Dosyć długo zbierałam się, by przeczytać książkę, o tym intrygującym tytule. Petr Šabach, podobnie jak to było w przypadku Masłem do dołu czy w Podróżach konika morskiego, zabiera nas w refleksyjną przejażdżkę po życiu, okraszoną odpowiednią dawką ironii oraz humoru. Tym razem pod lupę bierze stadia ludzkiego żywota w trzech zgrabnych opowiadaniach, składających się na książeczkę Gówno się pali.
Zbiór otwiera Zakład. W czeskiej hospodzie zastajemy dwóch psotnych starszych panów. Całe dnie spędzają razem przy piwku nieustannie przekomarzając się. Gdyby Šabach nie wspomniał o ich wieku i okolicznościach, w jakich się spotykają, moglibyśmy odebrać mylne wrażenie, że mamy do czynienia z niewyrośniętymi chłopcami, którzy ciągle zakładają się o to, czego ten drugi na pewno nie będzie w stanie zrobić tak dobrze, jak ten pierwszy (na słynnej zasadzie „bo nie zrobisz”!).
W Bellevue uczestniczymy w zwyczajnym dniu pewnej czeskiej rodziny. Przy śniadaniu dorastająca córka głośno obwieszcza, że gdy będzie dorosła, też zostanie facetem. Spodziewalibyśmy się, że wywrze to na rodzinie wrażenie, jednak tutaj tylko mamusia (która całe dnie spędza w kuchni, by gotować dla tatusia, dziadka i żarłocznych braci) pogłaskała ją ze smutkiem. W tej rodzinie każdy musi się zmierzyć z własnymi demonami. Tatuś, wzięty kowal, musi podkuć nieokiełznanego rumaka. Najstarszy brat przy śniadaniu jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że wieczorem ukochana złamie mu serce. Młodszy braciszek moczy łóżko w nocy. Tatuś wówczas patrzy na niego pogardliwie, a jemu robi się wstyd. Dlatego wymyśla szereg, typowych dla dzieci, przesądów - jeśli trzy razy z rzędu trafi piłką w puszki, nigdy więcej nie zdarzy mu się już nocna kompromitacja. Na dokładkę otrzymujemy jeszcze dziadka, który nie chce przysparzać zmartwień rodzinie, dlatego regularnie odwiedza pobliski bar. Z rodziną spędzamy raptem jeden dzień, a poznajemy ich bardzo dobrze. Pod koniec dnia, jednak nastroje będą panować zupełnie inne niż przy niadaniu.
Najdłuższa historia, Woda z sokiem, poświęcona jest relacjom dojrzewaniu i nierozerwalnymi z nim relacjami damsko-męskimi. Głównych bohaterów poznajemy, kiedy są jeszcze dziećmi. Od najmłodszych lat różnice między dziewczynkami a chłopcami rysuje się wyraźnie i to dosłownie (patrz poniższy obrazek). Dziewczynki rysują szablonowo mnóstwo takich samych księżniczek, u chłopców na obrazkach zawsze kipiało od akcji i emocji. Dziewczyny nie śmieją się z tych samych żartów co chłopcy. Bo jeśli nie wiecie, „u chłopaków wygłup musi mieć większe jaja”. Šabach zabiera nas na podwórko, do szkoły, na obozy harcerskie, nad jezioro i wnikliwie obserwuje, czym zajmują się chłopcy a czym dziewczyny. Na każdym etapie życia obie płcie nie będą wykazywały zrozumienia wobec siebie, jednak… czy mogą żyć bez siebie?
Prócz relacji damsko-męskich Woda z sokiem posiada jeszcze jeden bardzo istotny wątek – historyczny. Absurdalna epoka komunizmu dostarcza czytelnikowi niejednokrotnie powodu do śmiechu. Zwłaszcza, że ojciec naszego narratora za wszelką cenę chce udowodnić swoim synom, że nie w Zachodzie leży przyszłość. Im bardziej ojciec się stara, tym bardziej synowie stają się sceptyczni. Nietłukące się szklanki czy topiące się w kawie plastikowe łyżeczki są najlepszym tego dowodem.
Podsumowując, jeśli potrzebujecie chwili oddechu i marzy Wam się lektura, która pozwoli na chwilę się zatrzymać, oddać refleksji na temat otaczającego nas świata – Gówno się pali będzie doskonałą pozycją. Poza tym… nie oszukujmy się. Obok takiego tytułu nie można przejść obojętnie!