Święta, poza specyficznym klimatem i mrozem, zawsze kojarzą mi się z pewną zmianą dotyczącą samych gier i stosunku do nich. Podczas zimowych wieczorów, no i dni też, kiedy świadomość podpowiada mi, że w kolejnych dniach nie ma obowiązków jako takich, lubię grać w coś innego. Robię sobie wolne od aktualnych produkcji.
Co jednak oznacza dla gracza wolne? Na podstawie swojego przykładu śmiem twierdzić, że to okres, w którym co prawda odpuszczamy sobie regularną grę na bieżąco, na rzecz sielankowego zagierzania w luźniejsze tytuły, lub te, które kiedyś ominęliśmy, albo ze względu na wysoką cenę, nie opłacało się ich kupić.
Dokładnie tak traktuję „grową siestę”, która z pozoru ma miejsce tylko podczas świąt – tych Bożonarodzeniowych szczególnie, choć okres Wielkanocy również uruchamia taki proces, jednak nie w aż takim stopniu. Dłuższe przerwy – wakacje, ferie zimowe to zupełnie inna sprawa. Wtedy czasu jest dużo i staram się żyć jak na co dzień, wliczając do tego wyjazdy i autentyczny odpoczynek – nie tylko od gier, ale również samego komputera, internetu.
Jednak ten świąteczny okres jest inny. Wiem, że kilka dni powrócę do obowiązków i codzienności, co nie pozwala mi się wyszaleć. Wiem, że przed samymi świętami nie będę w stanie porządnie usiąść i grać, bowiem przygotowania to całkiem miłe, choć czasochłonne zajęcie. Wiem, że trzeba zorganizować prezent – często dla samego siebie, a czego mogę chcieć bardziej, niż ciekawej gry? Jeszcze bardziej ciekawej gry.
Często to planuję, tydzień przed świętami już wiem, jak zagospodaruje ten czas, znaczy… w co będę grał. Z reguły jednak nie tykam tytułów, które premierę miały na przestrzeni ostatniego półrocza, a jeżeli jednak to robię, to w przypadku, gdy już wcześniej zacząłem grać i nie skończyłem, albo skończyłem i niezobowiązująco szukam znajdziek, eksploruje. Najczęściej jednak kupuję gry bądź grę, których z różnych powodów nie kupiłem wcześniej. Albo nie miałem czasu, albo mi się wtedy nie podobały, albo po prostu były dobre, chciałem w nie zagrać, tylko cena nie była fajna. W ten okres nadrabiam – nie znaczy to jednak, że robię wszystko, by każdą z kolei zaliczyć. Wybieramy tytuły lżejsze, albo przesadnie przecenione.
Przyznam szczerze, tej zimy miałem kłopot, ale bardzo pozytywny. Przyczyną kłopotu było Muve’owskie zimobranie, gdzie ceny gier po prostu stopniały niewyobrażalnie. Kupiłem kilka tytułów na zapas, ale na święta zdecydowałem się z kumplem na Borderlandsa 2 - świetna pozycja na ten specyficzny okres.
Szukając prezentu na gwiazdkę natrafiłem również na Wiedźmina 2, którego –o mato, nie bij- wersji pudełkowej nie posiadałem, choć dobrze znałem jej zawartość. Dostałem premierowy kod niespodziankę i jakoś tak do tej pory nie czułem potrzeby posiadania materialnej edycji. Natknąłem się jednak na piękną cenę i nie mogłem sobie odmówić. Przejdę jeszcze raz i złożę brzydkiego, papierowego Geralta, a co!
Sam wiem, że więcej gier nie przejdę – obie są odpowiednio długie. Jestem jednak pewien, że okres ten spędzę z radością – nie tylko grania, ale i świętowania.
Czy podobnie podchodzicie do tych kilku, kilkunastu wolnych dni oplecionych rodzinną, klimatyczną atmosferą? Planujecie jakąś konkretną produkcję, decydujecie się(podobnie jak ja) na inne gry, w które nie mieliście okazji zagrać, lub zrobić to jeszcze raz, czy może zupełnie odcinacie się od monitora?