Blast from the Past czyli Far Cry 3: Blood Dragon - myrmekochoria - 16 lutego 2015

Blast from the Past, czyli Far Cry 3: Blood Dragon

„No doc. Paintings of crying clowns and dogs playing poker... those are incredible. What I did? That's just the job. “

Ta gra jest wybitna. Tekst powinien skończyć się już po pierwszym zdaniu, ale chyba nie mogę tego tak zostawić. Blood Dragon jest niczym kojący balsam, który wlewa się w dusze ludzką, oczyszczając ją z wszelkich trosk i pragnień. Lata osiemdziesiąte były całkiem specyficznym czasem w historii kina, gier i popkultury. Niewiarygodne i abstrakcyjne pomysły, nieustanne puszczanie oka do widza, korporacyjny pesymizm ( niech żyje Running Man!), nuklearny holokaust wiszący w powietrzu, przerysowany kult męskości i wizualna elektro stylistyka wymieszana z robotami. Zresztą wolę Was odesłać do wybitnego tekstu Maurycego, gdzie odnajdziecie wszystko czego potrzebujecie.

“Your Omega Force is nothing more than an... Omega Farce.”

Nuklearny holokaust nie wisi tutaj w powietrzu – już dawno opad-ł (Get it!? Wybaczcie udzielił mi się klimat). Wojna pomiędzy Rosją i USA skończyła się całkiem oczywistym wynikiem, ale to nic, ponieważ będziemy mieli przyjemność poznania naszych dwóch protagonistów. Rex "Power" Colt i T.T. "Spider" Brown są super-cyber-żołnierzami inaczej tego określić nie można. Nasz duet musi pokonać złego pułkownika Sloana (wygląda jak Bennett z Commando), ponieważ jego organizacja Omega Force zagraża wszystkim! Fabuła jest tak oczywista, że nic mnie nie zaskoczyło (nawet ostatnią scenę przewidziałem), ale to nie zasługa mojego nieistniejącego geniuszu. Historia jest tak wspaniale prześmiewcza (względem gier i graczy), stereotypowa i pełna klisz, że widzieliście to już dziesiątki razy. Niektóre dialogi powinny być wyryte w skale dla potomnych: "No. Lady Liberty. She taught me that winners... don't use drugs.”. “I'm tucking you into your death bed, and your blanket is six feet of my shit.” "Hints on the loading screen will provide hints". "Bet your character can hold his breath longer than you".

“And then what? Retire into the suburbs? Mow the lawn every Saturday and watch football on Sunday? That aint you, Rex. You don't mow down lawns... you mow down lives!”

Czym byłby dobry shooter imitujący filmy z lat 80 bez dobrej rozwałki przy użyciu laserów i dubeltówki opartej na przedramieniu? Niczym! Blood Dragon może pochwalić się świetnymi narzędziami zniszczenia. Nasz arsenał jest nieco standardowy, ale ulepszenia do broni znacząco poprawiają eksterminacje robotów i wyglądają wspaniale. Mamy pistolet przypominający legendarny Auto 9 z Robocopa, shotgun skradziony z skarbca Arnolda Schwarzeneggera, ale show dla mnie sprzedaje Terror 4000 („Unleash Terror 4000 on their communist asses”). Blain byłby dumny… . Czy jest coś piękniejszego niż wypluwanie laserowego ołowiu do chmary robotów z okrzykiem bojowym na ustach Rexa Colta? Zresztą ten okrzyk nieraz mi się udzielił i odzyskiwałem świadomość dopiero, gdy wszyscy byli martwi, a z kręcącej się lufy wydobywał się tylko dym („I won't go to bed until everybody's dead!”). Jeżeli ktoś Wam powie, że to jest głupie, to możecie być pewni, że ten ktoś jest bezdusznym potworem, który stracił zupełnie zdolność do dobrej zabawy. Przy okazji wspaniały sposób na wybieranie polityków – o wiele mniej losowy. Pokażcie im fragment serii z Terror 4000, jeżeli tego nie zrozumieją, to nie nadają się do tej pracy.

“I wanna be blinded with your cyber-love.”

Gra wygląda świetnie – pomimo monotonnej kolorystyki. Wnętrza wyglądają całkiem obłędnie, bo mają posmak baz super złoczyńców z filmów szpiegowskich z lat 60. Oczywiście, to wszystko jest zalane neonowym światłem, diodami, kręcącymi się szpulami magnetycznymi i niekończącym się zastępem bezużytecznych komputerów. Kolorystka przechodzi od czerwonej łuny do ciemnego granatu przerywanego czasem wiązką zieleni. Dochodzą do tego jeszcze 8 bitowe „przerywniki filmowe” wyjęte rodem z gier epoki NES. Dodajcie do tego zabawne animacje leczenie i przeładowywania broni. Soundtrack jest niesamowity, a motyw podczas wczytywania gry jest panaceum na wszystkie Wasze troski – tak jak Terror 4000, ale o tym chyba wspominałem.

„Play the game your way. In your underwear, naked, clothed … we are opened world that way”

Niech ten akapit będzie trochę recenzencki. Blood Dragon to „samodzielny” dodatek do Far Cry 3, więc wiecie czego się spodziewać – przejmowania neonowych baz na tyrolkach („Ziplines are in the sky. Why aren’t the called skyropes?”). Wady? Gra jest krótka i może być monotonna dla niektórych graczy. Jeżeli nie lubicie klimatu (choć ciężko uwierzyć w to, że istnieje taki człowiek), albo go nie łapiecie, to będzie ciężko. Brakuje trochę epickich momentów na miarę blockbusterowych shooterów, co nie oznacza, że Blood Dragon Was nie zaskoczy – patrz ostatnia misja. Mam nadzieję, że sequel do przygód Rexa Colta jest już w produkcji na silniku Far Cry 4. Czemu nie? Gra praktycznie nie zebrała negatywnych recenzji i branża, w większej mierze, chwaliła Blood Dragon za sam pomysł. Tym razem jednak chciałbym, żeby nie był to tylko projekt na boku, ale „pełnoprawna” gra. Przed oczyma duszy mojej już widzę potencjalny zarys fabuły z doctor Darling a la Shodan. Ubisoft, make it happen.

myrmekochoria
16 lutego 2015 - 12:55