Według wszelakich przewidywań recenzentów i bukmacherów - Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny otrzyma polska lub rosyjska produkcja. W tym roku "Lewiatan" zgarnął Złotego Globa, a "Ida" nagrodę BAFTA. Wcześniej obydwa filmy również były wielokrotnie nagradzane. Jeden i drugi wzbudzały w swoich krajach kontrowersje i wplątywały się w bieżącą politykę. Tak różne, a z podobnymi osiągnięciami. Kto sięgnie po statuetkę Oscara?
Samo to jak doszło do nominacji do Oscara dla "Lewiatana" jest ciekawą historią. Film bowiem został w 35 procentach sfinansowany przez rosyjskie Ministerstwo Kultury, ale efekt na tyle nie spodobał się władzy, że jego jakakolwiek dystrybucja na terenie kraju została zakazana. Oficjalnie - z powodu wulgarnego języka i pokazywania pijaństwa Rosjan. Nieoficjalnie - bo "Lewiatan" uderza w samego Putina. Filmu nie można zobaczyć w rosyjskich kinach, ale za to został wystawiony do wyścigu po Oscary i jest już bardzo bliski wygranej. Według Władimira Medinskiego ministra kultury w rządzie Miedwiediewa, twórcy "w oczywisty sposób żerują na antyrosyjskich nastrojach na zachodzie" i tylko dzięki temu zgarniają kolejne nagrody.
Lewiatan to biblijny potwór morski. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, w filmie nie jest nim sam Putin, a skorumpowany mer niewielkiego miasteczka położonego gdzieś daleko od Moskwy. To, czego nie mogły znieść rosyjskie władze to zapewne sama krótka scenka, na której widać, że w biurze mera na ścianie wisi portret prezydenta Rosji. Nie jest on jednak tutaj jedynym złym charakterem, bo lewiatanem można określić wręcz cały skorumpowany układ rządzący, w którego skład wchodzą jeszcze szef policji, sędzia, prokurator i prawosławna cerkiew. Do walki z urzędniczą hydrą staje małżeństwo, które zostaje zmuszone do odsprzedania po zaniżonej cenie swojego domu. Do pomocy w starciu z systemem ściągają starego znajomego - wziętego moskiewskiego adwokata.
"Lewiatana" można postawić w jednym szeregu z takimi filmami jak "Układ zamknięty" i "Drogówka". Skupia się na walce z systemem, która wydaje się z góry skazana na przegraną. Nikt nie wylewa za kołnierz, wódka leje się litrami - co do tego rosyjski minister kultury ma rację. Pije zarówno "układ" jak i ci, którzy z nim walczą. Ciężko odnaleźć w filmie jakąś jednoznacznie pozytywną postać. Korupcja i alkoholizm przedzierają się przez wszystkie dziedziny życia - taka Rosja w pigułce. Film został nagrany w szarych, smutnych barwach, by jeszcze pogłębić wrażenie głębokiej beznadziei.
Rosyjski pretendent do Oscara sprawdza się nie tylko jako film diagnozujący Rosję, ale także jako dobry thriller. Reżyser lubi niedopowiedzenia, a w samej fabule znajduje się kilka nieoczekiwanych punktów zwrotnych. To się zwyczajnie dobrze ogląda. Może nawet twórcy poszli za daleko ku masowej widowni. Mer miasteczka jest postacią nieco komiksową - gruby, dużo pije, otacza się ochroniarzami z zanikiem szyi. Całym sobą mówi - tak, to ja jestem ten zły. Nawiązania do Biblii nie kończą się na tytule, bowiem pojawiają się także odniesienia do przypowieści o Hiobie - w pewnym momencie zbyt dosłowne.
Nie od dziś wiadomo, że o tym, kto dostanie Oscara w jakimś stopniu decyduje również polityka. Szanse "Idy" są większe, bo opowiada o prześladowanych Żydach. Szanse "Lewiatana" są większe, bo krytykuje Rosję Putina w momencie, gdy ten prowadzi w Europie wojnę. Coś mi mówi, że gdyby "Ida" w ogóle nie odnosiła się do Żydów, a "Lewiatan" rozgrywał się np. na Białorusi, to ich nominacje nie byłyby takie oczywiste. Rosyjską produkcję ogląda się lepiej od "Idy", bo poza ładnymi kadrami ma także dobrą historię i nie trzyma się obiema rękami kina artystycznego. Ciężko zgadnąć kto wygra, ale z pewnością będzie to jeden z tych dwóch filmów.
Z ważniejszych nagród, "Lewiatan" ma na koncie Złotego Globa i Złotą Palmę. Nasza "Ida" nagrodę BAFTA, Europejską Nagrodę Filmową (w wielu kategoriach) i jeszcze kilka innych. Gdybym miał obstawiać to "Ida" ma 60-procentowe szanse na Oscara, a "Lewiatan" 40-procentowe. Za tydzień wszystko będzie jasne.
"Mandarynki" też walczą z "Idą"