Gry wideo - dobra nad wyraz ekskluzywne? - Piras - 31 lipca 2015

Gry wideo - dobra nad wyraz ekskluzywne?

Rynek gier wideo rozwija się w równym tempie, co jego znaczenie w środowisku mediów rozrywkowych jako takich. Niesie to za sobą sporo konsekwencji. Inwestowane są coraz większe pieniądze, swoje brudne paluszki chce zamoczyć polityka, a poza tym teoretycznie dostajemy lepsze jakościowo i (zazwyczaj) contentowo, produkcje. Tak się ma teoria, a jak jest w praktyce?

Nie wspomniałem o jednym następstwie wzrostu popularności gier. Życie pokazuje bowiem, że wraz ze wzrostem udziału elektronicznej rozgrywki na rynku, wzrastają również ceny. Niestety w tym przypadku jednak nie są to ceny zazwyczaj adekwatne do treści/jakości, a raczej wyłącznie popularności danej marki. Fakt, że popularność ta jest efektem wprowadzonej uprzednio dobrej jakości, sporego wkładu zdolności i pieniędzy, ale nie przesadzajmy, to, że w 2011 roku wyszedł genialny Battlefield 3 nie znaczy, że za wydanego 4 lata później Hardline’a musimy zapłacić prawie 50zł więcej.

Wcale nie przemawia za mną instynkt „polaczka biedaczka”, ale choć to problem globalny i tak wychodzimy na nim prawie najgorzej. Prawie, bo patrzę raczej w stronę krajów Unii Europejskiej bądź tych nieco lepiej rozwiniętych gospodarczo od naszego. Tak, jesteśmy prawie na samej stópce w stosunku cena gry/zarobki. Inaczej jest przecież płacić 50 euro za grę przy zarobkach 1500 euro, a inaczej przy pensji 2000zł. Oczywiście ceny gier są przewalutowane i „dostosowane” do rodzimego rynku, ale mimo to wciąż są zbyt wysokie.

Nie w mojej intencji jednak jest prawidłowe bądź nie – uświadamianie jak to u nas jest źle i niedobrze. Meritum tematu stanowią odważne wzrosty cen gier. Jestem pecetowcem z wyboru i poniekąd również z przyzwyczajenia. Konfiguracja sprzętu, doszukiwanie i montowanie podzespołów sprawia mi więcej frajdy niż włączenie konsoli, a przy tym przywykłem do tego, że na premierę nie muszę czekać z ociężałą skarbonką. Do czasu. Wraz z premierą obecnej generacji konsol i niebotycznych cen gier dedykowanych na te urządzenia, zmniejszył się cenowy przeskok między PC.

Najdroższe gry na chwilę obecną to najnowsze odsłony mających naście lat marek. Przypomnijmy sobie cenę chociażby Diablo 3 lub GTA V. Jak to wygląda na tę chwilę? Dostępne na PC preordery to: Fallout 4(175zł), FiFA 16(170zł), Anno 2205(150zł), Star Wars: Batlefront(160zł). Nigdy takich cen nie było, ale mamy coraz większe parcie na gry i wydawcy – wydawałoby się – skutecznie to wykorzystali. Podwyższyli cenę jednej dużej premiery, a że nie odbiło się to negatywnie na sprzedaży – poszli za ciosem ustanawiając nową granicę cen premierowych. Szczęście jednak, że nie jest to masowy trend i niektórzy(dzięki Square Enix!) temu nie ulegli.

Cena za pre-order takiego tytułu oscylująca w granicy 100zł staje się rzadkością

Ubisoft i EA zwariowali do takiego stopnia, że poprzednie odsłony ich produkcji mi starczą. Nie muszę kupować nowej FIFY, a Battlefront niewiele będzie się różnił od Battlefielda. Chętnie jednak kupię gorąco zapowiadającego się Mad Maxa czy kolejnego Just Cause’a, których to produkcji cena jest po prostu satysfakcjonująca i nie ma obaw o produkt podgrzewany w mikrofalówce. Musiałbym zresztą nieźle oszaleć, by w okresie premierowym za zbliżającego się Assassin’s Creed: Syndicate dać 180zł. System nowych cen być może w zasięgu globalnym wyszedł wydawcom na dobre, ale jestem pewien, że lokalnie zmienia to jeszcze bardziej myślenie ludzi. Nie znam mentalności konsumenckiej zachodnich państw Europy, ale wiem, że u nas to nie działa. Nie w czasach, gdy wyczekiwaniu na premierę towarzyszy lęk przed bugami, lagami czy potworną optymalizacją. Coraz mniej ludzi czeka na premierę. Większość z nich czeka na pierwsze recenzje, opinie najbliższych, a jeżeli nie ma potężnego ciśnienia, pierwsze zniżki. Teraz będzie jeszcze gorzej i tak czy inaczej duża ilość graczy ugryzie pożądane gry, gdy ich cena się unormuje. Rodzi to dziwne sytuacje, bo zanim spadnie ta wygórowana ostatnimi czasy cena, na rynku pojawi się kolejna odsłona danej produkcji. Prorokiem nie jestem, ale może Wy? Czy przyszłość gier będzie skąpana w wysokich kwotach i systemie sequel-sequel-prequel-sequel-spin-off?

Piras
31 lipca 2015 - 20:31