Nie przepadam za aktualizacjami do gier, w których od premiery wszystko pod względem technicznym spisuje się bardzo dobrze. Patche potrafią zajmować dużo miejsca i mimo że dodają coś z założenia ponadprogramowego, w praktyce rzadko rekompensują czas zmarnowany nawet na te kilka chwil pobierania. Zdarzają się jednak aktualizacje wyjątkowe, które niepozornie, acz efektownie wzbogacają rozgrywkę. Taką funkcję pełni właśnie dodany przed kilkoma dniami tryb fotograficzny do Middle-Earth: Shadow of Mordor.
Niespodziewany dodatek pojawił się w pierwszej kolejności na konsolach. I gdy wszystko wskazywało, że tak zostanie, pecetowcy klika chwil później również zostali zaskoczeni komunikatem świadczącym o trwającej aktualizacji gry. I byłbym znów poirytowany zbędnym pobieraniem – w dodatku 800Mb – gdybym nie wiedział co się święci. A wiedziałem.
Bo święci balują w niebie. Tak najlepiej wytłumaczyć ową niespodziankę. Ciężko powiedzieć czy ten element gry miał być zaimplementowany oryginalnie do podstawowej gry i coś nie wyszło czy twórcom nie starczyło czasu, czy może komuś świtała po głowie myśl udostępnienia takiej opcji, ale zabrakło odwagi. Można jednak odebrać to również za szczere podziękowanie, nagrodę za tak pozytywne opinie na temat nowej marki, oceny w sieci i bardzo satysfakcjonującą sprzedaż. I być może właśnie tak powinniśmy to odbierać.
W zasadzie wydawać by się mogło, że to tylko zwykłe screeny – ot tak tryb który umożliwia zatrzymywanie rozgrywki by uchwycić i edytować obraz gry – cóż w tym fenomenalnego. Zacząć należy od faktu, że strona wizualna najnowszej produkcji growej z tolkienowskiego uniwersum jest bardzo wysokiej jakości. Świetna praca świateł, bogactwo detali i specyficzna paleta barw. Dołączając do tego całkiem widowiskową strukturę otoczenia i piękne, choć niestety nie osiąglane fizycznie widoki w tle – mamy środowisko do nieustannego trzaskania screenów. Krajobrazy w zależności od pogody potrafią być naprawdę piękne i aż chce się udokumentować growe Śródziemie po raz pierwszy kojarzone z tak pozytywnymi emocjami.
Klatka stop + naprawdę zadowalająca edycja sprawiają, że równie ważnym momentem do wciśnięcia F12 jest walka. Tutejsze pojedynki, na których dynamikę i efektowność wpływają świetne animacje – są równie atrakcyjne dla zapisania na dysku, co krajobrazy. Poza tym fakt, że przycisk odpowiedzialny za uruchomienie możemy przypisać do dowolnego klawisza/przycisku na myszy sprawia, że osiągnąć możemy efekt tak satysfakcjonujący i inspirujący, że nasza aktywność w grze tylko z powodu robienia screenów, będzie zaskakująco duża.
Jest tu bowiem wszystko, czego dusza zabraknie. No może nie tak zupełnie wszystko – bo przydałyby się wskaźniki kontrastu czy chociażby soczystości barw – ale i bez tego możemy nieźle się pobawić. Podstawową możliwością jest przesuwanie, obracanie, oddalanie i czy przybliżanie zamrożonego obrazu. Z kamerą możemy zrobić cokolwiek chcemy – skupiając jedynie obiektyw na naszym protagoniście. Jest oczywiście możliwość zmiany ostrości w wybranym obszarze, możliwość dodania filtru, ramki, tekstury czy logo. Możemy również skorzystać z winietowania, które towarzyszyło mi wręcz nieustannie.
To niesamowity dodatek, który świetnie wstrzelił się w styl gry, który można by określić jako robienie wszystkiego i niczego jednocześnie. Otwarty świat Śródziemia nie jest ogromny i można się tu czuć przytłoczonym, ale interaktywności, czy niezobowiązującego organizowania sobie czasu – tu nie brakuje. Teraz dochodzi kolejna interakcja i kolejny challenge – tym razem na najlepszego screena. Ja trochę porobiłem, acz szczególnym zmysłem fotografa pochwalić się nie mogę. Rzućcie okiem na możliwości nowego trybu:
Możecie też rzucić okiem na mój profil na FB - zapraszam.