Religia i temat chrześcijaństwa staje się w naszym kraju coraz bardziej niszowy. Księża i wszelcy wysłannicy kościelni starają się udowodnić naszą winę, uświadamiać, że nie chodząc do kościoła, zbliżamy się w kierunku szatana. W efekcie chęć czczenia Boga, coniedzielna wizyta w Domu boskim, nie są tym, czego pragniemy najbardziej.
Zwłaszcza, że to właśnie Ci –z pewnością – nieliczni, uczęszczający na mszę mają gorzej. Gdy ksiądz wszczyna krytykę naszego ludzkiego postępowania, naszej słabej wiary, małego zaangażowania w sprawy chrześcijańskie i ogólnie rzecz ujmując nie stawiania kościoła na pierwszym miejscu, odbiorcami tych treści są właśnie ci na mszę uczęszczający. Jak mam się czuć, jak powiedzmy chodzę co niedzielę do kościoła i co rusz to słyszę jaki jestem słaby, że daje od siebie zbyt mało, w momencie gdy ci winni siedzą w domu i mają to w głębokim poważaniu
To prawda, że swoją religijną aktywność praktykuje jedynie garstka naszego społeczeństwa, co z perspektywy tej drugiej strony, jest krytyczne. Jestem jednak zdania, że powodem takiego stanu rzeczy są niepoprawne działania księży, biskupów, kogokolwiek głoszącego nauki chrześcijańskie i przyjęte nie-wiadomo-skąd normy.
Dlaczego największą frekwencją mogą pochwalić się osoby starsze, w wieku poprodukcyjnym? Bo kiedyś chrześcijaństwo było bardziej powszechne. Bo tak są nauczeni i przyzwyczajeni. Bo są bardziej ulegli. Bo nie mają co robić w domu. Z pewnością którymś „bo” trafiłem, ale nie w tym rzecz, bo za kilka lat i tak sytuacja się zmieni.
Młody człowiek, jeżeli nie został odpowiednio przyzwyczajony i uświadomiony przez swoich rodziców, nie ma realnego powodu, by chodzić do kościoła, by wierzyć. Za dużo tam krytyki, melancholii, za mało faktów i interesującego młodego ludzia czegokolwiek. Nie mówię tutaj o sprawach materialnych, choć jakby tak cofnąć się w czasie do okresu reformacji, a właściwie kontrreformacji, to przecież chrześcijaństwo odzyskało ludzi za sprawą nadmiernego bogactwa. Mimo, że przekonani mocnymi i racjonalnymi argumentami Marcina Lutra odstawili Kościół katolicki, to piękne, zaskakująco zdobione pałace, wszechobecne bogactwo, były głównym i autentycznym powodem powrotu.
Taka reformacja teraz by się przydała, choć sądzę, że tym razem kontra nie skończyłaby się sukcesem. Podejście kościoła jest złe. I ta głupia reguła, że ksiądz nie może mieć kobiety. To chore. Jak ktoś ma mnie uświadamiać o tym, że źle postępuje w relacjach rodzinnych, jeżeli nigdy nie miał żony ani dzieci? Dlaczego miałbym stać uległy i działać według przeczytanych przez młodego wysłannika ksiąg? Mało tego. Właśnie ten fakt, że głoszący słowo boskie, kobiety mieć nie może, jest w wielu przypadkach znaczącym powodem do wybrania tej drogi życia. Nie ukrywajmy więc, wstąpią tam ci z powołania, którzy naprawdę czują w sobie to pragnienie i jest w nich potencjał, jak i niektóre te dupy wołowe, które zawsze bały się życia towarzyskiego, kontaktu fizycznego, a potem okazują się pedofilami.
Jak mam wierzyć komuś, kto udaje niewinnego, oddanego Bogu, a są mocne dowody, że molestował niejedną dziewczynkę? To już są jednak dywagacje i szczerze mówiąc trochę się rozlałem nad kilkoma innymi sprawami, więc przejdę do rzeczy.
Powyżej przedstawiłem chrześcijaństwo w mogłoby się wydawać tym gorszym, ale sam uczęszczając do kościoła od kilkunastu lat(teraz bywa z tym bardzo różnie) śmiem twierdzić, realnym świetle. Wszystko bowiem jest przekazywane w jakiejś takiej smutnej atmosferze. Nie ma swobody. Nie daj boże uśmiechnij się do kogoś w kościele, nie daj boże przyjdź w jaskrawych spodenkach, bądź w czymkolwiek co dla ciebie jest wygodne, a dla księdza nie.
Są pojedyncze jednostki, które potrafią połączyć wiarę z pozytywnym przekazem i po prostu zachęcić do nauki oraz uczestnictwa w życiu boskim, ale takich postaci jest niewiele. Powinno być przeciwnie, odziani w święte szaty powinni być ludźmi równymi nam samym, a istnieje zupełnie inne wrażenie.
Dlaczego nie połupać z księdzem w nogę? Dlaczego nie wypada księdzu być w bliskich kontaktach z pięknymi kobietami? Dlaczego dziwimy się oglądając poniższy filmik? Dlaczego to wywołuje taki szok i niedowierzanie? Bo jesteśmy nauczeni – przez współczesnych proroków właśnie, że to nie przystoi. Durnota jakich mało.
Siostra Cristina naprawdę dała czadu. Nie zaskoczyła mnie jej obecność na scenie, ale ten niesamowity talent. Piękny głos ale i poczucie rytmu. Jej cover „No One” był bardziej energiczny i rytmiczny niż oryginalne wykonanie Alici Keys, która zresztą jest pełna podziwu siostry. To cudownie, że zdecydowała się na taki ruch. Pokazała, że kościół nie jest jakimś uwarunkowanym, zamkniętym na pewne czynności, rozrywki, środowiskiem. Sama z dumą i radością na twarzy powiedziała „Chciałabym, aby ludzie myśleli, że Kościół jest wszędzie. Czy tylko dlatego, że jesteśmy zakonnicami nie możemy występować? A kto tak powiedział?”
Ładna, młoda, niesamowicie pozytywna dziewczyna wykonała kawał świetnej roboty. Aż promienieje radością i dzieli się nią z każdym widzem. Również tak powinniśmy patrzeć na religię, poprzez miłość, radość i rozrywkę, no ale pójdziesz teraz do kościoła to Cię zjadą, że rzuciłeś tylko zeta na tace(wybaczcie przesadnię).
Oczywiście sytuacja nie wygląda identycznie wszędzie. Różne są kultury, narodowości, co też przekłada się na różny przekaz w kościele – tak mniemam. My, Polacy nie należymy do najbardziej radosnych ludzi, ale i często nie ma faktycznych powodów by takimi być. Jedno jest pewne. Takie emocje, jakie wywołał ten występ, powinny kojarzyć nam się z myślą o chrześcijaństwie, gdzie ma dominować radość, miłość, jedność, a nie odbieranie kolejnej fali krytyki czy rozmowa z księdzem w języku urzędowym. Nie wszędzie i nie zawsze tak jest, ale częściej niż rzadziej.