekranizacji “Carrie”. Tam dopiero pokaże co to znaczy wkurzona nastolatka.
Pamiętam, gdy szedłem do kina na pierwszego “Kick-Assa”. Film, jaki tego dnia obejrzę, wybrałem na podstawie ulotki. Produkcja miała być “tarantinowska”. Uśmiechnąłem się tylko i pełen obaw usiadłem na sali. Z uśmiechem, ale z zupełnie innego powodu, zobaczyłem cały film, który jest teraz jednym z moich ulubionych. O dwójce nie mogę tego powiedzieć. Co prawda, nie jest to kiszka, kiła i kac wawa. To nadal dobry film, na którym można się nieźle bawić. Względem jedynki nie został też ugrzeczniony, czego się obawiałem. Są zabawne sceny, ciekawi superzłoczyńcy z Mother Russia na czele. Brakuje mu jednak kopa, którego miała pierwsza część.
Tutaj przeczytacie entuzjastyczną recenzję Joorga. Nie wierzcie w nią ;)
Jedyne komiksy jakie uznaję to “Kaczor Donald”, więc nie mam pojęcia jak się ma film do materiału źródłowego.